Problemy?

232 5 0
                                    

Wstałam rano i wiedziałam, że ten dzień nie będzie kolorowy. Jak się obudziłam i zrobiłam swoją rutynę i nagle wszedł do mojego pokoju Vincent.
V: gdzie byłaś przez całą noc?- powiedział swoim strasznym głosem i patrzył się na mnie jakby za chwilę miał mnie zabić czy coś.
R: u siebie w pokoju, spałam.
V: Nie było Cię tam przyznaj się, Dylan był u ciebie w pokoju i Cię tam nie znalazł.
R: no to był ślepy, bo spałam pod kołdrą całą noc.
V: dobrze, pogadam z nim.
R: no okej.
I wszedł z mojego pokoju. W sumie to ciekawe czy uwierzy czy coś, ale stwierdziłam, że nie będę się przejmować tą sytuacją i pójdę do Hailie
R: Hej, co tam?
H: Hej, uczę się.
Akurat wtedy wszedł Will do pokoju.
W:cześć, co robicie?
H: ja się uczę
R: a ja przyszłam odwiedzić Hailie
W: to może brałabyś przykład z Hailie i poszłabyś się uczyć?
R: nie
W: chcesz pogadać z Vincentem? Jeśli nie to idź się ucz
R: już z nim rozmawiałam, a teraz stąd idę
Wyszłam i zamknęłam swój pokój na klucz, bo akurat znalazłam go w nocy pod jakimiś książkami i okazało się, że jest on do mojego pokoju.
Sto dni byłam czysta, ale chyba czas to zmienić. Wtedy kiedy miałam przy sobie bliskich było o wiele lepiej, a teraz jestem traktowana jak jakiś śmieć. To nie może tak dłużej trwać. Poszłam do łazienki i zaczęłam robić sobie kilka kresek na udach, na łokciach i pod bielizną. Jakie to super uczucie, którego dawno nie odczuwałam..
Poszłam i wytarłam sobie rany, a następnie się ubrałam. Założyłam długą bluzę oraz długie spodnie, był to normalny outfit, bo była zima, a z mojego natłoku myśli wyrwało mnie nieustanne pukanie do drzwi.
S:Halo Rozalia jesteś?
Na szczęście był do Shane, bo poznałam po głosie.
Otworzyłam mu
R: Hejka, tak, a o co chodzi?
S: Mogę wejść?
R: tak
S: po co się zamknęłaś?
R:pokłóciłam się z Will'em i chciałam spokoju.
S: a skąd masz klucze?
R: znalazłam, tylko proszę nikomu nie mów.
S: okej, ale nie rób tak więcej, bo jak Vincent to zobaczy to się wkurzy.
R: okej
S: ja już muszę iść, bo za niedługo będzie obiad, więc też przyjdź
R: oki
Szczerze to kiedy usłyszałam o tej uciecze to w sumie nie był to głupi pomysł. Skoro każdy miał mnie gdzieś to czemu by nie? A moim oczom nagle ukazał się znowu Vincent.
V: Cześć, przyszedłem sprawić co u ciebie.
R: okej, ale proszę nie zachowuj się jak jakiś ojciec, jesteś tylko moim bratem.
V: jestem twoim opiekunem prawnym i nie masz nic do podważania. Za chwilę jest obiad, więc zapraszam na dół.
R: okej
Cały dzień minął później spokojnie i w nocy stwierdziłam, że poczekam jeszcze chwilę, a noc spędziłam na słuchaniu muzyki, czytając książki i w tonięciu w kreskach oraz łzach..
——————••——————
Kiedy rano zeszłam na śniadanie okazało się, że będę chodzić do szkoły z Shane'm, Tony'm, Dylan'em i Hailie, ale na szczęście na inny kierunek.
Jak jadłam śniadanie przez przypadek podwinął mi się rękaw i zobaczyłam jak Tony się na mnie patrzył ze znaczącym wzrokiem. O kurde chyba to zauważył -pomyślałam.
Szybko dokończyłam zjeść i poszłam na górę. Szczerze byłam ciekawa czy Tony zareaguje, czy to po prostu zignoruje. Raczej myślałam, że to zignoruje, bo po co miałby reagować. Ogólnie chyba każdy kto ma problemy liczy potajemnie na pomoc, ale zależy od kogo, jakbym miała mówić o swoich problemach Vincentowi lub temu drugiemu to chyba wolałabym skoczyć z mostu. Stwierdziłam, że rany zakryję korektorem, bo może to trochę pomoże, a później pójdę się pouczyć. Podczas uczenia się po jakiś dwóch godzinach zapukał do mnie Tony.
T: hej, mogę?
R: hej, tak, co tam?
T: chyba wiesz po co tutaj przyszłem, chciałem spytać czy się tniesz, bo zobaczyłem niepokojące rany na twoich rękach.
R: nie no coś ty- prychnęłam, a te rany są po tym kiedy kiedyś byłam z przyjaciółmi i zacięłam się o karton haha
T: Aa okej, ale pamiętaj jeśli coś się dzieje to możesz przychodzić.
R: okii
-T: to ja już idę pograć z shane'm Paa
R: oki, Paa
Zastanawiałam się czy pójść do shane'a i tony'ego po pomoc. W sumie to co mi szkoda. Stworzyłam grupę z nimi i napisałam do nich
R: hej, pokój shane'a 00, okej?
T: ok
S: dlaczego spotkania są ciągle u mnie?
R: bo tak
I w sumie jedynie czekałam do tej godziny
————•23:50•————
Szczerze zastawiałam się nad tym czy iść do środka czy jednak pójść, ale raz się żyje, otworzyłam drzwi balkonowe..

Rodzina MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz