Rozdział dwudziesty szósty

30 7 0
                                    


Sophie

Ten tydzień mnie wykończy. Czuję, że psychicznie wysiadam. Obecność Noaha mnie denerwuje, pomysły Alexandra stresują, a do tego mam iść na bal charytatywny i robić za maskotkę. Jeśli podczas spotkania firmowego było dziwnie i krępująco, co będzie w sobotę?

Wstaję z kanapy i idę zrobić kawę. Jest siódma rano, mam jeszcze trochę czasu do wyjścia, ale nie mogłam spać. Moje myśli ciągle krążą wokół rozmowy z Noahem, o której wolałabym zapomnieć. „Kochałem cię, Sophie" nie mogę pozbyć się z głowy tych słów. Też go kochałam. Najmocniej na świecie, a później wyrwał mi serce. Najgorsze, że jego obecność zaczyna przypominać mi czas, kiedy byłam szczęśliwa, przypomina mi o wszystkim co utraciłam, że zgubiłam siebie gdzieś po drodze. Wpędza mnie to w jeszcze większego doła.

Sięgam po telefon i wybieram numer do taty. Dawno z nim nie rozmawiałam, a kiedy już do tego dochodziło, zbywałam go. Robi mi się smutno na samą myśl o tym.

-Hej - odbiera po pierwszym sygnale.

-Hej tato. Co u ciebie słychać? - pytam.

-Dobrze, jestem jeszcze w domu. Co u ciebie? Mało się odzywasz. Jak w pracy?

Nie wie nic, co się u mnie dzieje. Kiedyś opowiadałam o wszystkim, radziłam się, a później okazało się, że powiedziałam im o rodzinie Noaha i to zapoczątkowało koniec wszystkiego. W reakcji obronnej zamknęłam się i odsunęłam od siebie większość ludzi.

-Jest dobrze, ale czasami ciężko - skarżę się.

-Współpracownicy i szef są spoko?

-Większość pracowników tak, ale szef to choleryk. Wszytko musi być po jego myśli. Atmosfera w biurze, zależy od jego humoru - staram się mówić wesoło i zaśmiać, lecz brzmi to żałośnie.

-Co cię gryzie? Słyszę.

Jasne, że słyszy. On zawsze wie, wyczuwa mój nastrój będąc wiele kilometrów ode mnie. Wzdycham ciężko, zastanawiając się czy mówić mu cokolwiek, ale brakuje mi naszych rozmów podczas gotowania i jego rad.

-Noah Taylor jest fotografem w tej firmie. Alex, to znaczy szef - poprawiam się szybko - zatrudnił go kilka dni temu.

Czuję, że tata z tych dwóch zdań wyczyta więcej, niż powiedziałam.

-I boli cię obecność twojego byłego chłopaka - stwierdza. - Mówisz do szefa, który jest cholerykiem po imieniu? - pyta po chwili zaskoczony.

Wiedziałam, że to nie umknie jego uwadze. Wywracam oczami.

-Tak jakoś mi się powiedziało - odpowiadam szybko, nie powiem mu przecież o układzie, do którego zostałam zmuszona. - A Noah... Noah jest moim koszmarem. I ma odwagę po latach prosić o wybaczenie.

Oczami wyobraźni widzę, jak tata lekko się uśmiecha i myśli co mądrego może mi powiedzieć.

-Może za bardzo tkwisz w przeszłości, Sophia? Odpuść sobie i jemu.

-Tato, on mi złamał serce! - brzmię jak obrażone dziecko.

-Owszem, złamał. Nie każe ci się z nim spotykać ani przyjaźnić. Ale widzisz, każdego z nas złamano. Każda osoba, którą spotkasz w swoim życiu, zostawi po sobie jakiś ślad. Jedni cię zranią, a drudzy pomogą wzbić się w powietrze. Rany się goją, a blizny są lekcją. Nie da się w życiu zagarnąć tylko tego, co dobre, trzeba też upaść. Każda osoba, każda sytuacja sprawia, że stajesz się tym, kim jesteś, Sophia.

Milczę, zastanawiając się nad tym co usłyszałam.

-To trudne - mówię cicho, ocierając zaszklone oczy ręką.

Miasto złamanych serc [W TRAKCIE EDYCJI]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz