XX

65 9 4
                                    

obudzilem sie z lekkim bólem głowy. nie powiem, było to dosyć frustrujace... rozejrzalem się po pomieszczeniu. znowu ten szpital. ile ja bym oddał żeby wrócić do czasów kiedy to jeszcze nie przebywalem tyle czasu w szpitalu. piekne czasy.

- kenma, witaj. widze ze się obudziłeś - powiedział głos. poznałem ten glos

- lev...? co ty tu... a no tak, dzwonilem do ciebie

- noo

- co tam...? - spytalem. wypadaloby. nie widzieliśmy się z 10 dni mniej więcej.

- jest w porządku. tylko wiesz co, kuroo dostał wyrok na 10 lat - gdy lev to powiedział to mnie zmrozjlo. jaki wyrok, jakie 10 lat?!

- czemu...

- no bo wiesz, mieli spore dowody na niego. nic nie dało się zrobić - odparł trochę przygnębiony lev i spuścił głowę. pokręciłem lekko swoją z niedowierzaniem. nie... to niemożliwe. kuroo trafił do więzienia? chwyciłem gazetę ze stolika nocnego. faktycznie, pisali o tym na pierwszych stronach. kuroo tetsurou - zaklamana żmija - tak brzmiał nagłówek... miałem ochotę zwymiotować ale się powstrzymałem. to byłoby obrzydliwe.... boze jaki ja byłem głupi, gdybym tylko nie robił afery o ten głupi telefon. przecież w domu miałem jedzenie tablet i kompa

nagle usłyszeliśmy dźwięk helikoptera.

- co to? - spytał mój rozmówca. imo trochę silly z jego strony ze nie wiedział. postanowiłem go zatem oświecić, już kiedyś zdarzało mi się słyszeć helikoptery. lubiłem ich potężnie brzmienie.

- to odgłosy helikoptera - wyjaśniłem spokojnie. aczkolwiek zanim lev zdążył mi odpowiedzieć to ktoś wskoczył przez okno, wybijając szybę. moje źrenice momentalnie się rozszerzyly gdy zobaczyłem tego jegomoscia. serce natychmiastowo zaczęło bic mocniej w mojej piersi a tętno przyspieszylo

- kenma! - kuroo krzyknął na cały głos przez co zwabił pół stada lekarzy. no nie powiem... słaba zagrywka

- co - spytalem. nie wiedziałem o co mu chodziło. i co on w ogole robił tutaj? przecież powinien być w więzieniu. chyba ze... nie, nie mógł być aż takim romantykiem. nie mógł uciec z więzienia żeby specjalnie mnie odbić ze szpitala... chyba ze... kurcze miałem spory mętlik w głowie. z zamyślenia wyrwał mnie odgłos kuroo

- chodz, musimy stąd spadać!

wtedy zrozumiałem o co mu chodziło. musielismy stąd spadać, ja musiałem. od razu rzuciłem się w stronę okna, za mna lev a kuroo rzucił sześcioma bumerangami w 23 lekarzy którzy utknęli w drzwiach bo nie mogli przejść przez swoją ilość. od zawsze wiadomo ze liczyła się jakośc, oni jednak widocznie tego nie rozumieli. hm... i to oni byli tymi wielkimi lekarzami? co za tumany... w każdym razie wskoczyłem na drabinę a później reszta i zostaliśmy wciągnięci do góry.

- to było dobre - powiedział bokuto. tego też dawno nie widziałem.

- no - kuroo powiedział dumnie i przybili sobje piątkę a następnie moj wielki kryminalista spojrzał na mnie. poczułem lekkie motyle w brzuchu ale szczerze? bałem się rozmowy z nim. nie wiedziałem czy nadal mnie lubi po tym wszystkim. to znaczy ta, przybył mnie ratować. ale mógł to zrobić tylko z poczucia odpowiedzialności. pozostała również kwestia dokąd lecimy. bo szczerze? nie chciałem żeby to były jakieś hawaje albo te podobne. wolałem wrócić do domu i odpalić sobie gre. brakowało mi tego od dobrych kilku dni. byłem żądny gier. postanowiłem się jednak otrząsnąć i skupić na kuroo. w końcu ryzykował wszystko żeby mnie uratować ze szpitala. ngl, to był czyn godny dobrego kolegi

- kenma ja... - nagle zaczal ale zanim zdołał cokolwiek jeszcze powiedzieć to oikawa kichnął. swoją drogą skąd się tu wzięła dwójka uczniów z liceum.... a zresztą nieważne, zapomniałem nazwy tej szkoły. w końcu ci dwaj nie odgrywali zbyt kluczowej roli w moim życiu, byli raczej nędznym tłem, niepotrzebnym dodatkiem, który tak naprawdę nie robił mi jakiejś większej różnicy. może brzmiało to niemiło, ale takie były fakty.

- o nie, spadamy! - powiedział awaryjnie bokuto. zmarszczyłem brwi. co mógł mieć na myśli?

- co, czemu - spytał kuroo, wyręczając mnie od zadania pytania. byłem mu dozgodnie wdzięczny. przez ten siedmiodniowy pobyt w psychiatryku moja fobia społeczna tylko się nasiliła. ale szczerze powiedziawszy miałem to gdzieś, nawet lubiłem swoja fobie. i wtedy właśnie... coś do mnie dotarlo. prawda uderzyła we mnie jak grom z jasnego nieba a wszystkie pytania zyskały odpowiedzi

- jesteśmy za grubi... - powiedziałem

wszyscy spojrzeli na mnie z trwoga. wszyscy wiedzieliśmy co to oznacza. każdy z nas byl tego świadom. ktoś musiał skoczyć. ktoś... musiał zostać poświęcony.

Zauważ mnie ♤ KuroKen ♤ Haikyuu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz