Dziś: niezbyt mądre podejście do odwyków, radosna kleptomania Rafała oraz mini spoiler do wydarzeń prequelowych.
___________________________________Gabriel miotał się po mieszkaniu niczym rozszalały huragan, mamrocząc pod nosem niecenzuralne wyzwiska w kierunku bliżej nieznanego adresata. Razjel zastał go w tym stanie gdzieś pomiędzy pierdolonym pajacem, a zidiociałym chujem, nie do końca przekonany, czy aby na pewno powinien wchodzić do środka. Zatrzymał się w drzwiach, posyłając pytające spojrzenie Rafałowi, który obdarzył go wybitnie głupkowatym uśmieszkiem.
- A temu co się stało?
Rafał nie odpowiedział. Siedział przy kuchennym stole i obserwował całą scenkę z nieskrywaną, ale też niepokojącą fascynacją. Na wszelki wypadek Razjel wymacał utknięty za paskiem kieszonkowy scyzoryk, upewniając się, że nadal tam jest; i postąpił kilka kroków naprzód. Rafał uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Chyba udaje, że się nie przejmuje. Herbatki?
Dziwaczny serwis do herbaty, który na pewno nie należał do żadnego z nich, stał na stole obok Rafała.
- Wytłumacz mi to wszystko. - Razjel jeszcze raz obrzucił wzrokiem nietypową scenkę rodzajową i przysiadł się, nie do końca przytomnie przyjmując kubek od drugiego anioła. Różowe, maleńkie świnki spoglądały na niego radośnie z powierzchni ceramiki. Przez krótką chwilę gapił się w ich pozbawione życia, namalowane oczka, zanim udało mu się opanować. Postanowił dobrodusznie nie zadawać Rafałowi żadnych pytań odnośnie jego ziemskich wycieczek i potencjalnych kradzieży przedmiotów codziennego użytku.
- Spotkał Lucyfera - rzucił w końcu Rafał, kiedy Gabriel dramatycznie wcisnął twarz w poduszkę i zaczął krzyczeć.
To wyjaśniało... Cóż, prawdopodobnie wszystko. Razjel uśmiechnął się złośliwie. Nie widywał Lucyfera zbyt często, ale kiedy już miewał tę wątpliwą przyjemność, za każdym razem był głęboko zszokowany efektami ubocznymi przebranżowienia ich starego kumpla. Przynajmniej na tyle, na ile zszokować można było kogoś z razjelowym doświadczeniem zawodowym. Upadek zdecydowanie nie wszystkim służył.
- Oh. Wciąż są na siebie obrażeni? - spytał cicho, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że było to obrzydliwe niedopowiedzenie. Rafał spojrzał na niego jakby miał do czynienia z kompletnym debilem i Razjel musiał ugryźć się w język, by nie wypomnieć mu, że jest ostatnim aniołem, który mógłby rościć sobie prawo do takich spojrzeń.
Obserwowali upokarzający występ Gabriela jeszcze przez kilka minut, zanim wreszcie się zatrzymał. Podpierając się pod boki, wpatrywał się w sufit i głęboko oddychał, najwyraźniej próbując się uspokoić. W końcu usiadł naprzeciwko i jak gdyby nigdy nic, po prostu zmienił temat, rzucając pomiędzy nich przykrą, demoniczną bombę:
- Asmodeusz twierdzi, że to Bestia.
Rafał nieśmiało przesunął w jego stronę kubek, pokryty rysunkami maleńkich krów, pasujących do świnek. Razjel ponownie zdusił w sobie chęć zadania mu paru pytań, wracając do ważniejszych tematów.
- Bzdury - stwierdził bez większego zastanowienia, siląc się na swój klasyczny, złośliwy ton. - Gdyby to była Bestia, Piekło podniosłoby alarm jeszcze tego samego dnia. Czy Asmodeusz miał dla odmiany jakieś przydatne wiadomości?
Gabriel skrzywił się, ale kiedy się odezwał, zabrzmiał równie złośliwie.
- Prosiłeś, żebym podpytał o plotki. Chyba nie sądziłeś, że przyniosę ci pełen raport wywiadowczy zwędzony Samaelowi z biurka.
- Nie, ale to nieco... rozczarowujące? - Razjel wzruszył ramionami, upijając łyk herbaty. Smakowała nieco podejrzanie, ale była to kolejna rzecz, którą uznał za wartą przemilczenia. Dla własnego dobra, a także i dla dobra Rafała, gdyby okazało się, że anioł jednak coś przy niej majstrował i Razjel zmuszony byłby rozkwasić mu twarz.