Ze względu na to, że rozdziały 25+ mam bardzo wybrakowane (naiwnie myślałem, że będzie mi się chciało dokańczać je kiedy indziej - obrzydliwe kłamstwo), a mam w tej chwili zaledwie po kilkanaście minut czasu wolnego w ciągu dnia, rozdziały będą od teraz nieco krótsze. Dzięki temu nie ucierpi regularność publikacji, a przynajmniej tak sobie wmawiam.
Ostrzegam - nie mam już siły siedzieć dziś nad tym rozdziałem, więc wrzucam go tak, jak jest. Poprawię go do końca jutro.
______________________________W panice, która ogarniała jego umysł, stopnie wydawały się być nieskończone. Michał przeskakiwał ich po kilka naraz pędząc do mieszkania, choć dobrze wiedział, że pośpiech nic w tej sytuacji nie zmieni. Stało się. Było już za późno, żeby to cofnąć. Mógł co najwyżej podjąć rozpaczliwą próbę zminimalizowania strat, ale nic nie mogło zmienić faktu, że w zupełnie idiotyczny sposób dopuścili do sprowadzenia demona do Nieba. Pocieszała go jedynie świadomość, że był to demon w formie rannego ptaka, bo - hej, czy gołąb z przetrąconym karkiem, który całymi dniami nie ruszał się z miejsca, naprawdę mógłby sprowadzić na nich jakiekolwiek problemy?
Ostateczny werdykt pozostawał jednak taki sam. Sprowadzili do Nieba demona. I gdyby tylko wyszło to na jaw, nikogo by nie obchodziło, w jakiej konkretnie formie ten demon istniał. Demon to demon. A oni popełnili straszliwy błąd - i co gorsza, zrobili to zupełnie nieświadomie. Powinni byli się domyślić. Powinni...
Z chłodnych kalkulacji Michał został wytrącony poprzez twarde i zdecydowanie rzeczywiste zderzenie z czymś, co stanęło mu na drodze. Runął przed siebie, w ostatniej chwili zatrzymując się na ścianie, a przedmiot z którym się zderzył przekoziołkował boleśnie w dół schodów.
- Auuu - zawyła turlająca się po schodach przeszkoda, która miała zdecydowanie mniej szczęścia, zatrzymując się dopiero na półpiętrze. - Patrz jak łazisz, durniu!
Dla pewności Michał zszedł i szturchnął osobnika czubkiem buta, ale w głębi duszy wiedział, że to zbędny zabieg. Rozpoznałby Rafała z daleka, a w jego głowie wybrzmiewał nieco niepokojący wniosek, że z jakiegoś powodu poturbowanego Rafała rozpoznawał nieco szybciej, niż takiego o statusie cały i zdrowy.
- Rafał? - zapytał bardziej dla formalności, bo absolutnie nie wątpił w tożsamość przeklinającego go właśnie kumpla. - Musimy natychmiast pozbyć się tego gołębia!
- O matko - odburknął przerażony Rafał. - Razjel cię zaraził. Już po tobie, typie.
Anioł z obrzydzeniem odtrącił wyciągniętą ku niemu michałową dłoń, na wszelki wypadek odsuwając się nieco dalej, aż wreszcie wstał, niemal wtapiając się w pobliską ścianę.
- Trzymaj się ode mnie z daleka, rezerwuarze zarazków - rzucił tylko.
- Czyś ty zgłupiał? - zawyrokował Michał.
- Jeszcze trochę i również przestaniesz się odzywać - wyliczał niezrażony anioł. - A później zaczniesz gapić się beznamiętnie w ścianę. Tak właśnie będzie, ja już to znam. Widziałem na własne oczy!
- Rafał...
- Nie ma dla ciebie ratunku, stary druhu.
Głośne westchnienie wystarczyło, by przyciągnąć uwagę Rafała. Przynajmniej na pięć sekund.
- Rafał, ten gołąb to demon. - Michał powiedział powoli, powstrzymując się od wygłoszenia tego sylabami. - I naprawdę, ale to naprawdę, musimy się go natychmiast pozbyć. Rozumiesz, co mówię?
- Zabawny jak zawsze, co? - zakpił Rafał. - Od kiedy to gołębie mogą być demonami?
- Musisz przyznać, że jego stan zdrowia jest... cóż, powinien już być martwy. Gdyby był śmiertelny...