18.

28 5 6
                                    

Bardzo chciałbym mieć jakąś sensowną wymówkę, ale obawiam się, że tym razem zwyczajnie poleciałem w chuja i nie chciało mi się sprawdzać rozdziału.
__________________________________

Drzwi na zaplecze otworzyły się nagle, wpuszczając do środka gwar dobiegający z wnętrza klubu. Asmodeusz uniósł głowę, uciekając tym samym od szczególnie drenującej jego cierpliwość inwentaryzacji i uśmiechnął się złośliwie.

- Dawno cię tu nie było - zagaił.

Rafał posłał mu bardzo rozczarowane - i, rzecz jasna, bardzo przeciągłe, by wzmocnić zawiedziony wydźwięk - spojrzenie, które jasno mówiło, że wizyta ta jest dla niego przykrą koniecznością.

- Bo jesteś, bez urazy oczywiście, pierdolonym konfidentem - mruknął.

- Rafał, sam się wygadałeś. Wystarczyło płacić czynsz.

- Dobra, dobra, wybaczam ci, nie przejmuj się. - Anioł uciął temat leniwym machnięciem dłoni, przysiadł się do Asmodeusza i wyciągnął notes ze starannie naskrobaną listą spraw do załatwienia.
Przez dłuższą chwilę milczał, więc demon powrócił do żmudnego zliczania butelek z alkoholem, pozostawiając go samego sobie.

- Potrzebuję czegoś - Rafał w końcu się odezwał. - Czegoś, hmmm, długiego i ostrego. Jakiś szpikulec, czy coś w tym stylu.

- Jak do szaszłyków?

Anioł zmarszczył brwi w wyrazie głębokiego niezrozumienia.

- Czym, do cholery, są szaszłyki?

- Mniejsza z tym. Długie, ostre. Dokładny opis szpikulca do szaszłyków.

- No, dobrze. To potrzebuję czegoś takiego - odparł Rafał bardzo zdecydowanie.

Asmodeusz odwrócił się i podejrzliwie mu się przyjrzał.

- Niby do czego, co?

Rafał nie odpowiedział ani słowem, ale wyciągnął niewielki - za to całkiem gruby i sfatygowany - podręcznik wypełniony po brzegi anatomicznymi rycinami, otworzył go na jednej z zaznaczonych stron i podsunął Asmodeuszowi pod nos.

- Lobotomia? - upewnił się demon. - Co ty, kurwa, planujesz?

- Spokojnie, to nie dla mnie.

- Wyobraź sobie, że to mnie w ogóle nie uspokaja.

Anioł zatrzasnął podręcznik ze stale rosnącym wyrazem rozczarowania na twarzy.

- Kto jak kto, ale ty powinieneś zrozumieć! Metatron twierdzi, że demony się na tym znają.

- Na lobotomii?

- Na leczeniu chorób umysłu.

- Z całym szacunkiem, Rafałku, ale trochę już dla ciebie za późno.

- Mówiłem już, to nie dla mnie! To dla Razjela.

- Razjela? - Asmodeusz roześmiał się z niedowierzaniem. - Co się, kurwa, stało Razjelowi?

- Cóż, bardzo się stara, żeby mnie przebić.

Poczucie satysfakcji uderzyło w Asmodeusza znienacka, nawet pomimo towarzyszącego mu, subtelnego ukłucia wyrzutów sumienia. Razjel był postacią szeroko znaną w Piekle i absolutnie nie była to popularność rozumiana w jakimkolwiek pozytywnym sensie. W pewnym kręgach informacje o jego niedyspozycji - niezależnie od tego, co mu się właściwie stało - mogły zostać sowicie opłacone.

I choć Asmodeusz nie miał w sobie zbyt wiele z konfidenta (wbrew opinii Rafała, oczywiście), starannie zakodował tę wiadomość w głowie, na tak zwaną czarną godzinę.

3666 dni heheOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz