✮ ⋆ ❶❹ ❝Miłością się klątwy leczy!❞

106 20 13
                                    



──── ✧《✩》✧ ────

Dziś nadszedł wielki dzień.

Po godzinach pracy na rzecz sztuki, trudnej nauce na pamięć swojej roli i kilku niedoszłych załamaniach, od których wzajemnie ratowaliśmy się z Jankiem, miał odbyć się wyczekiwany spektakl.

To było dla mnie zupełnie nowe doświadczenie, bo jako aktor filmowy wcześniej musiałem jedynie uczyć się krótkich kwestii, które mogłem sobie zapomnieć po nagraniu sceny. A teraz? Moja głowa parowała od słów, rymów i zachowania, jakie miałem odegrać na scenie.

Siedziałem właśnie na stołku, przed lustrem, w garderobie, szykując się do przedstawienia. Nakładając na twarz biały podkład, dzięki któremu upodobnię się do ducha, powtarzałem w myślach najbardziej problematyczne kwestie. Choć starałem się zachować spokój, to gdzieś w środku bałem się, że czegoś zapomnę.

Wszakże rola duszycy była najważniejsza i najobszerniejsza.

— No no no, ale z ciebie będzie piękna duszyca — pochwalił mnie z zadowoleniem Janek, który właśnie wszedł do środka.

Byłem ubrany w czarną zwiewną suknię z czarnego tiulu, z obcisłym sznurowanym gorsetem w pasie i długimi, falbaniastymi rękawami. Na nogach miałem czarne, siatkowe rajstopy i skórzane buty za kolano. Kruczoczarne włosy wyszczotkowałem tak, by wyglądały na lekko nastroszone.

— Oby moje wystąpienie też takie było — mruknąłem, unosząc wysoko brwi, by precyzyjnie nałożyć czarne cienie na powieki.

— Z twoimi umiejętnościami? Na pewno — uśmiechnął się, siadając obok mnie na drugim stołku. — Stresujesz się?

— Może trochę... ale jest to lęk przed nieznanym, to moje pierwsze poważne wystąpienie w teatrze. Myślę, że na scenie poczuję się już swobodniej. A ty? — odparłem, malując usta czarną szminką. Z zadowoleniem spojrzałem na rezultaty w lustrze. W sumie, wyglądałem teraz trochę tak, jak w moim nastoletnim okresie (nie licząc sukienki), tylko pomalowałem się mocniej i bardziej ekstrawagancko.

— Aj, uwierz mi... stresuję — przyznał się, wzdychając ciężko. Jego pozorny optymizm wyparował w mgnieniu oka. — Wiesz, to też ekscytacja, bo wystawiam moją sztukę w najprawdziwszym teatrze, to nie jest tylko takie sobie przedstawienie, to będzie szeroka publiczność, znawcy, krytycy... Ale jednocześnie martwię, że coś pójdzie nie tak, że coś nie wypalił....

— Daj spokój — machnąłem upierścienioną dłonią. — Oczywiście, że będzie cudownie. Bo będziemy tam my! Pokochają nas, zobaczysz — nachyliłem się i ucałowałem go w policzek.

— Ejejej! Ja tu zaraz miałem kogoś przyprowadzić, a ty mi tu ślady szminki na twarzy zostawiasz! — parsknął udając oburzenie, choć widziałem, że mu się spodobało.

— A kogo to masz zamiar przyprowadzić? — zaciekawiłem się.

— Zobaczysz. Zaraz wracam!

Nim obejrzałem się, a Janek pojawił się w garderobie z jakimś mężczyzną, który wyglądał znajomo. Bardzo znajomo.

— Maciek?

— Tadeusz?

— Maciek??

— Tadeusz???

— MACIEK?!?!?!?

— TADEUSZ?!?!?!?!?!

— MACIEK!!!!

𝐒𝐊𝐀𝐍𝐃𝐀𝐋! rudy x zośka ff.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz