XXIV

69 7 9
                                    


minęły 4 dni.

nie powiem, były one obfite w wiele doświadczeń. osiedliliśmy się w pobliskiej jaskini. było mega zimno, ale to nie zmusiło nas do oddania się w ręce policji. nienawidziłem tych gnoi.

siedzieliśmy właśnie w kręgu, przykryci sporą warstwa ubrań. iwaizumi i ja rozpalaliśmy ogień. nagle ni stąd ni zowąd akaashi się odezwał.

- wyjeżdźmy z kraju - powiedział poważnym tonem, skupiając wzrok na ziemi.

- ok - odpowiedzieliśmy mu i rozpoczęliśmy przygotowania. trzeba było kupić bilety, problem był jeden - dokąd chcielismy leciec? opcji było wiele: Francja, Nigeria, Meksyk... finalnie padło na Liechtenstein. nikt się tego kurwa nie domyśli, to był plan doskonały, eureka. nagle ni z gruchy ni z pietruchy dostaliśmy cynk. Daichi miał tego dnia pogrzeb. spojrzałem na ekipe.

- idziemy? - spytałem patrząc na nich po kolei.

- wypadaloby w sumie - powiedział iwaizumi na co oikawa przewrócił oczami. chyba nie podzielał jego zdania.

w wyniku głosowania okazało się ze pójdziemy na ten pogrzeb. głosowanie odbyło się anonimowo, ale ja już wiedziałem czyje były te dwa głosy, które nie chciały się tam udać. miałem to jednak gdzieś, więc zostawiłem ten temat, nie miałem ochoty ani czasu go drążyć. wyszliśmy z jaskini i pojechaliśmy na cmentarz. ryzyko było spore, ale szczerze? bez ryzyka nie ma fizyka. w każdym razie weszliśmy na cmentarz, Daichi był właśnie chowany. całe karasuno i najbliższa rodzina daichiego stali w bezruchu i wpatrywali się w trumne. niektórzy płakali, inni nie. postanowiliśmy złożyć kondolecje.

- składamy kondolecje - powiedziałem współczująco, podchodząc do karasuno i podając im dłoń. wszyscy spojrzeli na nas ze zdziwieniem.

- co jest, wy tutaj... - odezwał się zdziwiony hinata. jeszcze większe zdziwienie przeżył gdy zobaczył kenme - całego i zdrowego. miałem tylko nadzieję że się do niego nie zbliży. w końcu... calowali się już. jeśli myśleli że o tym zapomniałem to się grubo mylili.

jak się okazało karasuno było całkiem spoko i nie wezwali żadnych gliniarzy. to było spoko. zaprosili nas nawet na stype. jak można było się domyślić - zgodziliśmy się. byliśmy bardzo głodni. zasiedliśmy wiec do stołu i zaczęliśmy jeść.

- mm... ale dobra zupa - powiedział kpiąco tendou i wylał zupę.

- ...? - spytał ushijima z wahaniem.

- co ty odwalasz trepie?! wlewaj to z powrotem! - krzyknął zszokowany nishinoya. nie dziwiłem mu się, co to miało...

- nie - powiedział złowrogo tendou. miałem ochotę go uderzyć. karasuno przyjęło nas ciepło na stype, a ten co? marnował jedzenie i robił syf. jak mógł w ogóle wylać zupę pom. na biały jak śnieg obrus?

wybuchło drobne zamieszanie w wyniku pobrudzenia obrusu. wiedziałem jednak, że mnie to nie obchodzi więc wstałem od stołu i udałem się do toalety. jak się później okazało, mózg hinaty funkcjonował podobnie do mojego, więc szybko do mnie dołączył.

- siema... - powiedział ten rudy chłop, a ja posłałem mu side-eye.

- no cześć, cześć... tobie też nie chciało się słuchać tych sprzeczek?

- nie, po prostu zachciało mi się sikać - odparł szczerze i poszedł sikac. westchnalem tylko i zacząłem myć ręce, żeby zająć czymkolwiek myśli. ciszę przerywal tylko strumień hinaty i lecąca z kranu zimna woda.

wreszcie jednak skończył sikać. i dobrze. nie chciałem tak stać w ciszy, ale zagadywać go też nie zamierzałem. chciałem dać mu szansę, żeby mógł się skupić na bieżącym zadaniu.

- no... jak tam w ogóle? - spytal, podchodząc do umywalki i zaczął myć ręce.

- spoko.

- ta? a co z twoją relacja z kenma? poprawiła się?

zmarszczylem brwi na te słowa. musiałem się nad tym chwilę zastanowić. szczerze mówiąc to nie wiedziałem jak odpowiedzieć, bo nie wiedziałem co w głowie ma kenma. nie siedziałem mu w mózgu, nie znałem jego myśli...

- nie wiem, na pewno nie patrzy już na mnie z obrzydzeniem. o tyle dobrze - postanowiłem lekko zażartować, by rozluźnić atmosferę co mi się pomyślnie udało.

- HAHAHAHAHA, ok - hinata pokiwał głową z uznaniem i zamilklismy. cisza trwała z jakieś 3 minuty. w końcu usłyszałem ciche westchnienie.

- kuroo, słuchaj... co z tym telefonem kenmy? no bo on...

- wiem... wiem. schrzanilem. a telefonu dalej nie odnaleziono. zaczynam wątpić, że kiedykolwiek go jeszcze zobaczymy - wyznałem szczerze. to była prawda, ten telefon po prostu przepadł.

- aha. no i co zamierzasz? - spytal slabo. tego pytania się obawiałem. no, bo co... fakt, miałem w głowie pewne rozwiązanie, ale było ono dosyć kontrowersyjne. wiedziałem jednak ze czasem nie należy unikać odpowiedzi i po prostu wyjawić swoje prawdziwe myśli i uczucia. postanowiłem odpowiedzieć mu zatem prosto z serca.

- kupie mu nowy telefon - wypalilem i odwróciłem wzrok. hinata milczał przez chwilę.

- ...nowy telefon. zdajesz sobie sprawę co to oznacza, prawda? - powiedział stanowczo. tak, wiedziałem. oznaczało to przede wszystkim to, że kenma nie miałby już swoich starych zdjęć w galerii i musiałby na nowo instalować wiele aplikacji. wiedziałem, ze było to całkiem nie na miejscu, ale ja po prostu nie miałem lepszego planu.

- tak, ale wierzę, że kenma szybko zaznajomi się z nowym telefonem. fakt, był przywiązany do starego. ale nic nie trwa wiecznie, czasami warto wprowadzić zmiany w swoim życiu.

- masz rację. nic nie trwa wiecznie. nawet ten świat - powiedział hinata i pokiwalismy głową z uznaniem - dobra ja ide, pa.

- pa - powiedziałem, widząc jak wychodzi.

ja też postanowiłem wyjść, ale nagle usłyszałem jak drzwi jednej kabiny się otwierają. moje włosy stanęly deba. przez cały ten czas kenma był w kabinie! myślałem ze się powiesze...

- co tam robiłeś? - spytałem speszony, ale kenma mi nie odpowiedział. podszedł do umywalki i spojrzał w swoje odbicie.

- więc zamierzasz mi kupić nowy telefon... - zaczął nagle a mnie zaczęło mdlić. nie byłem jeszcze gotowy na tę rozmowę. wiedziałem jednak, że teraz kenma mi nie odpuści.

- kenma, ja...

- dziękuję...

to jedno słowo sprawiło, że moje źrenice się rozszerzyly. czy on mi właśnie... podziękował? był wdzięczny? chciałem już odpowiedzieć, ale nagle do łazienki wparował tsukishima.

- widzieliście gdzieś mój telefon? - spytał lekko zirytowany. ja i kenma spojrzeliśmy na siebie jednocześnie a następnie pokrecilismy głowami na "nie". skąd mogliśmy wiedzieć? tsukishima szybko wybiegł z łazienki. postanowiłem pójść za nim. gdy wyszedłem z łazienki na sali był obecny chaos. prawie każdy stał i zdawał się czegoś szukać. o co tutaj chodziło? kenma wyszedł za mna i stanął obok mnie. chciałem na niego spojrzeć, ale nagle ktoś potrącił mnie z bara przez co upuścił swoją torbe, która uderzyła w ziemie. spojrzałem na tego gagatka z wyrzutami.

- gościu, co ty - powiedziałem, ale przerwałem bo poczułem uścisk na łokciu. spojrzałem zdziwiony na kenme. jego oczy były pełne niedowierzania a palcem wskazywał na podłogę. spojrzałem we wskazanym kierunku. na podłodze leżała torba, a część jej zawartości wypadla na podloge. zawartości składającej się tylko i wyłącznie z telefonów. zawartości wśród której znajdował się... telefon kenmy.

Zauważ mnie ♤ KuroKen ♤ Haikyuu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz