<Część 21>

10 0 0
                                    

Gwałtownie poderwał się z łóżka. Po czole i plecach spływały mu kropelki potu, a policzki miał mokre od łez. Szybki oddech roznosił się echem po całym pomieszczeniu. Potrzebowałem chwili, żeby jakkolwiek się uspokoić. Za oknem jeszcze było ciemno, a chmury przysłaniały całe niebo. Nie wiedziałem co tak naprawdę się dzieje. Zacząłem rozglądać się na wszystkie strony. Gdy w końcu do mnie dotarło, że jestem w swoim pokoju cicho westchnąłem. Położyłem się z powrotem i miałem nadzieję, że uda mi się znowu zasnąć. 

Przez dłuższy czas kręciłem się na łóżku. Nie mogłem znaleźć żadnej wygodnej pozycji. Przewracałem się z boku na bok, gdy za oknem zobaczyłem wschodzące słońce. Uznając, że i tak już nie dam rady zasnąć, chwyciłem za telefon i go odblokowałem. Było kilka minut po piątej. Spojrzałem na wyświetlacz, miałem kilka powiadomień: coś z social mediów, kilka wiadomości z grupy klasowej i kilka od Aarona. Ignorując wszystko co zobaczyłem wygramoliłem się z kołdry i ruszyłem w stronę łazienki. Postanowiłem wziąć prysznic. Ściągnąłem z siebie ubrania, rzucając je w kąt pomieszczenia. Wszedłem do kabiny, odkręcając wodę. Zaatakowały mnie lodowate strumienie, które ocieplały się z sekundy na sekundę. Stałem tak nie wiedząc co ze sobą zrobić. Podparłem się dłońmi o lodowate płytki. Spuściłem głowę w dół, pochylając się lekko. Byłem okropnie zmęczony mimo tego, że wstałem dosłownie kilka minut temu. Dalej nie potrafię dopuścić do siebie tego, że to wszystko dzieje się naprawdę. Ta cała sytuacja jest tak nierealna, jak scenariusz jakiegoś słabego filmu. Zaśmiałem się do siebie słabo. 

Jakieś pół godziny później wróciłem do pokoju i przebrałem się. Postanowiłem nie iść dzisiaj do szkoły, nawet jeśli tydzień zaczął się dopiero wczoraj. Wyciszyłem telefon i zszedłem na dół do kuchni. Chwyciłem puszkę jakiegoś energetyka z lodówki i zakopałem się na kanapie pod kocem. Włączyłem przypadkowy serial i zacząłem myśleć. Leżałem tak popijając gazowany napój godzinami. Leciał już szósty odcinek drugiego sezonu, a nawet nie wiedziałem o czym to było. Co jakiś czas burczało mi w brzuchu, ale nie miałem siły po nic wstać. Zegar wybił piętnastą, a ja dalej nic nie zrobiłem. Myśli dalej kłębiły się, a próbowałem je rozplątać i może przy okazji zrozumieć. Jak to wszystko przeszło z miejsca "wszystko się w końcu ułożyło" do "boję się wyjść z domu"? Życie sobie ze mnie paskudnie kpi. 

W pewnym momencie kompletnie odpłynąłem, nie wiem w sumie czy zasnąłem, czy zemdlałem, czy cokolwiek. Ocknąłem się kiedy słońce powoli znikało za horyzontem, a dom wypełniło pomarańczowe światło. Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Oczy same mi się zamykały, więc poszedłem do pokoju i położyłem się. Miałem dość dzisiejszego i każdego innego dnia.  Zasnąłem dalej myśląc o tym co przyniesie jutro.

Wierzyłem w to, że będzie dobrze. Chciałem w to wierzyć.


<------------------------------------->

To chyba najkrótsza przerwa między rozdziałami w historii tego opka. Niesamowite, wiem. Jakaś historia się pisze, ale sama wsm nie wiem co z tego będzie. Mam nadzieję, że się podobało.
Do następnego <33
Ciocia Krema

Tylko fiołki wiedzą |BL| (wolno pisane)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz