Była słaba.
Zbyt słaba, by podejmować tak okrutnie głupie decyzje. Kiedy już przedarła się przez zarośla, powoli traciła władzę w nogach. Słaba. Głupia i słaba. Powinna była zaczekać.Upadła na trawę, ignorując kolczaste pędy jeżyn, kaleczące skórę. Nerwowy śmiech wydostał się z jej piersi, gdy próbowała zaczerpnąć tchu. Przywarła do podłoża, nasłuchując. Szum wiatru. Szelest liści i trących o siebie gałęzi. Grupka małych zwierząt, których nie potrafiła rozpoznać, ale wyraźnie wyczuwała puls każdego z nich. Ani śladu śledzącej ją jednookiej demonicy. Czuła jak mrowienie w nogach przesuwa się coraz wyżej, powoli, lecz nieustępliwie paraliżując jej ciało.
Wydostanie się na Ziemię pochłonęło większość sił, jakie pozostały w niej po tysiącleciach pobytu na dnie Piekieł. Powinna była je oszczędzać. Nie mogła pozwolić sobie na tak nieprzemyślane wybryki, podczas kiedy i tak już traciła energię z każdym kolejnym dniem.
Ukazywanie się komukolwiek w tym stanie, w tak bezbronnej, łatwej do zniszczenia skorupie, było lekkomyślne. Idiotyczne. Słabe. Brzydziła się słabością. To było ryzyko, na które nie mogła sobie pozwolić. Zbyt wiele mogło ją to kosztować.Usłyszała dobiegający z pobliskich zarośli pisk szczura. Gryzoń spoglądał na nią niepewnie, wychylając łepek spośród liści. Uśmiechnęła się, wyciągnęła dłoń i resztkami sił przywołała zwierzę do siebie. Posłusznie, wbrew własnemu instynktowi, szczur ruszył w jej stronę. Próbował jeszcze szamotać się, podejmując bezskuteczną próbę ucieczki. Czuła jego przerażenie, kiedy zacisnęła szpony wokół małego ciałka. Ciepła krew chlusnęła na jej dłoń, gdy wgryzała się w jego tułów. Gryzoń wyrywał się i piszczał, ale było już za późno.
Jeśli chciała przeżyć, musiała znaleźć coś lepszego.
Odrzuciła martwe zwierzę na bok i zacisnęła powieki, dając sobie chwilę na dojście do siebie. Odrobina szczurzej krwi przywróciła jej jasność umysłu, ale nie była w stanie zapobiec słabości przejmującej panowanie nad jej ciałem.
Szczurze ciałko stawało się już zimne, kiedy dotknęła go ponownie. Przyciągnęła zwierzę bliżej i ostrożnie pocałowała martwy łepek, tchnąc w szczura ostatnie wiązki zimna, jakie jeszcze była w stanie uchwycić. Przez chwilę nic się nie działo. Nie była pewna, czy w ogóle jeszcze jest do tego zdolna.
W końcu szczur zapiszczał żałośnie, odzyskując życie. Skulił się, kiedy pierwsza fala bólu przetoczyła się przez jego ciało. Obserwowała, jak kości i mięśnie boleśnie przesuwają się pod skórą gryzonia, zmieniając swoje położenie. W końcu ze zwierzęcia nie pozostało już nic poza kępkami sierści i zestawem niewielkich pazurków rozsypanych wokół. Mały, nieco tylko większy od szczura demon siedział przed nią na trawie, gotowy do przyjęcia pierwszych poleceń.
Pogładziła go po pokrytej miękkimi łuskami głowie.Zdecydowanie potrzebowała czegoś lepszego. Wbiła szpony w podłoże i zaczęła się nieporadnie czołgać, ciągnąc za sobą pozbawione czucia ciało. Jeżynowe kolce boleśnie rozdzierały jej skórę, ale uparcie brnęła naprzód.
Nie mogła polować. Nie była w stanie, ale musiała się czymś żywić. Potrzebowała sił. W końcu przedarła się przez zarośla, aż do krzaków rosnących najbliżej budynku. Gdzieś za sobą słyszała świszczący oddech małego demona. Obrzuciła szybkim spojrzeniem okna, ale w środku było całkowicie ciemno. Zmusiła umysł do skupienia.
Czuła ją. Była tam, gdzieś w środku. Wciąż żyła.
Coś jednak poszło nie tak. Przemiana, pomimo znacznego upływu czasu, wciąż nie następowała. Nie była też w stanie ponownie dostać się do jej umysłu, jakby nagle coś go blokowało. Być może była zwyczajnie zbyt słaba, by atakować anioła. Zrobiła to źle. Lekkomyślnie. Wdarcie się do jej głowy mogło nie wystarczyć. Powinna była wyrwać jej serce i wychłeptać krew.