Rozdział dziewiętnasty

26 8 1
                                    




Sophia

Ostatnie trzy tygodnie, to rollercoaster nastrojów Alexandra Hilla. Jednego dnia ma ochotę roznieść biuro, a kolejnego jest spokojny, jakby nic się nie działo. Na pracownikach nie robi to wrażenia, Easton zazwyczaj odwraca to w żart, a ja muszę nauczyć się funkcjonować w tej firmie. Zastanawiałam się dziesięć razy, czy nie rzucić tej roboty, ale wygrywa rozsądek, który podpowiada mi, że słowa Liv miały sens. Siedzę więc całymi dniami przy biurku robiąc swoje i staram się unikać szefa, szczególnie po tym, jak odpyskowałam mu w kawiarni. Nie wiem, co we mnie wtedy wstąpiło.

Ten dzień zapowiada zupełnie inaczej niż wszystkie poprzednie. Alexander zarządził wyjazd na wyspę Tybee, w celu dokładnego obejrzenia domu, który kupił Easton. Na pewno ułatwi mi to pracę, bo na ten moment, mam do wglądu tylko kilka zdjęć i plan budynku. Martwi mnie jedynie fakt, że możemy nie wrócić na czas do Atlanty, a jestem umówiona z Liv i kilkoma innymi dziewczynami na wieczór. Przyjaciółka nie chciała typowego wieczoru panieńskiego, co mnie zaskoczyło, ale nie odmówiła kolacji i zabawy w klubie przy kilku drinkach.

Stoję pod budynkiem firmy i czekam, aż podjedzie Easton. Umówiliśmy się na czwartą rano, żeby nie tracić czasu na stanie w korkach. Mija kilka minut i zatrzymuje się obok mnie duże, czarne auto. Na miejscu pasażera siedzi Alexander. Ledwo go poznaję ubranego w sportową bluzę z kapturem i z nieogarniętymi włosami. Otwieram tylne drzwi i wchodzę do środka.

-Hej - mówię i zapinam pas.

-Hej, zdążyłaś się wyspać? - zagaduje mnie Easton.

Wstałam przed trzecią, żeby zdążyć się pomalować i dotrzeć na miejsce. Szczerze, jestem padnięta.

-Powiedzmy - odpowiadam.

-Nie zdążyła, ale przynajmniej jest - mruczy pod nosem Alexander.

-Nie zwracaj na niego uwagi, też się nie wyspał i okazało się, że nowy fotograf nie dołączy do nas. Liczyliśmy, że zrobi kilka zdjęć na wyspie do naszej dokumentacji i na socialmedia - tłumaczy brata Easton.

Ciągle mnie zastanawia jak oni funkcjonują. Alexander Jest szefem, ale podejrzewam, że zginąłby, gdyby nie Easton, który zawsze stoi obok i łagodzi sytuację.

Kiwam tylko głową, ale nic nie odpowiadam. Mężczyźni również milczą. Alexander zakłada na uszy słuchawki, a Easton skupia się na drodze. Ja wyjmuję tablet i biorę się za czytanie książki, którą niedawno ściągnęłam.

Dopiero gdy dojeżdżamy na miejsce, młodszy z braci rzuca:

-Kocham klimat Savannah i wyspy Tybee.

Ja też kiedyś go kochałam, ale gdzieś zgubiłam to uczucie i nie potrafię go odnaleźć.

-Tak, musi być tu cudownie - odpowiadam Eastonowi.

-Skoro tak kochasz to miejsce, mam świetny pomysł - niespodziewanie odzywa się Alexander. - Odkup dom od firmy i wszyscy będziemy szczęśliwi.

-Jest ci strasznie nie na rękę ten dom, a może nie dom, tylko potrzebujesz się do kogoś przypieprzyć - odpowiada mu brat.

-Nie przypieprzam się do nikogo - warczy Alex.

-Przypieprzasz do wszystkich, a powinieneś do siebie.

Siedzę i przysłuchuję się kłótni. Wyglądają, jakby mieli zaraz skoczyć sobie do gardeł, ale zamiast tego milkną i przestają zwracać na siebie uwagę.

Auto zatrzymuje się w tym samym momencie, kiedy rozlega się dzwonek mojego telefonu.

-Hej - odbieram nie zwracając uwagi na pozostałych pasażerów. I tak wszyscy wysiadamy z samochodu.

Miasto złamanych serc [W TRAKCIE EDYCJI]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz