Rozdział 17

325 19 0
                                    


Rozdział 17

Sara

Poniedziałkowy poranek zaczyna się jak zwykle, z jednym wyjątkiem – jednocześnie nie mogę się doczekać wieczoru i boję się go. Napięcie powoduje, że chciałabym, aby Edward był ze mną już teraz, ale strach sprawia, że chciałabym odwlec nieuniknione.

Co, jeśli stwierdzi, że nie jestem w tym dobra? W końcu nie mam wiele doświadczenia poza kilkoma razami, podczas których marzyłam o skończeniu aktu zanim się nawet na dobre zaczął. Owszem, czułam, że jest podniecony podczas naszych pieszczot, ale co, jeśli okaże się, że to dla niego za mało? Co, jeśli widok mojego ciała sprawi, że on jednak się rozmyśli? Wiem, na kilometr widać, że nie jestem jedną z tych płaskobrzuchych dziewczyn, ale w ubraniach nie widać cellulitu, luźnej skóry na brzuchu i tych kilku rozstępów, których się dorobiłam na piersiach. Co, jeśli to wszystko go odrzuci? Chyba nie zniosłabym takiego wstydu i poniżenia.

Zostaje też jeszcze jedna kwestia – co, jeśli znów nie będę się czuła podczas stosunku dobrze? Co, jeśli będzie powtórka tego co było z Maćkiem? Dotychczas Edward wykazywał zupełnie inny poziom pieszczot, ale przecież Maciek też na początku ich znajomości był inny.

Im więcej o tym wszystkim myślę tym bardziej mam mętlik w głowie i obawiałam się, że nadmiar skończy się jak ostatnio załamaniem.

Muszę wyjść z domu.

Mama szykuje się na grilla. Jest zamknięta się w łazience i pewnie prędko z niej nie wyjdzie. Przez drzwi mówię jej ze wychodzę do Sklepowiska i niedługo wrócę.

Pogoda jest cudowna – słońce, ciepło, lekki wiaterek. Zakładam cienki, zapinany za guziki sweter, biorę torebkę z portfelem, telefon i idę na przestanek autobusowy.

W sklepowisku można znaleźć praktycznie wszystko – od używanych ubrań, przez zabawki, meble, porcelanowe figurki, zastawę stołową aż po dywany i obrazy. No i oczywiście moje ulubione – książki. To głównie dzięki temu sklepowi dorobiłam się ich tak wiele. Zakup nowego tytułu w księgarni to wydatek przynajmniej dwudziestu złotych, ale najczęściej w okolicy czterdziestu, podczas gdy tutaj ceny, w zależności od stanu książki wąchają się między dwa a dziesięć złotych. 

Najpierw pochodzę do swojego ulubionego działu fantasy i od razu wpada mi w oko „Malowany Człowiek". Według opinii ta seria jest świetna i od dłuższego czasu polowałam na choć jeden tom, ale niestety ceny są zaporowe. Z kolei w bibliotece jest niekończąca się nigdy lista osób zapisanych do jej wypożyczenia. Zerkam na ostatnią stronę, kosztuje tylko dziesięć złoty. Jest już moja. Przeglądam kolejne tytuły i wpadają mi w ręce jeszcze dwie inne książki, które mogą się okazać być dobre i je też postanawiam kupić.

Idę w stronę kasy, gdy w oko wpada mi mały porcelanowy słonik z trąbą do góry. Babcia zawsze mówiła, że każdy powinien mieć w domu takiego słonika, na szczęście. U Edwarda żadnego nie widziałam.

W pierwszej chwili biorę słonika, ale kilka sekund później nachodzą mnie wątpliwości – nie wypada chyba kupować komuś prezentu w sklepie z używanymi rzeczami, tym bardziej że bransoletka na mojej ręce na pewno nie kosztowała trzy złote. Ja i mama zwykle właśnie w takich miejscach kupujemy sobie różne figurki, doniczki i inne pierdoły którymi mamy zastawione mieszkanie, ale to co innego.

Z drugiej strony recykling jest w modzie a Edward mówił, że stara się żyć ekologicznie.

Ostatecznie decyduje się na figurkę i płace za wszystko przy kasie prowadząc krótką rozmowę, z ekspedientką która mówi, że w przyszłym tygodniu mają mieć nową dostawę książek. Zapisuje w pamięci informacje, dziękuje i wychodzę ze sklepu, gdzie od razu natrafiam na Gosię.

Wiosna (+18) Zakończone (różnica wieku)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz