Wszystkie niedopowiedzenia, odkładane sprawy, nowe wiadomości i nagromadzony ból tworzyły jedność. Krążyły po umyśle jak jeden wielki mętlik. Przerażały, uszczęśliwiały i doprowadzały do furii jednocześnie. Tak wiele skrajnych emocji, a na twarzy Mamoru nie było widać ani jednej z nich.
Siedział na posłaniu. Nogi przykryte miał ciepłą pościelą. Spod koszuli z długim rękawem wystawały bandaże i opatrunki. Rozczochrane włosy opadały na przekrwione oczy. Palcami dotykał aksamitnego materiału z wyszytym herbem klanu Burzowej Chmury. Pamiętał, jak materiał płonął na jego oczach, jak zapłonęła w nim wściekłość i jak szybko emocje wygasły z powodu bezsilności.
Był słaby. Nie potrafił zrobić nic. Strach zwyciężył. Skompromitował siebie, rodzinę i własny naród.
Zbyt zamyślony, nie usłyszał pukania do drzwi ani tego, jak Jun wkroczył do pokoju ze srebrną tacą, na której położono miskę z zupą jarzynową i zieloną herbatę.
– Przyniosłem jedzenie – oznajmił.
Odłożył tacę na szafkę przy łóżku.
– Mamoru? – Położył dłoń na jego przedramieniu.
Czwarty książę wzdrygnął się na ten gest. Opamiętał się migiem. Był w domu. Nic mu nie groziło.
– Wybacz – powiedział ochryple, unosząc wzrok. Odkaszlnął, ale nie pomogło w pozbyciu się chrypy. – Zamyśliłem się.
– Zauważyłem. – Jun usiadł na posłaniu. – Przyniosłem jedzenie.
– Od tego jest służba – spostrzegł Mamoru i spojrzał na starszego brata podejrzliwie.
– I tak miałem zamiar tu przyjść.
– Mhm... – mruknął, z powrotem patrząc na materiał trzymany w dłoniach.
Jun obserwował go uważnie.
– Wybierasz się dokądś? – zapytał łagodnie.
– Nie – powiedział cicho. Gardło bolało go przy wypowiadaniu słów. – W mym stanie raczej daleko bym nie zaszedł.
Próbował zażartować, ale napad kaszlu spowodował, że w oczach Juna pojawiło się poczucie winy.
– To pozwolisz, że to zabiorę? – Wyciągnął rękę i bez pozwolenia zabrał materiał z jego dłoni. Przewiesił go przez ramię krzesła stojącego przy łóżku.
Mamoru odgarnął włosy palcami i odkaszlnął parę razy w zaciśniętą pięść.
– Długo zamierzasz na mnie patrzeć?
– Wybacz.
– Zamiast przepraszać, podaj mi zupę – rozkazał mu.
– Nie zapominasz się?
– Sam jesteś sobie winien – odpowiedział, uśmiechając się lekko. – Było dać służącym wykonać swoje zadanie.
– Przesadzasz – upomniał go Jun.
Mamoru wiedział, że tolerował jego zachowanie wyłącznie z powodu ran, co zgrabnie wykorzystywał. Odebrał naczynie i położył je na kolanach, lecz zanim nabrał łyżką jedzenie, odpowiedział:
– Co chwilę ktoś tu przychodzi. Nie dajecie mi spać i patrzycie na mnie, jakbym miał wyzionąć ducha. Czuję się jak małe dziecko.
Zaczął jeść.
– Martwimy się – powiedział łagodnie drugi książę.
Mamoru spojrzał na brata spod grzywki, która znów opadła mu na czoło. Przez ułamek sekundy zawiesił łyżkę w powietrzu, ale zrezygnował z wchodzenia w dyskusję. Pragnął w spokoju skończyć zupę.

CZYTASZ
Dokonać niemożliwego
FantasiKretożmije atakujące wioski. Pigułki mroku pozwalające władać więcej niż jednym żywiołem. Schorowany książę, o którego istnieniu nikt nie wiedział. Rytuał siedmiu bram uznano za początek wojny, lecz sprawca znikł, pozostawiając za sobą martwe ciała...