Rozdział trzydziesty piąty

47 8 2
                                    


Alexander

-Gdzie jest Soph? - wchodzę do gabinetu Eastona w poniedziałkowy poranek. - Nie ma jej u siebie. Muszę z nią pogadać.

Próbowałem dodzwonić się do niej przez cały wczorajszy dzień, ale nie odbierała. Nie chciałem jechać do jej rodziców w środku nocy, a w niedzielny poranek sprawy firmowe pilnie wezwały mnie do Atlanty.

-To ty spędziłeś z nią weekend. Jeśli zadajesz mi to pytanie, znaczy że mnie nie posłuchałeś i schrzaniłeś - mówi nie odwracając wzroku od ekranu i klikając w klawiaturę laptopa.

-Skąd ten wniosek?

-Bo nie powiedziała ci, że jest chora, nie będzie jej kilka dni i popracuje z domu. Czy jeśli wszytko byłoby ok, to nie ty powinieneś o tym wiedzieć pierwszy? - patrzy na mnie unosząc brwi.

Wzdycham ciężko i opadam na fotel naprzeciwko niego.

-Może i pewne sprawy poszły lekko nie tak. Pieprzony Taylor - mruczę pod nosem.

Storm wchodzi do gabinetu i siada obok mnie, opierając głowę na moim kolanie. Drapię go pomiędzy uszami.

-Niesamowite, że tak łatwo ci to przyszło. Jeden wieczór Alex. To był tylko jeden wieczór.

-Sprowokował mnie - bronię się.

-I co? Przywaliłeś mu, wywaliłeś go z pracy?

Kręcę głową.

-Powiedzmy, że pokłóciliśmy się o to, kto będzie z nią sypiał.

Easton wybucha śmiechem.

-Przy wszystkich?

-Mhm - kiwam głową.

-Jesteś głupszy niż mi się wydawało. Ale z drugiej strony zaskakują mnie twoje reakcje, jeśli chodzi o Sophie - brat odchyla się na krześle i zakłada ręce za głowę, a Storm na imię dziewczyny podnosi głowę do góry i zaczyna merdać ogonem.

-Nie ma Sophie, Storm - mówię do czworonoga, a on spuszcza pysk w dół zrezygnowany.

-Nawet ten kundel rozumie, że ta dziewczyna to ktoś wyjątkowy, baranie. Radzę wymyślić przeprosiny, chyba że masz ochotę pluć sobie w brodę do końca życia i oglądać jak Noah pierwszy ją przeprasza - Easton wskazuje ruchem głowy za mnie, na drzwi.

Odwracam się i widzę przechodzącego Taylora. Odruchowo zaciskam pięści, bo gdyby nie on nic by się nie stało. Jeśli nie poprosiłby jej do tańca i nie dotykał w taki sposób, delikatny i romantyczny, nie wściekłbym się aż tak.

-Skoro rozwiązaliśmy twoje problemy, to teraz trochę firmowych. Potrzebujemy szybko wyremontować dom na wyspie. Po pierwsze w miesiącach zimowych, będzie gorzej go sprzedać, a po drugie jest na niego chętny, proponujący sporo więcej niż będzie wart - kontynuuje Easton.

-Kto?

-Ojciec - odpowiada.

Dobrze, że siedzę. Czyli nie odpuści tak łatwo.

-Po moim trupie.

-Musimy sprzedać budynek, bo trzeba pokryć wszystkie koszty i zarobić. Może jeśli dostanie dom, da nam spokój - wzrusza ramionami brat.

-On nie daje spokoju, Easton. Wszystko co robi Adam, ma cel - stukam nerwowo palcami o kolano. - Muszę pomyśleć.

-To myśl szybko, bo będzie tu za godzinę - informuje mnie Easton.

-Odwołaj albo nie wiem co. Nie będzie mnie - podnoszę się powoli w górę. - Chodź Storm, jedziemy do Soph.

Na twarzy Eastona satysfakcja miesza się z niezadowoleniem.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 02 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Miasto złamanych serc [W TRAKCIE EDYCJI]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz