XXI

54 8 9
                                    

slowa kenmy brzeczaly mi w uszach już od paru ładnych sekund powodując u mnie palpitacje serca. to w jakiej byliśmy sytuacji zawdzięczaliśmy samym sobie, ale szczerze powiedziawszy to nie chciało mi się teraz ponosić przez to konsekwencji. w końcu odzyskałem swoją miłość życia, a teraz miałem zginąć przez rozbicie helikoptera? to było wręcz komiczne! chyba że... nie. nie miałem zamiaru nikogo poświęcać, nie chciałem mieć nikogo na sumieniu. z zamyślenia wyrwał mnie urażony głos oikawy.

- za grubi? nie bądź śmieszny, ja na pewno nie jestem za gruby! - syknal z uraza w kierunku kenmy.

- spokojnie, pewnie chodziło mu o to że jest nas za dużo i helikopter nie jest w stanie udźwignąć takiej wagi - powiedział Lev, próbując załagodzić sytuację. no i bardzo dobrze, nie chciałem zmagać się jeszcze z takim czymś... w obliczu śmierci chłopa martwiło coś takiego? nonsens

- aha no okej~ to kto leci? bo ja na pewno nie - odrzekł dumny jak paw oikawa spoglądając na wszystkich po kolei, mierząc nas uważnie wzrokiem.

- gdyby to ode mnie zależało to wylecialbys od razu - wyznał szczerze iwaizumi, a jego towarzysz złapał się teatralnie za serce

- no chyba nie - powiedział, a iwaizumi westchnął ciężko. no tak, riposta oikawy była nie do przebicia, wyglądało więc na to że on na pewno nie wyleci, a szkoda, bo szczerze powiedziawszy też bym go wyrzucił. nie żeby to było coś personalnego, po prostu gość najzwyczajniej w świecie był dziwny. no i miał dziwny głos, podobny do Hisoki z HxH, nie polecam. z chęcią kontemplowałbym dalej, ale moje myślowe zmagania przerwał głos kenmy.

- nie żeby coś ale nie mamy za dużo czasu - mruknął cicho, a nas zmulilo.

nagle kątem oka zobaczyłem jak bokuto otwiera drzwi. nie... czy on...

- bokuto! - krzyknąłem na niego, co on sobie myślał, zamierzał skoczyć?! w odpowiedzi dostałem ciche westchniecie i naprawdę... naprawdę szokujące słowa.

- kuroo ja... wczoraj zjadłem kebaba...

nie wiedziałem co odpowiedzieć. inni również milczeli. zmarszczyłem brwi i wziąłem głęboki oddech.

- beze mnie...? - spytałem z uraza. byłem trochę zaskoczony. to znaczy tak, bokuto zdarzało się jeść kebaby beze mnie, mógłbym nawet powiedzieć że robił to nagminnie, ale zawsze... zawsze mnie o tym uprzedzał przez messengera, ewentualnie przez instagrama, gdy mess miał awarię. w każdym razie słowa sowy zwaliły mnie z nóg, dobrze ze siedziałem bo inaczej bym upadł, moje nogi drżały jak szalone.

- ta... po tym jak trafiłeś do więzienia to musiałem odreagować. jednak teraz wiem, że było to głupie. zawiodłem twoje zaufanie, a poczucie winy dręczy mnie od całej minuty, nie mogę już tak żyć - poinformował wszystkich bokuto, a reszcie rozszerzyły się oczy, w tym mi.

- żartujecie sobie tak? to tylko zwykly, durny kebab - powiedział iwaizumi, spoglądając na naszą dwójkę z politowaniem. nie wiedziałem co mam sobie myśleć o jego słowach, najwyraźniej nigdy nie był w prawdziwej przyjaźni

- zwykły kebab? zwykły kebab?! ten zwykły kebab to symbol naszej przyjaźni jakbyś chciał wiedzieć, nie wypowiadaj się na tematy na które nie masz pojęcia! - krzyknąłem zły jak osa, zdenerwował mnie ten chłop. co on w ogóle sobie...

- AAAAAAA! - krzyknął oikawa. faktycznie, zbliżyliśmy się tak mocno do ziemi, że az uderzyliśmy o podłoże. tyle ze...

- chłopaki! wyladowalismy na trampolinie! - powiedział szczęśliwy lev. ogarnęło mnie całkowite poczucie ulgi, poczułem się jak raskolnikow ze zbrodni i kary po przyznaniu się do winy.

wyszliśmy wszyscy z helikoptera. był cały i zdrowy, ale trampolina... no właśnie. ona nie miała tyle samo szczęścia, prawdę mówiąc przypominała bardziej płaszczkę niż samą siebie. no cóż, nie obchodziło mnie to, nie miałem zamiaru teraz zajmować sobie głowę takimi sprawami. musiałem wyjaśnić sprawy z bokuto.

- bokuto...

- kuroo ja...

- po prostu się pogodzcie - powiedział kenma i westchnął z rezygnacją. spojrzeliśmy na niego jednocześnie. jego słowa bardzo do mnie dotarly i w sumie to miał rację... moja ostatnia spirala nieszczęść spowodowana była ciągłymi kłótniami z kenma. nie zamierzałem robić powtórki z rozrywki, nie mogłem tak roztrząsać takich spraw. zależało mi bowiem na przyjacielu, nie na tak przyziemnej sprawie jaką był kebab. sam nie wierzyłem w to o czym myślałem, ale moje serce podpowiadało mi że jest to dobra droga.

- ok - powiedziałem uspokojony

- serio kuroo, serio mi wybaczasz? - spytał z nadzieją w oczach bokuto a ja skinalem głową i się pogodzilismy. symboliczny uścisk naszych dłoni został powitamy gromkimi brawami.

i wtedy nagle... coś się zmieniło. powietrze stało się jakby gęstrze, chłodniejsze. poczułem dreszcze na plecach, a moje włosy się zjeżyły. tylko co było nie tak? czyżby moja intuicja podpowiadała mi że coś było nie tak? zanim zdążyłem ostrzec moich towarzyszy, z domu przy którym staliśmy wybiegł jakiś typ. poznalem go jako tako, chyba nazywał się koganegawa.

- co wy zrobiliście z moją trampolina?! - krzyknął zrozpaczony i złapał się za głowę

- o nie... - powiedział bokuto. ja zmarszczyłem brwi. powinniśmy od razu uciec z miejsca zbrodni, żaden z nas nie chciał kłopotów.

- spokojnie, to nie nasza wina tylko helikoptera - odparłem bez zawahania, musiałem działać. jeżeli wezwalby gliny to byłaby kompletna sraka.

nagle stało się coś co wszystkim zmroziło krew w żyłach. ten chuj... wyciągnął bazuke. to był koniec...

- chłopie, odłóż te bazuke - powiedział ostrzegawczo iwaizumi i zaczął się do niego powolnie zbliżać. gość miał jaja, to trzeba było przyznać. miejmy tylko nadzieję ze nie przypłaci za to życiem

- odejdź ode mnie morderco! odejdź! - krzyknął koganegawa i wycelował w nas bazuka ale miał takiego cela ze strzelił w kierunku idącego chodnikiem sugawary. spojrzeliśmy na to w slowmołszyn. sugawara wyglądał jakby nie był niczego świadomy. nie dziwiłem mu się, w końcu to był atak z zaskoczenia. chciałem go ostrzec, cokolwiek. wiedziałem jednak ze to bez sensu, chłopak na naszych oczach miał stracić życie.

- sugawara!!! - krzyknął głos. nagle z krzaków wybiegł chlopak i... osłonil sugaware. wszystkich nas zamrozilo, słowa ugrzęzły nam w gardle a nogi odmówiły posłuszeństwa. wiedzieliśmy jednak że czegokolwiek byśmy nie zrobili to nie moglibyśmy już pomóc. zapadła grobowa cisza. tylko sugawara darł pizde. odwróciłem szybko wzrok. nie chciałem na to patrzeć. nie chciałem patrzeć na kapitana karasuno leżącego bezwładnie na chodniku.

...

Zauważ mnie ♤ KuroKen ♤ Haikyuu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz