Epilog

195 15 2
                                    

Wąskie korytarze szpitalne przeszywały dźwięk moich przeraźliwych krzyków, gdy Darren pędził z wózkiem jak wóz cyrkowy, a ja desperacko trzymałam się za brzuch, krzycząc, że nie chcę jeszcze rodzić.

-Musimy się dostać do sali! - krzyczał Darren, ignorując moje protesty.

-Nie tak szybko! Chcę wrócić do wesołego miasteczka! - Wołam do Darrena. Nagle odchylam się do tyłu spostrzegam Christiana, który biegnie za nami na oślep ledwo nie zgrabnie skręca w naszą stronę, trzymając ogromnego misia.

-To zbyt za szybko!

-Christian! - krzyczę, a on szybko znajduje się obok mnie chwytając moją dłoń, uspokajając:

-Jestem tutaj, kochanie.

-Przecież to za wcześnie! Cesarka miała być za dwa tygodnie! - W międzyczasie ból wraca z jeszcze większą siłą.

-Aaa!! - Krzyczałam, czując ból wręcz rozdzierający mnie na strzępy.

Nagle zahamowaliśmy a Darren pędzi krzycząc, w poszukiwaniu mojego lekarza.

Christian nagle klęczy przede mną, trzymając moją rękę.

-Spokojnie, weź głęboki oddech - mówi, ale ja łapie za jego kawałek marynarki, krzycząc, że nie będę tego robić.

-Nasz syn za szybko chce wyjść!

-Mówiłem że to dla ciebie zbyt dużo adrenaliny na wesołym miasteczku - przypomina mi.

-Ale chyba trochę za bardzo dałaś się tam ponieść.

-AAA! Zaraz zacznę rodzić! - Ponownie krzyczę z bólu, pytając gdzie Mia.

-Spokojnie, wszystko będzie dobrze. -  zaczął mnie uspokajać  patrząc blado i niepewnie, jakby próbując znaleźć rozwiązanie w tym wszystkim. Co chwilę powtarzał  "Weź głęboki oddech" lub "Wydech, wydech!"

W tym momencie nadchodzą Edward, ciocia i nasza córeczka, trzymając niebieskie balony, próbując mnie uspokoić.

Każdy coś mówił, ale z bólu nie mogłam się skupić.

Nagle spostrzegamy wszyscy Noaha, który niesie tort, co wprawia nas wszystkich w zdziwienie.

-Tort, balony, miś... Musimy udekorować pokój! - krzyczy Mia radośnie dodając że będzie miała braciszka.

Christian nadal stara się mnie uspokoić, sam oddychając równo i przypominając, że wszystko będzie dobrze.

- Uuhh!! -Jęczę, coraz szybciej łapiąc oddech, ściskając dłoń Christiana z całych sił.

-To wszystko przez ciebie - mówię, patrząc mu prosto w oczy po czym klepnęłam go w ramie, a on jedynie starał się ukryć swój uśmiech.

-Spokojnie, kochanie, nic złego się nie stanie. Zaraz przyniosę ci dużo misiów na salę i kupię ci całe wesołe miasteczko - uspokaja mnie.

Zaskoczona patrzę na niego i próbuję go zrozumieć:

-Christian! Nie potrzebuję całej sali pełnej misiów jak na meczu, musisz być przy mnie - powiedziałam, łapiąc powietrze.

Nagle lekarz biegnie w naszą stronę, a za nim pędzi Noah, trzymając w dłoniach plastikowy kubek wody.

-Zabieramy cię! - krzyknął lekarz, łapiąc mój wózek i popędzając w kierunku sali porodowej. Christian trzymał się blisko, śledząc nasze ruchy.

Gdy sunęliśmy w korytarzach szpitala, gdzie światło dzienne mieszało się z neonowym światłem, nie mogłam się oprzeć impulsowi, by zapytać go.

-Christian - zacząłem, starając się złapać jego wzrok.

-Jak bardzo mnie kochasz?

Spojrzał na mnie z natychmiastową odpowiedzią w oczach: - Ponad wszystko.

Uśmiechnęłam się, czując się uspokojona jego słowami.

-Ja też cię kocham.

Wąskie korytarze szpitalne zdawały się skręcać i wić wokół nas, jakby próbując opóźnić nasz nieunikniony los. Moje ręce trzęsły się, gdy zacisnąłem dłonie wokół krawędzi wózka, próbując zapanować nad nerwami. W końcu dotarliśmy do sali operacyjnej, gdzie personel medyczny już na nas czekał.

Lekarz szybko przejął kontrolę nad sytuacją, kierując mnie na łóżko i przygotowując się do nadchodzącej cesarskiej operacji. Christian nie opuszczał mojej strony, trzymając moją dłoń w swojej i dając mi wsparcie w najtrudniejszych chwilach.

Nagłe bóle skurczowe przemieniały się w intensywną walkę, ale za każdym razem, gdy spojrzałam w jego oczy, czułam motywującą siłę miłości. Nasze serca bijące razem, w rytmie nadchodzących kontraktów, dawały mi siłę, by wytrwać.

W końcu, gdy ostatnie chwile napięcia ustąpiły miejsca spokojowi, ujrzałam naszego syna, który został delikatnie położony w moich ramionach. Widok jego maleńkiego ciałka sprawił, że cały ból i wysiłek tej chwili stały się zupełnie nieistotne.

Patrząc na Christiana, którego oczy lśniły ze szczęścia i dumy, wiedziałam, że nasza miłość przetrwa wszystko.

***

Nasz ogromny ogród tętnił życiem, wypełniony wonią róż i śmiechem naszej córeczki, która zbierała kwiatki, by uczcić pamięć swojego ukochanego chomika. Przejęta jego stratą, wciąż cieszyła się obecnością swojego nowego braciszka, który był dla niej źródłem radości i pocieszenia.

Gdy usiadłam obok niej, Mia położyła delikatnie kwiatki na ziemi, pytając, gdzie teraz może być jej ukochany chomiczek. Tłumacząc jej, że teraz jest w niebie i zawsze będzie przy niej, uświadomiłam sobie, jak wiele mądrości i czułości może być w sercu dziecka.

Mia uśmiechnęła się, mówiąc, że jej chomiczek był dobrym przyjacielem, ale teraz ma swojego braciszka, którego mocno kocha.

Wypowiadając te słowa dumnie, dodała, że teraz nie będzie musiała dzielić się swoimi zabawkami, bo chłopcy raczej nie lubią lalkami. To rozbawiło mnie, a ja przytuliłam ją mocno do siebie, czując się pełna miłości i wdzięczności za naszą rodzinę.

Nagle nasze spojrzenia padły na Christiana, który stanął przed nami, trzymając w ramionach naszego małego synka. To był dla mnie niezwykły widok, widzieć ich oboje w takiej czułej chwili. Christian, ubrany w dres i podkoszulek, karmił synka butelką z mlekiem, uśmiechając się do nas szeroko.

-Moje panie, co was tak długo nie ma? - zapytał z troską w głosie. - Zaczynałem się już martwić.

-Kładłam kwiatki na grób mojego chomika! - odpowiedziała Mia, a ja podniosłam się na nogi, patrząc na nich oboje z radością.

-Nawet nie wiesz, jak bardzo mam ochotę płakać ze szczęścia, patrząc na nasze dzieci - powiedział Christian, spojrzawszy na mnie. Następnie dodał:

- Kochanie, chyba czas planować nasz ślub? - zapytał, patrząc na mnie z miłością w oczach.

To był dla mnie moment jak z bajki, kiedy patrzyłam na niego. Wiedziałam, że nasza miłość zdoła pokonać wszystkie przeciwności. Przynajmniej tak bardzo tego pragnęłam.

Miałam nadzieję, że jego demony już nie powrócą i że nigdy więcej nas nikt i nic nie rozłączy. Jednak wciąż niepokoi mnie fakt, że Christian chciałby wrócić do Los Angeles.


KONIEC.

ciąg dalszy nastąpi.

Niedostępna dla niego  #2 [UKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz