Być może powinienem przestać dramatyzować co tydzień, że nie no, w tę sobotę to już na pewno się nie wyrobię, bo jednak klasycznie się wyrobiłem. Ale jakim kosztem (ʘᴗʘ✿)
Trigger warning na dziś: hetero scena z Luckiem oraz zwierzątko w stanie zombie.
___________________________________Wtorek.
Kalendarz wisiał na ścianie, niezmienny w swym okrucieństwie. Lailah wpatrywała się w zakreśloną niedbale datę, a jej ciało drżało w oczekiwaniu. Wtorek. Spróbowała przywołać niewyraźne szczątki wspomnień z głębin umysłu. Ból pojawił się niespodziewanie, wykrzywiając jej twarz.
Pamiętała, kiedy to się stało. Zmrużyła oczy, rozmasowując skronie. Spróbowała po raz kolejny. Stłumiony jęk wydobył się z jej ust, kiedy kłujący ból zaatakował ponownie, przedzierając się przez jej głowę jeszcze mocniej. Intensywniej.
Pamiętała, kiedy to się stało, tak. Nie wiedziała jednak co się stało.
Świadomość, że coś mogło się wydarzyć - coś, czego kompletnie teraz nie pamiętała - dręczyła ją nieznośnie. Miała przeczucie, że cokolwiek wydarzyło się tego dnia, nie było niczym dobrym.
Przesunęła wzrok na maszynę. Metalowe elementy, porozrzucane po pomieszczeniu. Skrzywione wskazówki liczników. Podniszczona rolka papieru, służącego do wydruku wykresów. Zamroczona pamięć podpowiadała jej, że maszyna miała z tym coś wspólnego. Lailah nie odważyła się jednak nikomu powiedzieć, że prawdopodobnie coś się stało. Że podejrzewa, że do czegoś doszło.
Być może powinna była to zrobić. Powiedzieć komuś. Przyznać się. Wyznać całą prawdę, a przynajmniej tę prawdę, którą sama znała.
Było jej wstyd. Było jej głupio.
Męczyło ją przekonanie, że zrobiła coś bardzo złego. Niewielkie, lecz ciążące na duszy ukłucie, że za jej amnezją kryje się coś jeszcze. Starała się o tym nie myśleć, lecz podświadome poczucie winy górowało nad wszystkim, co robiła.
Czuła się winna. Winna, choć nie potrafiła przypomnieć sobie, czym dokładnie zawiniła.
Jej ciało trawiła choroba, okrutna i nieustępująca, której źródła nie znała. Umysł nieustannie torturowany był poczuciem absolutnego chaosu. Pustką. Brakującymi elementami układanki, którą desperacko chciała ułożyć. Próbowała jeszcze nieśmiało odsuwać od siebie myśl, że może w jakiś sposób zasłużyła na te cierpienia.
Przez chwilę obserwowała pracę aniołów usiłujących złożyć na nowo maszynę. Jej części - powoli, jedna po drugiej - zaczynały wracać na swoje miejsce. Lailah drżała nerwowo, obawiając się, że ostatnia z nich ujawni całą prawdę. Przywróci jej pamięć. Jakby uruchomienie maszyny mogło naprawić także i ją samą.
Nieświadomość była męcząca. Nie była jednak pewna czy jest gotowa na to, co mogłoby przynieść ze sobą wypełnienie bolesnej pustki w jej głowie.
Wyciągnęła dłoń spod koca, którym była owinięta, wystawiając ją na słońce. Promyk wpadający przez okno nie był w stanie ogrzać jej skóry, choć wiedziała, że z pewnością niósł obietnicę przyjemnego ciepła. Jednak nic nie mogło przebić się przez chłód, który promieniował z wnętrza jej ciała.
Czasami to czuła. Coś prześlizgiwało się pod jej skórą, przyprawiając ją o ciarki. Jakby w jej ciele uwięziono wiązkę zimnego powietrza, które nie mogło się wydostać, powoli rozprzestrzeniając się coraz bardziej, wpełzając głębiej. Skóra, mięśnie, kości. Wreszcie i narządy. Wszystko to, powoli, stawało się lodowato zimne. Nie potrafiła się już rozgrzać.