Siedziałam w swoim pokoju, znowu wgapiając się w broń, która leżała przede mną na kołdrze.
Wybiła 4 p.m. Sięgnęłam po pilota i włączyłam telewizor.
- Zaginęła, 17-letnia dziewczyna. Rodzice nie mają pojęcia gdzie może być... - mówił informator w telewizji. Nie mogłam tego słuchać. Wyłączyłam telewizor i jęknęłam.
Nagle usłyszałam jakby coś uderzyło w okno. Podeszłam do niego. Wyjrzałam i przewróciłam oczami widząc. Trevora, Evana, Jaxona i Williama. Wszyscy ubrani byli w czarne golfy i dziwne spodnie z wieloma kieszeniami.
Otworzyłam okno i krzyknęłam:
- Co znowu!
- Przyszliśmy zabrać cię na pierwszy trening – oznajmił wesoło Jaxon. – Schodź!
Westchnęłam. Zamknęłam okno. Ubrałam się szybko w dresy i postanowiłam wyjść normalnie drzwiami. Rodziców nie było więc to nie był problem. Gdy byłam już na dworze, usłyszałam ich głosy:
- Kurwa, no zejdź stąd! - krzyknął ktoś. Po głosie poznałam, że to Trevor. Wyjrzałam tam i zaśmiałam się na to co zobaczyłam. Jaxon podsadzał Evana na drzewo.
- Co wy robicie? – zapytałam
- Piłka mi wleciała – powiedział smutno Evan.
Gdy Jaxon się odwrócił i chciał pomachać. Evan stracił równowagę i runą na ziemie obok przyjaciela.
- Ała, no miałeś mnie trzymać jełopie! – krzyknął
- Ups – wydusił Jaxon, nadal głośno się śmiejąc
- No i tacy niby z nich zab... - zaczął William, ale dostał z łokcia w brzuch od Trevora i zamilkł.
Po chwili siedziałam już z nimi w samochodzie Trevora, który okazał się czarnym McLaren'em. Miał tylko dwa miejsca więc jechałam sama z nim. Pozostali pojechali Mercedes'em klasy G, który okazał się Williama.
- Jaki to model? – zapytałam
- McLaren 720S – odpowiedział, niesamowicie z czegoś zadowolony.
- Wow, fajny – przyznałam. Chłopak uśmiechnął się lekko i odpalił auto.
Kilka minut później zaparkował już pod dużym budynkiem, wyglądającym jak jakaś melina. Serio?
- Co to jest – zapytałam zniesmaczona
- To – wskazał dłonią budynek przed nami, na co pokiwałam głową – W sumie nie wiem, tanio było
Zmarszczyłam brwi, lecz nie powiedziałam nic po prostu wyszłam za chłopakiem.
Wszedł do środka a ja stanęłam nic już nie rozumiejąc. Boże w środku to wyglądało jakby mieszkał tu jakiś nowoczesny szlachcic. Białe pogłogi, ogromny żyrandol na środku salonu – oczywiście na syficie.
- No trzeba się jakoś zakamuflować, nie? – powiedział Trevor z rozbawieniem, gdy widział moją zszokowaną minę.
- Witaj, w menelni! – usłyszałam krzyk, odwróciłam się i zobaczyłam szeroko uśmiechniętego blondyna. Jaxon podszedł do mnie i zarzucił mi rękę na ramiona.
- Przecież to w środku wygląda jak jebany pałac! – wykrzyknęłam.
' - Mam pieniądze to je wydaje – powiedział Trevor z oburzeniem. Zaśmiałam się. No kim on był do chuja?
- Dobra chyba nie chce wiedzieć, jak zarabiasz – powiedziałam, na co Evan i Jaxon zaśmiali się.
Gdy dołączył do nas William, szliśmy długimi korytarzami – nie mam pojęcia dokąd.
Wreszcie doszliśmy na koniec korytarza. No zmęczyłam się tą wyprawą.
Przed nami były ogromne drzwi z ciemnego drewno. Gdy Trevor je otworzył, moim oczom ukazało się ogromne pomieszczenie, w którym było... masę broni, różne maszyny do ćwiczeń. A na środku stał ring. Boże, on miał ring w domu!
- Ja pierdole – sapnęłam tylko, a do moich uszu dotarło parsknięcie Williama.