- Dobra, lecimy z tym! – krzyknął Jaxon. Podbiegł do radia i włączył jakąś piosenkę. Nie znałam jej, jakiś remix. – Rozgrzewka kochana, dajesz!
Zaczął kręcić biodrami, na co się zaśmiałam.
- Wyłącz to gówno – usłyszałam damski głos. Zdezorientowana rozejrzałam się. Dopiero po chwili zauważyłam postać wychodzącą z pomieszczenia po lewej. Była to drobna dziewczyna z blado różowymi włosami spiętymi teraz w wysoki kucyk. Patrzyła na mnie niechętnie.
- O, a to Sindy! – krzyknął Jaxon, podbiegł do dziewczyny. Mimo że chłopak był wysoki to dziewczyna była prawie jego wzrostu. – Rozluźnij się to nasza
Po tych słowach mimika Sindy zmieniła się o sto osiemdziesiąt stopni. Czyli z poważnej i gburowatej na przyjazną i wesołą.
Teraz to ona podeszła do mnie szybkim krokiem i objęła.
- Boże w końcu będę miała jakąś babkę tutaj. Uważaj na Williama ten to jest sztywniak – powiedziała po czym się zaśmiała. – A skąd ją macie?
- Porwano jej przyjaciółkę i jeszcze ktoś ją nęka – odezwał się William. Sindy oderwała się od mnie, pisnęła i obkręciła wokół własnej osi.
- Proszę powiedzcie, że będę mogła wam pomóc ich pozabijać – zapytała podekscytowana. Zmarszczyłam brwi.
- Sindy, błagam cię, nie teraz – powiedział Trevor, ściskając nasadę nosa.
- Okej – odpowiedziała zmieszana
- Musimy nauczyć Clair tro... - zaczął Trevor, ale nie dane mu było skończyć
- O Clair, śliczne imię. Clair i Sindy. Uuu to będzie przyjaźń na wieki – powiedziała znów przesadnie się ekscytując
- Ja pierdole, nie wytrzymam z nią – rzekł zmęczony już Trevor.
- A jeśli chodzi o samoobronę, bo o to Trevorku ci pewnie chodziło. No to chodź kochana ze mną – powiedziała i pociągnęła mnie za rękę.
Szłyśmy tak chwilę, gdy w końcu znalazłyśmy się na ringu.
Kurwa no nie będę się bić!
- Kurczę, w sumie jak tu to może załował Trevora, chociaż nie, on to bardziej z bronią – zaczęła zastanawiać się na głos. A ja stałam po prostu, nie wiedząc co ze sobą zrobić
- A ty?
- Co ja? – odpowiedziała zdezorientowana
- W czym jesteś tu najlepsza? – doprecyzowałam
- W zabijaniu – odpowiedziała pewnie – No wiesz, rozczłonkowanie ciał i takie inne
- Jezu – wychrypiałam. Nie wyobrażałam sobie jej w tym. Była no... słodka. Nie brutalna.
No widocznie nie znałam jeszcze prawdziwego oblicza Sindy...
- Trevor! – krzyknęła w stronę chłopaka
- Co, wiedźmo! – odkrzyknął jej
- Chodź tu!
- No już zapierdalam. Patrz aż się za mną kurzy – prychnął. Odwróciłam się i zobaczyłam, że obwija białą taśmą, czy czymś tam, nadgarstki Evana.
- No chodź – jęknęła Sindy
- Jezu, pali się?
- Twoje zwłoki zaraz się będą palić w tym lesie! – wydarła się, widocznie tracąc cierpliwość.
- Kurwa – westchnął – Idę, zołzo
- No to idziesz teraz z Clair na strzelnice – stwierdziła od razu, nie pytając nawet chłopaka o zdanie
- No już zap...
- Tak, kurwa zapierdalasz już! – krzyknęła po raz kolejny. Kurczę, co z nią nie tak?
- Okej? – powiedział niepewnie chłopak, odwrócił się i skierował do wyjścia – Chodź za mną, a ty Sindy jak chcesz – powiedział
Ruszyłam za nim, a różowo włosa oczywiście też. Szła tanecznym krokiem obok mnie.
- Okej, chodź. Masz swoją broń? – zapytał mnie chłopak, gdy weszliśmy na strzelnicę
- Masz strzelnice w domu? – zapytałam zszokowana
- Tak? Ty nie masz? – zażartował
- No bardzo kurwa śmieszne – założyłam ręce na piersi
- To masz czy nie masz?
- Spluwę? – pokiwał głową – Nie
- No to od teraz wiedz, że musisz ją mieć przy sobie zawszę – powiedział – Dobra chodź tu – powiedział po czym podał mi swoją broń. Ustawił mi odpowiednio na niej dłonie.
- Okej, teraz wyceluj w tamtego człowieka i wyobraź sobie że to napastnik – spojrzałam na kartkę z narysowanym celem. Podniosłam rękę na wysokość ramion, zmrużyłam oczy i pociągnęłam za spust. Po chwili kartka z celem podjechała bliżej, przez co zobaczyłam, że trawiłam prosto w czoło narysowanej postaci na kartce.
- O kurwa, Clair, pięknie! – krzyknęła Sindy, wstała i podeszła do mnie. objęła i okręciła się ze mną w ramionach.
- Strzelałaś już kiedyś? – zapytał Trevor
- No, chciałam spróbować
- Zajebiście