Patrzyłam w zbiór liter, które były bardzo bliskie mojemu sercu. Anni, czyli moja mama. Nie widziałam innego rozwiązania tej zagadki. Może chodziło o całkiem inną kobietę, ale ja miałam w tej chwili przed oczami najbliższą mi osobę. Świat na chwilę się zatrzymał, a ja z zapartym tchem, zaczęłam czytać pierwszy list.
3 lipca 2015
Droga Anni!
Piszę do ciebie z ogromną prośbą. Jak wiesz moje życie dąży do nieuniknionego końca. Choroba postępuje, a ja czuję się coraz gorzej. W ostatnim liście wspominałam Ci o Lili i problemach, przed którymi próbuje ją ochronić. Wiem, jak ważna jest dla ciebie ta dziewczynka. Wiem także, że jesteś jedyną osobą, na której mogę polegać w tej sprawie. Kiedy odejdę moja cudowna kobietka zostanie całkiem sama, a ja widzę jak bardzo jej źle. Chociaż każdego dnia, którego do mnie przychodzi ukrywa płacz, ja dostrzegam jak wiele ją to kosztuje. Oliveirowie są okropnymi rodzicami. Wiem, że ty byłabyś dla niej prawdziwym wsparciem, a ona będzie potrzebowała go jak nigdy dotąd. To najmądrzejsza istota jaką znam, ale żaden kwiat nie rozkwitnie bez miłości. Jest delikatna, naiwna i zbyt dobra. To nie są dobre cechy w zderzeniu z okrutnym światem. Rozumiem, jak wiele kosztuje cię cała ta sytuacja. Pokochasz ją, jak nikogo inny, jestem pewna.
Licząca na cud, Maria.
Odłożyłam papier i zamknęłam oczy. Ten list nie mógł być adresowany do mojej mamy, nie mógł... Gwałtownie zamknęłam szkatułkę i nieświadomie przejechałam po żłobieniu na jej zewnętrznej części. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z jego znaczenia.
AMVP
Anne Marie Valera-Prado
Cały mój świat legł w gruzach. Wiedziałam, że słowa mojej mamy nie były przypadkowe, ale nie spodziewałam się tego, że była tak mocno związana z całą sprawą. Ewidentnie świetnie znała babkę Liliany. W dodatku dopisek o tym jak bardzo zależało jej na nastolatce całkiem zbił mnie z tropu. Próbowałam się otrząsnąć, ale jak mogłam zrozumieć coś co nie miało zupełnie sensu. Mama nigdy nawet nie wspominała mi o Lilianie. Gubiłam się we własnych myślach. Z wielkim niepokojem sięgnęłam po koleiny list.
7 lipca 2015
Kochana Mario!
Zrobię wszystko, żeby Lili czuła się ze mną kochana i bezpieczna. Twoje opowieści o Oliweirach okropnie mnie przerażają. Bardzo żałuję mojej decyzji, ale nie mogłam postąpić inaczej. Nie wyobrażam sobie momentu, w którym cię zabraknie. Obiecuję trzymać rękę na pulsie i nie dać zagubić się mojej małej Li.
Ponownie musiałam odłożyć korespondencję, żeby to rozchodzić. Podeszłam do okna, za którym panowała prawdziwa wichura, świetnie odzwierciedlająca to co czuję. Moja mała Li. Po mojej skórze przebiegły ciarki. Mama nie wspominała w liście ani o mnie, ani o ojcu, jakbyśmy w ogóle nie istnieli. Poczułam ukłucie w sercu.
- Kim byłaś mamo? - szepnęłam.
W mojej głowie kłębiły się wątpliwości. Sprawa, która była mi obca, stała się najbardziej osobistą z jaką miałam do czynienia. Czułam, że każde kolejne zdanie będzie bolało tylko mocniej. Ponownie wzięłam do ręki list.
Wciąż pamiętam te wielkie szare oczy, które wpatrywały się we mnie z zaciekawieniem. Przysługa, którą jestem ci winna jest ogromna, więc myślę, że będzie to idealne wyrównanie rachunków. Przez długi czas zastanawiałam się, czy w ogóle jestem gotowa na bycie matką, ale życie doprowadziło mnie do momentu, w którym jestem tego pewna. Nie martw się Mario, twoja wnuczka nigdy nie zgaśnie. Czekam z niecierpliwością na kolejny list. Jeżeli nie przyjdzie, będę wiedziała, że to ten moment.
CZYTASZ
Anioły mieszkają w piekle
Romans[18+] Co jeśli wszystkie tropy prowadzą do nikąd? Wtedy do akcji wkracza Inez. Chłodna, opanowana, rygorystyczna Pani Prokurator o niezwykle niekonwencjonalnych metodach działania. Kiedy w jej ręce trafia kolejne śledztwo zupełnie nie spodziewa się...