- Vixen, jebać go. Jeśli nie chce...
- Każda okazja jest zajebista do zabijania – przerwałam mu. Rihan spojrzał na mnie jak na debila i przewrócił oczami.
Wzięłam katanę i wyszłam z domu, zmierzając do samochodu.
- Uważaj na siebie! – usłyszałam jeszcze krzyk chłopaka.
- Dzięki tato
- A tato, to możesz do mnie mówić później – odpowiedział, przez co zaśmiałam się pod nosem.
Lubiłam go. Rihan był jedyną osobą, której ufałam i którą w jakimś stopniu szanowałam.
Wyjęłam z kieszeni telefon i weszłam w skrzynkę mailową. Skrolując chwilę zlecenia natrafiłam w końcu na te od tego chuja. Otworzyłam plik a moim oczom ukazał się adres w którym mam znaleźć starego Trevor'a.
Z racji tego, że miała to być gruba akcja, wzięłam ze sobą maskę.
Zaparkowałam samochód kilka minut od miejsca docelowego, przez co reszte drogi pokonałam pieszo z kataną w ręku – bardzo mądrze Vixen.
Gdy byłam już pod ogromną bramą, zastanawiałam się chwilę jak ja mam tam wejść. W końcu wpadłam na pewien pomysł. Udałam się na tyły domu, rozejrzałam się i jak zobaczyłam, że nikogo nie ma. Wzięłam rozpęd i wspiełam się po murze. Chuj wie jak. Sama po przeskoczeniu na drugą stronę, nie dowierzałam, ledz po chwili lekko się do siebie uśmiechnęłam.
Szybkim krokiem udałam się pod budynek. Dom był niby strzeżony ale Rihan o wszystko zadbał – podobno.
Siedział teraz pewnie przed laptopem oglądając mnie przez kamery budynku.
Nagle usłyszałam jak brama wjazdowa się otwiera, przez co szybki susem przeturlałam się za dom.
- No jesteś – usłyszałam cichy szept przy uchy. Od razu się odwróciłam i zamachnęłam kataną, lecz ostrze po chwili zatrzymało się na drugim, a ja ujrzałam tego chuja, z kpiącym uśmieszkiem i kataną w dłoni.
- Ja pierdole – westchnęłam patrząc na Trevor'a – A ty tu co?
- Gówno – odpowiedział
- Ja pierdole – powtórzyłam – Na chuj tu przyjechałeś. Z Nowego Yorku do Włoch jest chyba dość daleko.
- Mój stary tu mieszka – prychnął – I ty – dodał po chwili, patrząc na mnie dziwnie.
- Ja? – zapytałam głupio
- Uciekłaś i zostawiłam Sindy, która też cię szuka, wszyscy cię szukają. Ale ja byłem pierwszy – znów uniósł kąciki ust.
- A ty nas zdradziłeś. Kurwa współpracowałeś z moim stal kerem, a udawałeś, żę chcesz mi pomóc! – wrzasnęłam nie wytrzymując.
- Prawda jest taka, że od początku cię nienawidziłem. Przez ciebie nie żyje mój przyjaciel! – syknął nieprzyjemnie, a ja zmarszczyłam brwi – Harry
Po chwili to do mnie dotarło. Ja pierdole. Harry, mój brat przyjaźnił się z Trevorem.
Patrzyłam na niego zdziwiona.
- Ale nadal... Żyjesz na tym świecie jebane 21 lat, a tak naprawdę nic nie wiesz! Nic – wyszeptał, patrząc na mnie z pogardą. Patrzyłam na niego z dziwną miną, lecz nagle poczułam ból głowy, chciałam od razu się odwrócić, łapiąc szybko za katanę, ale w tym samym czasie Trevor rzucił się na mnie i wbił mi strzykawkę w ramie, a moje oczy powoli się zamknęły.
***
Czułam okropny ból nadgarstków i szyi. Ból był porównywany do tego jakby ktoś chciał rozciągnąć moje koniczyny. Otworzyłam powoli ociężałe powieki. Zamrugałam i rozejrzałam się po pomieszczeniu, było ono ciemne i puste, byłam tam tylko ja i krzesło przede mną. Spojrzałam w dół i zobaczyłam, że moje nogi ledwo dotykają podłogi, od razu uniosłam głowę w górę i zobaczyłam łańcuchy oplatające moje nadgarstki. Szarpnęłam się, lecz nic, tylko bardziej zabolało mnie miejsce w którym łańcuchy były zaciśnięte na moim ciele.