Rozdział trzydziesty czwarty

32 7 1
                                    


Sophia

Moje serce wsiadło na największy rollercoaster w parku rozrywki. Tak duży jak ten w New Jersey. A ja mam dosyć tej przejażdżki, choć dopiero co się zaczęła

Ślub i wesele, pomijając stresujący poranek, gdy w drzwiach domu stanął Alexander i głupią wymianę zdań zainicjowaną przez Jasona na sesji, mijały całkiem spokojnie. Wykwintna kolacja, pierwszy taniec Olivii i Willa, który musieli ćwiczyć godzinami i wzruszające przemówienia rodziców. Co prawda, kiedy przyszła kolej na kilka słów ode mnie, musiałam wlać w siebie odrobinę alkoholu, co niekoniecznie spodobało się Alexowi, bo patrzył na mnie jakbym złamała co najmniej piąte przykazanie dekalogu. Tak czy inaczej, wszystko szło dobrze. Wręcz doskonale. Zabawa powoli zaczynała dobiegać końca, a Noah nie spełnił swojej groźby dotyczącej tańca ze mną, którą rzucił w moją stronę w pracy. I już miałam odetchnąć pełną piersią, odpuszczając wszystkie obawy godzimy usłyszałam pierwsze nuty melodii i poczułam jakby ktoś uderzył mnie pięścią prosto w brzuch. Z całych sił chciałam kurczowo trzymać się Alexandra, ale pieprzony Taylor podszedł w naszą stronę, a później zobaczyłam panikę w oczach Liv i wiedziałam, że nie mogę sprowokować kłótni. I tak wystarczająco nabroiliśmy podczas wykonywania zdjęcia i utrudniliśmy pracę fotografowi.

Pieprzony Taylor! Jak on mógł? Jakim prawem wrócił do naszych najszczęśliwszych wspomnień i spróbował poruszyć najdelikatniejsze struny w mojej duszy. Jakim prawem dotykał mnie w taki sposób? Delikatnie i z czułością. Jakim prawem pojawił się ponownie w moim życiu i próbuje naprawić przeszłość?

Siedzę na ławce z podwiniętymi pod siebie nogami, kawałek od wejścia do budynku, w którym odbywa się zabawa i nie mam pojęcia jak mam wrócić na salę. Straciłam na to ochotę. Zdjęłam buty, a jakbym mogła pozbyłabym się też sukienki, zmyła makijaż i wepchnęła pod koc, ukrywając przed światem. Wszystkie emocje, które teraz czuję przytłaczają mnie tak bardzo, że mam ochotę schować się i nigdy nie wychodzić.

-Wszystko ok? - Miejsce obok mnie zajmuje Liv. Rzuca mi na kolana moją torebkę, patrzy na mnie z troską i głośno wzdycha. - To tak jakbyś nie miała ochoty wracać jeszcze do środka. Nie musiałaś tego robić. Mogłaś mu odmówić, nie byłabym przecież zła jakby doszło między wami do sprzeczki.

Może i by nie była, ale nie chciałam być na językach gości, choć wiem, że część z nich ma teraz niezły temat do plotek.

-Ta piosenka leciała w restauracji, do której poszliśmy wracając ze szpitala - głośno wypuszczam powietrze z płuc. - Nie słyszałam jej od lat.

Przyjaciółka kiwa głową i łapie mnie za rękę, mocno ściskając. Ten mały gest znaczy dla mnie więcej niż wszystko inne. Liv milczy, dlatego mówię dalej:

-Tamtego dnia się w nim zakochałam, a on dziś to wykorzystał i jeszcze - drugą ręką sięgam do szyi i łapie za krople zawieszoną na łańcuszku - dał mi to. Najgorsze jest to, że nie jestem dzisiaj na niego zła. Jestem skołowana. Moje życie od kilku tygodni to jeden, wielki chaos. Dziejący dzień miał być spokojniejszy, a zamiast Eastona pojawia się Alex, który z samego rana podnosi mi ciśnienie, a później...

Olivia wytrzeszcza oczy i uśmiecha się dwuznacznie.

-Nie. Później mnie całuje, mówiąc że mnie chce i nie skrzywdzi.

-To faktycznie lepsze niż ta telenowela - Liv przywołuje słowa Jasona z sesji zdjęciowej i zaczyna się lekko śmiać.

Coś w tym jest. Czuję się jak w tasiemcach, gdzie jest milion wątków i sto zwrotów akcji w ciągu jednego odcinka.

Miasto złamanych serc [W TRAKCIE EDYCJI]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz