26. "Ufam ci"

56 10 0
                                    

Pov. Wooyoung

Siedziałem w domu i odrabiałem lekcje. Nie mogłem się w ogóle skupić. Cały czas coś mi szumiało w uszach. Jeszcze mnie ciało strasznie bolało. Wstałem od biurka i się rzuciłem na łóżko. Czemu mnie to ciało tak boli?

Tak wiem choroba, ale jednak... Miałem dość.

San do mnie zadzwonił. Nie chciało mi się odbierać. Jedyne na co miałem teraz ochotę to spanie. Nie mogłem usnąć.

Telefon mi przeszkadzał. A może to nie była winna telefonu.

Nie mam pojęcia tak szczerze. Odebrałem w końcu.
- Cześć, Wooyoung chciałem tylko sprawdzić czy dobrze się czujesz- powiedział.
- Huh? 
- No wiesz wczoraj chciałeś mi coś pokazać, ale jak tam szliśmy to zasłabłeś - odparł. Przypomniało mi się, że faktycznie tak było.
- Oh, racja... już się lepiej czuję - powiedziałem. Nie, nie czuję się lepiej. Chcę mi się wymiotować z bólu.
- To dobrze. Miałbyś problem jeśli bym do ciebie przyszedł? - zapytał.
- Nie, jeśli chcesz to przyjdź - odpowiedziałem.

Chciałem się nie zgodzić. Naprawdę nie miałem siły, żeby kogokolwiek przyjmować. Jednak nie chciałem by San zaczął się martwić. A odmówienie mu było by jedno znaczne z tym, że nie czuję się dobrze.

San przyszedł chwilę później.
Przytuliłem go mocno.

Tęskniłem za nim będąc szczerym. Niby nie widzieliśmy się jeden dzień, lecz... Wydaje mi się, że to jeden z objawów uzależnienia się od kogoś.

San się zaśmiał.
- Wow nie widzieliśmy się tylko jeden dzień, a ty lgniesz do mnie jakby to były wieki
- Nie wiem w czym problem - odparłem. Moje mięśnie lekko się rozluźniły. Ciało już nie bolało tak mocno.

Czasami czułem jakby był moim lekiem. Czułem się przy nim bardzo dobrze. Oczywiście nie zawsze sprawiał, że czułem się najlepiej na świecie, ale czasem czułem jakby brał ten ból odemnie.

- Chcesz może gdzieś wyjść? - zapytał. Czy chciałem? Nie za bardzo. Czy się zgodziłem? Tak, bo nie chciałem by się martwił.

Mam okropne podejście do życia wiem. Zdaje sobie sprawę, że czasem powinnienem faktycznie robić coś co jest zgodne z moją wolą. Tylko, że ja nie byłem w stanie. Zwyczajenie przejmowałem się bardziej tym by się nie martwili niż własnym komfortem.

Poszliśmy do galerii i pojechaliśmy do galerii. Jak już wspomniałem nie lubię autobusów, lecz z Sanem podróż tym środkiem transportu wydawała się przyjemniejsza.

Nie mogę  powiedzieć, że to najlepszy sposób na przemieszczanie się. Nigdy tego nie powiem. Uważam, że już chodzenie na piechotę jest lepsze. Jak nie muszę to autobusami nie jadę.

Wracając.

Przez całą podróż rozmawialiśmy sobie o jakiś głupotach. Było naprawdę przyjemnie. Jak już byliśmy z Sanem w tej galerii to San zapytał się czy chce coś konkretnego.
- To ja powinnienm cię tego pytać bo to ty wyszkoczyłeś z tym pomysłem - powiedziałem.
- Niby tak, ale przywilejem dżentelmena jest pytanie się damy o takie rzeczy - odparł z uśmiechem.
- Od kiedy? - zaśmiałem się.
- Od dzisiaj - odpowiedział.  Przewróciłem oczami.
- Mhm mhm, dobrze. Tylko, że nie jestem damą - powiedziałem.

To teraz San przewrócił oczami.
- Dobrze, dobrze teraz chodź - powiedział.

Łaziliśmy przez jakąś godzinę.
- Tak w ogóle chciałeś mi coś pokazać - powiedział nagle.
- Racja, ale nie teraz - odparłem.

San westchnął.
- Ukrywasz coś przedmną? -zapytał.
- Nie, skąd to pytanie w ogóle narodziło się w twojej głowie? - odparłem.
- Nie wiem... mam takie dziwne przeczucie... Ufam ci, więc jeśli mówisz, że nie ukrywasz nic to ci wierzę - odpowiedział.

Zacząłem czuć się źle z tym, że mu nie powiedziałem. On mie serio ufa..

- San - zacząłem. Byłem gotów mu powiedzieć.
- Tak? - odparł.
- Kocham cię- jednak mu nie powiem. Nie jestem gotów.

San uśmiechnął się i odpowiedział:
- Ja ciebie też - czy kiedykolwiek będę w stanie mu powiedzieć o tej chorobie? A może dowie się dopiero po tym jak mnie już nie będzie?


































Miłego dnia/wieczoru/nocy

Do następnego

~JulikSa

My last months| WooSanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz