Rozdział piąty część 1

28 7 0
                                    

Sophia

Smakuje jak alkohol wymieszany z papierosowym dymem. Jego język wślizguje się w moje usta, jakby robił to wiele razy. Nie wiem czy to przez wypite szybko whiskey mu ulegam, czy to on tak na mnie działa. Nawet go nie znam. Widziałam dwa razy w życiu, ale nie przeszkadza mi to w odwzajemnieniu pocałunku. Zaczynam się bać, że w momencie wejścia do tego domu odebrało mi rozum. Nie poznaję sama siebie. Jego jedna ręka sięga do mojej głowy, drugą mocniej łapie mi talię. Jest mi coraz goręcej, a przez ciało przechodzą ciarki. Czy to możliwe, że chcę całować go jeszcze i jeszcze? Na tą myśl, jak na zawołanie, słyszę huk. Odskakuje od Noaha jak poparzona, chodź na ciele czuję zimno. Rozglądam się dookoła i pierwsze co widzę to Liv. Wygląda jakby zbierała szczękę z podłogi. Nie wiem czy to reakcja na pocałunek, czy to co stało się w jego trakcie. Jestem cała mokra. Wstaję i patrzę na swoją bluzkę, bezskutecznie próbując strzepnąć z niej ciecz.

-Przepraszam - szepcze ktoś za mną, widocznie zażenowany tym co się stało.

Odwracam się, żeby zobaczyć do kogo należy ten głos. Na podeście siedzi rudy chłopak w okularach. Kojarzę go ze szkoły, jest młodszy od nas. Jego twarz przybrała kolor czerwieni, jaki ma na koszuli. Wokół niego leży rozbite szkło i kostki lodu, które musiały wypaść ze szklanek. Podejrzewam że jedna z nich wpadła mi w dekolt. Najwyraźniej się potknął. Powinnam powiedzieć mu, że nic się nie stało, pomóc wstać, może zebrać szkło. Zamiast tego wszystkiego, uciekam.

Nigdy nie byłam u Willa, dlatego nie potrafię znaleźć łazienki. Błądzę chwilę po domu otwierając każde drzwi po kolei. Mam wrażenie, że wszyscy na mnie patrzą i chcę się schować. W końcu odnajduję interesujące mnie pomieszczenie na końcu korytarza. Wpadam do środka i łapię za ręcznik. Moczę go lekko wodą i próbuje zetrzeć z bluzki pomarańczową plamę. Zdaje się, że to na nic. Rzucam ręcznikiem i patrzę w ogromne lustro zawieszone nad kamienną umywalką. Wszystko w tym domu jest wielkie, jak ego Willa. Moja szyja i policzki są czerwone. Włosy lekko odstają w miejscu, w którym Noah wplątał w nie rękę. Próbuje je szybko przygładzić. Kiedy stoję i wpatruje się w swoje odbicie, dociera do mnie jak bardzo się trzęsę. Biorę trzy głębokie oddechy, żeby się uspokoić. Nie wiem dlaczego drżę. Ze złości, że resztę wieczoru spędzę w poplamionych i mokrych ubraniach, a może z zimna, które czuję po tym wszystkim? Znam odpowiedź, ale nie chce się sama przed sobą przyznać. Wkładam rękę pod koszulkę i szukam w biustonoszu kostki lodu kiedy drzwi do łazienki otwierają się. Musiałam zapomnieć przekręcić klucz. Odwracam głowę i z przerażeniem widzę, że odpowiedź na moje pytanie weszła do pomieszczenia, jak gdyby nigdy nic i idzie w moją stronę. Przestaję oddychać, gdy jest ode mnie zaledwie trzy kroki.

-Czy mógłbym? - mówi i pokazuje na umywalkę.

-Mhm - robię krok na bok i orientuję się, że rękę nadal trzymam w staniku. Wyjmuję ją szybko.

-Nic ci się nie stało?

-Nie, wszystko w porządku.

Patrzy na mnie. Wzrok zatrzymuje na poplamionym topie. Sam też jest mokry. Odwraca się w stronę lustra. Jego biały t-shirt jest tak samo brudny jak moje ubranie. Odkleja mokry materiał od ciała i ściąga koszulkę. Zamiast wyjść, stoję osłupiała. W co on ze mną pogrywa? Na jego brzuchu i ramionach widać zarys mięśni. Jest szczupły, ale wysportowany. Patrzę jak próbuje sprać plamę mydłem. Pierwszy raz przyglądam mu się dokładnie. Jest przystojny. Tym razem jego blond włosy są idealnie ułożone. Błękitne oczy wpatrują się w strumień wody. Nagle na jego twarzy pojawia się grymas i marszczy czoło. Zerkam na jego ręce. Woda rozpryskuje się na około, mocząc jego przedramiona. Na jednym z nich, tym które sięgało do moich włosów, dostrzegam czerwień.

-Coś ci się stało - mówię cicho.

-To nic, tylko szkło.

Kiedy kolejna kropla spada na jego skórę, rozcieńczona krew spływa w dół, wprost na biały materiał koszulki. Musiał skaleczyć go ten chłopak kiedy upadał.

-Trzeba to opatrzyć.

-To nic.

Tyle, że ja go nie słucham. Otwieram szufladę pod umywalką z nadzieją, że znajdę tam apteczkę. Nie mylę się, jest. Rozsuwam zamek futerału wyjmuję płyn do dezynfekcji skóry i plaster. Sięgam po jego rękę. Łapię ją i przyciągam w swoją stronę. Chwytam czysty, ręcznik, który leży poskładany w koszyku na szafce i osuszam nim jego skórę. Nie patrzę na niego, ale czuję, że on przygląda się mnie. Biały materiał, staje się czerwony. Plaster nie wystarczy. Rozcięcie jest większe i głębsze niż myślałam, do tego rozcieńczona alkoholem krew nie przestaje ciec. Nie wygląda to dobrze. Prawdopodobnie ręka nadaje się do szycia.
-Chyba powinien zobaczyć to lekarz.
-Może obejdzie się bez tego - mówi, jak gdyby go to nie ruszało. Może whiskey wystarczająco mocno go znieczuliła. A może tylko gra twardego. Taka rana musi boleć.

-Znajdę bandaż, plaster nie wystarczy. Naprawdę lepiej byłoby gdybyś pojechał do szpitala.

Grzebię w apteczce i szukam potrzebnych rzeczy. Kiedy z powrotem odwracam się w jego stronę, chcę zobaczyć jego reakcję. Patrzy na swoją rękę. Odwraca głowę i uśmiecha się do mnie. Jego cera jest gładka, a rysy twarzy delikatne. Muszę oderwać od niego wzrok. Nie rozumiem dlaczego tak mnie onieśmiela. Nikt, nigdy tak na mnie nie działał. Ja, nigdy nie reagowałam na chłopaka w taki sposób. Otwieram bandaż i owijam nim jego przedramię, ale szybko robi się szkarłatny. Biorę drugi opatrunek i wiąże go mocno powyżej skaleczenia. Dopóki nie dotrze do szpitala powinno wystarczyć. Krzyżuję ręce na piersiach i patrzę na niego wyczekująco.

-Piłem, dlatego nie dostanę się tam dziś. Poza tym nawet nie wiem gdzie jest. Jestem tu nowy jeśli jeszcze się nie zorientowałaś. Noah Taylor.

Wyciąga w moją stronę prawą dłoń, ale ja nie podaje mu swojej. Ewidentnie ta znajomość zaczyna się w dziwnej, bardzo pokręconej kolejności.

-Wiem kim jesteś.

-Czyli się mną interesowałaś - bardziej stwierdza niż pyta szczerząc przy tym zęby.

Jeszcze czego. Widzę, że mają z Willem wiele wspólnego. Na przykład zbyt dużą pewność siebie.

-Na każdej imprezie jest ktoś kto przyjechał autem i nie pije - wracam do tematu, który uważam w tym momencie za priorytet. - Wystarczy znaleźć takiego.

A ja dobrze wiedziałam, kto nigdy nie spożywa wysokoprocentowych trunków. Może i spędzam dużo czasu w książkach i nie lubię imprez, ale ogarniam szkolne życie. Poza przypadkiem Noah Taylora, który skrył się w licealnej dżungli. Obeszłam z Liv wystarczająco dużo domówek i wiem, że Kevin, zawsze jest trzeźwy. Nie raz spędzaliśmy czas podpierając ściany i rozmawiając o wszystkim i niczym.

Łapię Noah za zdrową rękę i ciągnę za sobą. Otwieram drzwi łazienki i wpadam wprost na Olivie i Willa. Stoją zmieszani, starając się udawać, że właśnie tędy przechodzili. Oczy Liv wędrują na Noahem i otwiera je szeroko. Cholera. On nie ma na sobie koszulki. Nie wiem jakie wyobrażenia ma tamta dwójka, ale na pewno żadne z nich nie jest prawdziwe. Do niczego nie doszło. Nie licząc pocałunku w trakcie gry. Kręcę głową z przerażeniem, na znak że mocno się mylą.

-Nasza grzeczna Sophia.

-Zamknij się Will - cedzę przez zaciśnięte zęby.

Liv chyba wyczuwa moje zdenerwowanie, bo spogląda na chłopaka złowrogo. Jakby to miało cokolwiek dać. Will ma wszystko gdzieś i robi co chce. A jego kopia stoi za mną i próbuje zdusić śmiech. Czy to możliwe, że kilka godzin temu byłam największą przeciwniczką związku Olivii i Willa, a teraz sama zaczynam się wplątywać w podobną relację?

-Ty też się zamknij Noah - odwracam się w jego stronę. - I weź koszulkę od Willa. Idę znaleźć Kevina.

Wymijam wszystkich i odchodzę. Słyszę jeszcze jak przyjaciółka mnie woła, ale nie reaguję.

Miasto złamanych serc [W TRAKCIE EDYCJI]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz