Rozdział 37 - Prędkość

2.1K 152 139
                                    

Patrzyłam w nasze odbicie. Ja i on. Oboje zastygliśmy. Opuściłam trzymaną w dłoni broń i po prostu wpatrywałam się w niebieskie oczy, które uważnie śledziły moją reakcję. Zastanawiałam się, czy nie jestem już może po drugiej stronie chmur. To niemożliwe, że go widziałam, co więcej czułam. Jego delikatny, a zarazem silny dotyk upewniał mnie, co do prawdziwej obecności "ducha".

— Caio... — szepnęłam, kiedy odsunął swoją dłoń od moich ust.

Był równie zdziwiony moim widokiem. Kiedy nasze oczy się spotkały, na jego twarzy pojawił się promienny uśmiech. Byłam kompletnie skołowana, a kiedy pociągnął mnie do sypialni Dantego, po prostu za nim poszłam. Sytuacja była kuriozalna i nie posiadała żadnego racjonalnego wytłumaczenia.

— Inez. — Po jego policzkach zaczęły płynąć łzy prawdziwego wzruszenia.

Moje ciało drżało, a ja nie mogłam wyjść z szoku. To było zdecydowanie zbyt wiele emocji, jak na jeden dzień i jedną wykończoną osobę. Miałam ochotę jednocześnie rzucić mu się w ramiona i go odepchnąć przez okoliczności, w których się spotkaliśmy. W końcu znajdowaliśmy się w domu Dantego, a w mieszkaniu panował wielki bałagan świadczący o włamaniu. Do tego martwy pies...

Caio żył, stał przede mną z radosnym spojrzeniem, które całkowicie mnie rozczulało. Nie mogłam postąpić inaczej, wygrały uczucia. Stwierdziłam, że pieprzę wszystko, co jest wokół. Potrzebowałam schować się w jego silnych ramionach. Tak też zrobiłam, opierając głowę o jego tors. Słyszałam jego szybkie bicie serca i pełne ulgi oddechy.

— Tęskniłem — mruknął, całując mnie w czubek głowy.

— Ja też... — przyznałam, chociaż nie powinnam.

Staliśmy w mroku, przełamywanym przez światło księżyca, wpadające przez okno. Lekko oświetlało twarz mężczyzny. Na jego łuku brwiowym przyklejony był szeroki plaster. Miał dużego siniaka po prawej stronie w okolicy skroni i kości policzkowej. Jego szerokie ramiona były odsłonięte, dzięki temu, że miał na sobie jedynie czarną koszulkę bokserkę na ramiączkach. Mogłam przez to dostrzec kolejny szlak zasinień w okolicy jego obojczyka. Był jeszcze wyraźnie poturbowany, a mimo to wyglądał cholernie dobrze.

Caio delikatnie głaskał moje włosy, a ja chłonęłam jego zapach. Zapach, który kojarzył mi się z ciepłem domu, bezpieczną przystanią i beztroskim szczęściem. Jego bliskość znacząco mnie uspokoiła, chociaż bez wyjaśnień wcale nie powinnam tak na nią zareagować. Zebrałam wszystkie siły i odsunęłam się, żeby spojrzeć mu w oczy. Musiałam wziąć się w garść i dowiedzieć się, co tak właściwie się stało.

— Myślałam, że nie żyjesz... — Ściągnęłam brwi i wydusiłam rozemocjonowana.

— Taki był plan. — Kącik jego ust poszybował do góry, a ja zamarłam.

— Błagam Caio, wytłumacz mi, co się dzieje — mój głos był przejęty i dużo wyższy niż zwykle. — Dlaczego mi to zrobiłeś? Nawet nie wiesz, jak cierpiałam...

— Naprawdę? — Miałam wrażenie,.że wychwycił tylko moje ostatnie zdanie, a kiedy skinęłam głową, w końcu zaczął mówić. — To nie było wycelowane w ciebie. Vera i Dante obiecali mi, że przekażą ci, że wszystko ze mną w porządku.

Właściwie to przekazali mi tę informację bezbłędnie. To była moja wina, że im nie uwierzyłam. Kompletnie nie ufałam tym ludziom, przez co każde ich słowo stało się dla mnie kłamstwem. Spotkanie z salową tylko utwierdziło mnie we własnych urojeniach.

— Powiedzieli mi, że żyjesz, ale spotkałam pielęgniarkę, która... — Wzięłam głęboki oddech, próbując zebrać słowa.

— Powiedziała ci, że jest zupełnie inaczej. — Skonsternowany podrapał się po karku. — Musiałem się ukryć. To wszystko wymknęło się spod kontroli i stało się jednym wielkim polowaniem. Dlatego też nikt nie wie, że przeżyłem wypadek, nawet służba szpitala.

Anioły mieszkają w piekleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz