obudzilem sie, spojrzalem w sufit. no tak, ciagle bylem w szpitalu. jedyne co pamietam to to, ze... byl u mnie kuroo, gdy mialem operacje. czy to byl sen? chcial oddac mi telefon. postanowilem dzialac.
- pani pielegniarko
- co
- czy moglaby pani zawolac kuroo
- ok - po tych slowach odeszla. zostalem sam. jednakze nie to bylo najwazniejsze. chcialem dowiedziec sie prawdy. moze kuroo na mnie zalezalo i poszedl poszukac tego telefonu i mi go przynieść? spojrzalem za okno. padal snieg. nie wiedzialem dlaczego tak sie stalo, aczkolwiek nie martwilo mnie to. opatulilem sie ciepla koldra, czekajac na rozwoj wydarzen.
zachcialo mi sie jednak sikac. lekarz mowil, ze powinienem lezec kilka dni, w koncu moja rana na brzuchu mogla sie otworzyc. swoja droga czemu rozcieli mi brzuch? niewazne. wstalem i chwiejnym krokiem podszedlem do drzwi, z trudem je otwierajac. na poczekalni byl bokuto, hinata i czlowiek, ktorego nie znalem. bokuto gral w cos, hinata chyba mial drzemke wiec postanowilem niezauwazalnie isc do toalety.
- ej zatrzymaj sie - krzyknela pielegniarka, a ja zaczalem uciekac, skrecilem i nagle w kogos uderzylem, okazalo sie, ze byl to kuroo. odbilem sie od niego i juz mialem spasc na plecy na podloge, ale on mnie zlapal, obejmujac mnie. spojrzalem na jego twarz, zarumienil sie. chyba mial goraczke. teraz byla szansa.
- kuroo, czy to prawda, ze masz moj telefon
- prawda - przytaknal, nie puszczajac mnie. bylo to dziwne, ale w sumie niewazne.
- naprawde? nie klamiesz mnie?
- nie - powiedzial. poczulem tak zwane motyle w brzuchu, wreszcie zobacze swoj telefon... nie widzialem go tak dlugo... odetchnalem z ulga, odsuwajac sie od kuroo. wtedy wlasnie przyszla ta jędza
- prosze pana musi pan odpoczywac! - krzyknela pielegniarka, spojrzalem na nia
- nie - stwierdzilem z obojetnoscia, sa rzeczy wazne i wazniejsze - dobra kuroo, dawaj telefon - wyciagnalem dlon w strone kuroo, czekajac na to co ma nastapic, serce bilo mi jak szalone. on z kolei wyciagnal z kieszeni wspomniany przedmiot i dal mi go do reki. przytulilem swoj telefon, myslalem, ze sie usmiechne ze szczescia, jednak... nagle cos zrozumialem
- kuroo
- tak słucham?
- to nie jest moj telefon - powiedzialem i to byla niestety prawda. nigdy nie widzialem na oczy tego czegos.
- jak to... - spytal. wydawal sie byc przybity, ale ja mialem to gdzies. mial mi oddac moj telefon, co on sobie myslal?! zacisnalem piesc, mialem chec rzucenia tego scierwa, ale jakoś się powstrzymałem. postanowilem za to powiedzieć kuroo co o tym mysle.
- wiesz co?! jesteś fałszywy!
- ale...
- ale? kuroo, nie rozumiesz? oklamales mnie - nigdy nie sadzilem, ze kiedykolwiek tak bardzo podniosę glos, jednak w tym momencie musialem to zrobic. pielegniarka chciala mnie uspokoic, ale odsunalem sie od niej. wtedy przyszli bokuto i hinata.
- kenma? co ty tu robisz kenma! - krzyknal hinata i do mnie podbiegl, odepchnalem go jednak. znalazl sie drugi klamca...
- ty... przyrzekles, ze nie pozwolisz kuroo zblizyc sie do mnie
- ale chcial ci oddac telefon!
- tak. i oddal mi to.. - postanowilem pokazac mu telefon, ktory rzekomo mial byc moj - wiecie co? jestescie siebie warci. ale myslalem, ze pocalunek, ktory ci dalem byl symbolem tego, ze dotrzymasz slowa.
- jaki pocalunek - kuroo nagle sie ozywil.
- sraki - warknalem zly jak osa i usiadlem na siedzeniu dla poczekalni.
kuroo spojrzal z niedowierzaniem na hinate, ktory takze obdarzyl go spojrzeniem i zaczal energicznie potrzasac glowa na nie.
- nie wiem co to mialo byc, to bylo bardzo dziwne zajscie - odparl.
- calowaliscie sie... - rzekl kuroo, nie wiedzialem o co mu chodzilo. to nie bylo do konca tak, to byl przyjacielski... przeciez bym sie nie odwazyl tak na powaznie. nagle przyszedl lekarz i kazal sie wszystkim rozejsc bo robilismy zamieszanie a mi kazal wrocic do sali. nie zgodzilem sie, mialem juz dosc. ciągle coś ode mnie oczekiwali, że będe posłuszny i w ogóle. a ja chcialem tylko swój telefon. zawsze byłem opanowany i nigdy nie pozwalałem wyjść moim emocjom na zewnątrz, jednak dzisiaj... nie miałem po prostu siły trzymać wszystkiego w sobie. wszyscy po kolei mnie zdradzali... nie chciałem już w ogóle życ, było mi wszystko jedno...
- naprawde prosze sie rozejsc, robicie istny tłok na korytarzu - oznajmil znów lekarz, to stawało się już męczące, nie chcialem go słuchac.
- prosze pana, trwają powazne rozmowy, to nie pana sprawa - odezwal sie nagle bokuto, ktory stanal naprzeciwko lekarza. spojrzalem ukradkiem na kuroo, wpatrywał się w jeden punkt. o co moglo chodzic...?
- nie interesuje mnie to to jest szpital, a nie impreza - to slowa lekarza
- na imprezie sie nie dyskutuje o powaznych sprawach! - wtracil hinata, a ja poczulem, ze robi mi sie niedobrze. wstalem, zeby krew splynela mi do mózgu, jednak nagle poczulem, ze trace równowage, obraz mi sie rozmazal i runalem na ziemie. w mojej glowie rozniosly sie przerazliwe krzyki zebranych osob... tylko jednego krzyku nie bylem w stanie uslyszec. jedyną osobą, ktora nie krzyczała był kuroo...
CZYTASZ
Zauważ mnie ♤ KuroKen ♤ Haikyuu
Terrorkuroo od jakiegos czasu jest zakochany w kenmie jednak ten nie zauwaza uczuc drugiego gdyz gra w gry. pewnego dnia kuroo zabiera kenmie telefon...