Rozdział 11

311 21 3
                                    


Rozdział 11

Sara

Wchodzę z mamą na Marywilską. Dawno tu nie byłyśmy, bo dojazd tu autobusem jest nie lada wyzwaniem.

Uwielbiam takie miejsca. Dużo ludzi, okrzyki sprzedawców zachwalających swoje produkty, zapach chińszczyzny, ogólny gwar. Hale na Marywilskiej może i nie maja tego klimatu jak kiedyś Stadion albo Bazar Różyckiego, ale przynajmniej nie pada nam deszcz na głowę, bo inaczej miałybyśmy mokre już nawet majtki. Jak to zwykle bywa, cały tydzień był piękny i słoneczny więc w weekend pogoda nadrabia i zapodała nam dziś istne urwanie chmury.

Przechodzimy przez początkowe stoiska z biżuterią i kosmetykami, im dalej tym więcej sklepów z ubraniami. Podchodzimy do stoiska z bielizną.

Miła ekspedientka od razu pokazuje mi biustonosze w moim rozmiarze.

Decyduje się na gładki biały i szary, po namyśle biorę też czerwony z koronką i pasujące do tego majtki. Biorę też kilka par zwykłych, bo większość tych co mam jest już poplamione od miesiączki, mimo że za każdym razem obiecuje sobie, że tym razem tego uniknę. Mama ogranicza się do jednego granatowego kompletu z koronki z maleńkimi cyrkoniami.

Odwiedzamy kolejne sklepy, ale głownie oglądamy. Mama kupiła sobie jedną śliczną, białą tunikę z różowo-fioletowym motylem. Mojego rozmiaru oczywiście nie było.

W końcu znajdujemy jeden ze sklepów, o których mówiła mamy koleżanka, czyli plus size, ale okazuje się że większość ubrań nadaje się do założenia dla starszej pani do kościoła, a nie dla młodej kobiety na randki. Idziemy dalej a mój humor, choć początkowo dobry psuje się coraz bardziej z każdym mijanym sklepem. Dochodzimy do korytarza z sukienkami wyjściowymi – ślubne, dla świadkowych, na Bal Maturalny.

- Może znajdzie się coś co wpadnie Ci w oko?

- Nie, nie mam ochoty powtarzać tego co było przed studniówka.

Poszłyśmy wtedy na Bazar Różyckiego, na Bakalarską, byłyśmy też w kilku galeriach, w niemal każdym sklepiku oferującym suknie, i nigdzie nie mieli niczego co pasowałoby na mnie za wyjątkiem garsonek dla 70letnich babć. Ostatecznie poszłam w prostej, czarnej sukience kupionej w lumpeksie, i zaraz po wróceniu do domu wyrzuciłam ją do śmieci, bo przez cały wieczór okropnie mnie gryzła, że już nie wspomnę, że wyglądałam w niej okropnie. Aż cud ze nikt nie wrzucił mnie na tiktoka, albo może i to zrobił, ale ponieważ go nie mam to nie wiem.

- Wtedy nie wiedziałyśmy, że tu też mają ładne suknie. Choć, popatrzymy.

Mijamy jeden po drugim aż zatrzymuje nas słabo mówiąca po polsku Chinka mówiąc coś co brzmiało jak „ładne ubranie" i „duże rozmiary".

Ręką przywołuje młodego chłopaka z zaplecza i ten na całe szczęście okazuje się znać polski doskonale.

- Dzień dobry, szukają Panie czegoś konkretnego?

- W sumie to nie, tak tylko oglądamy.

- Nieprawda – wtrąca się mama posyłając mi karcące spojrzenie – szukamy ładnej wieczorowej sukni dla mojej córki. Co pan zaproponuje?

Chłopak przetłumaczył to Chince, a ta od razu otaksowała mnie wzrokiem od góry do dołu i powiedziała coś do chłopaka.

- Ciocia nie wiele mówi po polsku, ale zna się na ubraniach jak nikt. Pokaże Pani suknie, które będą pasować, ja będę w razie potrzeby tłumaczył.

Jestem sceptyczna, i to bardzo. Mam ochotę wyjść, ale mama trzyma mnie mocno za ramię przeczuwając moją chęć ucieczki. Po chwili z zaplecza przychodzi ciocia z kilkoma sukniami na wieszakach.

Wiosna (+18) Zakończone (różnica wieku)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz