16.

27 5 1
                                    

Może i pomysł Gabriela nie był wcale tak głupi, jak mu się pierwotnie wydawało, ale niewątpliwie pozostawał niemal niemożliwy do zrealizowania.

- Nie mogę was wpuścić.

Gabriel uważnie obserwował jedną z urzędniczek Metatrona, zdeterminowaną, by ich powstrzymać. Idealna biel koszuli, porządnie wyprasowane ubrania, schludny wygląd - wszystko to denerwująco kontrastowało z ich własną, chaotyczną mieszaniną rozczochranych włosów, wygniecionych koszulek i rozwiązanych sznurówek. Nic dziwnego, że anielica nieustannie rzucała im niezbyt dyskretne, pełne pogardy spojrzenia, oceniając krytycznie ich wygląd.

- Tchórz - szepnął Michał gdzieś w tle, kiedy tylko urzędniczka odwróciła się do nich plecami. - Zaszył się w swoim gabinecie i będzie tak siedział do końca świata.

Gdyby urzędniczka odwróciła się nagle ponownie, zapewne ujrzałaby trzy wymierzone w siebie, równie pogardliwe spojrzenia - zarezerwowane wprawdzie dla Metatrona, ale ten najwidoczniej nie zamierzał się z nimi spotkać.

- Powinniśmy wcielić w życie mój plan - narzekał Rafał, wciąż nieco obrażony po spontanicznej burzy mózgów, w wyniku której odrzucili jego pomysł w pierwszej kolejności. - Porwijmy go, do cholery.

Michał rzucił mu tylko ukradkowe, podejrzliwe spojrzenie, szepcząc w międzyczasie do Gabriela:

- Dlaczego go ze sobą zabraliśmy?

Gabriel był jednak zbyt zajęty, by w ogóle to zarejestrować - kompletnie pochłonęło go głośne stukanie palcami w blat recepcji, w marnej próbie ponownego przyciągnięcia uwagi urzędniczki.

- Rafałku, twój plan również wymaga spotkania się z tym dupkiem - odparł, stukając nieco mocniej.

- Ah, no tak.

Cierpliwość anielicy powoli, ale całkiem widocznie, zaczynała się już kończyć.

- Jeśli stąd nie wyjdziecie, wezwę ochronę - obwieściła wreszcie zerkając na nich nieprzyjaźnie, jakby stanowili górę śmieci, które ktoś właśnie podrzucił jej na wycieraczkę.

- Ochronę? - uruchomił się Michał, śmiejąc się z niedowierzaniem. - Tak nas teraz traktujecie?

- Z pewnością nie ma takiej potrzeby, żeby wzywać kogokolwiek. - Gabriel kopnął go w kostkę gdzieś za recepcją. - Tylko pięć minut, nic więcej. Naprawdę musimy się z nim zobaczyć.

- Metatron jest zajęty.

- Czym? - wtrącił się Rafał. - Ukrywaniem się przed nami?

Parę minut później stali już przed budynkiem, dosadnie - i być może z użyciem niewielkiej ilości przemocy - wyproszeni za drzwi. Michał awanturował się jeszcze, jakby mogło to cokolwiek zmienić - lub chociaż nieco złagodzić upokorzenie, które dopiero co przyszło im przeżyć - ale nie było już odwrotu. Zamknięto im drzwi przed nosem.

Stojąc przed budynkiem, Gabriel zdążył jeszcze spojrzeć w górę tylko po to, by ujrzeć rozbawionego Metatrona, obserwującego ich z okna znajdującego się dwa piętra wyżej. Anioł uniósł powoli dłoń i bezczelnie im pomachał.

- Skurwiel - uznał Michał, a oni zmuszeni byli się z nim zgodzić.

Pozostawał jeszcze plan B, choć Gabriel nie sądził, by i on pozwolił im osiągnąć cokolwiek.

- Rafał ma rację. Porwijmy go.

***

L

ailah powoli zaczynała utwierdzać się w przekonaniu, że może jednak to całe życie pełne przygód nie jest dla niej. Że być może znajoma przewidywalność i komfort nudy były czymś, na co nigdy nie powinna była narzekać.

3666 dni heheOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz