☆ ⋆ ❶ ❝Szatańskie nasienie!❞

721 35 55
                                    


──── ✧《✩》✧ ────

— Co ty próbujesz uzyskać, co?

— Nie wiem, co pan ma na myśli. Chciałem być miły, więc przyniosłem panu sąsiadowi ciasto. Naprawdę jest takie nie dobre? — próbowałem rozluźnić atmosferę jakimś żartem, ale ten facet to chyba na poważnie jakiś psychol.

— Janek, w co ty, kurwa pogrywasz. — powiedział ewidentnie zirytowany.

— Naprawdę nie ma potrzeby, by używać takiego języka. Nie mam pojęcia zielonego, o co panu chodzi.

Postanowiłem wyjść. Nie pozwolę się tak traktować, o nie! W dupie go mam (w dupie to go bedziesz dopiero miec) i te jego humorki! Ja poprostu chciałem być miły, tak, jak mnie mamunia uczyła!

— Janek, myśl choć raz.

— Wie pan co, nie mam ochoty na takie traktowanie. Smacznego ciasta, może pan sobie zostawić talerz. — powiedziałem i wstałem od stołu.

Planowałem dostać się do drzwi, ale przeszkodziła mi czyjaś ręka. No tak, nie czyjaś, a jakiegoś wariata z klatki! Czemu ja zawsze trafiam na takich ludzi..
— Panie, co pan? Proszę mnie puścić. Szczerze nie obchodzą mnie pana dziwactwa, nie mam z panem żadnego interesu! Jeśli pan ma jakiś problem, to gwarantuję, że jest pana własny! A teraz proszę mnie puścić do mojego domu!

— Bambi.... — Zmarszczył brwi.

Tylko jedna osoba tak mnie nazywała.

— Kiedyś to ty nie pozwalałeś mi wyjść z łóżka. A teraz co. Drzesz koty o byle co. — rzekł, po czym odsunął rękę. — Wcale się nie zmieniłeś.

Stałem jak słup soli. To nie mógł być on. Powinien być teraz w pięknej willi ze swoją żoną, ucząc się kwestii do nowego filmu.

— ....Zosiu, czy to ty??

──── ✧《✩》✧ ────

rok 1973

Właśnie jechałem sobie moim ukochanym wsiobusem do szkoły. Dobra, no, może nie ukochanym. Mamy bardzo mieszaną relację. Ale właśnie rankiem jest najlepszy, bo nikt normalny nie jeździ o 6.40 do szkoły, a mi to na rękę. Już się cieszyłem błogim spokojem. Tylko ja i mój kochanek, wsiobus. Niestety usłyszałem wrzask. Wrzask, który mógł należeć tylko do jednego durnia.

— PANIE, PAN LITOŚCI NIE MA? DO SZKOŁY SIĘ SPÓŹNIĘ.

Oczywiście, Alek, glizda jedna biegł, na autobus - spóźniony - jak zawsze. Spokojnie podszedłem do pana Stasia, z którym zdążyłem się już zaprzyjaźnić, przez minione lata i poprosiłem ładnie o poczekanie minutki. Pan Staś się zgodził. Ma się ten urok osobisty, co? Chodząca ameba weszła do autobusu.

— Jasiek, jak ty nie zostaniesz wzięty w niebiosa za twoją dobroć, to już chyba nie ma co się starać się tam w ogóle dostać. To chyba niemożliwe.

— Idioto. Jakim cudem bożym ty zawsze się spóźniasz?

— No wiesz, każdy ma swój talent. — powiedział dumny z niewiadomo czego Alek. — Poza tym to nie moja wina, że ten wsiobus jeździ tylko raz rankiem.

— Co ja z tobą mam, co?

— Samą przyjemność — wyszczerzył się głupio
W pewnym momencie zaczął coś paplać, a ja postanowiłem to zignorować. Alek był moim jedynym dobrym przyjacielem. Reszta klasy tworzyła jeden wielki cyrk na kółkach. Wiecznie się o coś kłócili.
— .... i słyszałem, że wywalili go z ostatniej szkoły.

𝐒𝐊𝐀𝐍𝐃𝐀𝐋! rudy x zośka ff.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz