Kai pov
Gdy wstałem Cole jeszcze był pogrążony w głębokim śnie. Starannie wyślizgnąłem się z objęć chłopaka i powędrowałem do kuchni gdzie zastałem moja siostre, Zane'a i Lloyd'a. Wszyscy byli dziwnie smutni, a najbardziej młody Garmadon. Zane siedział przy stole i podpierał się rękoma a Nya siedziała tuż obok Lloyd'a, delikatnie głaskała jego plecy pocieszając jak tylko mogła. Chłopak zakrył buzię dłomi starając się powstrzymać łzy.
-Co się stało?-spytałem zdezorientowany zachowaniem wszystkich.
-Zamordowali matkę Lloyd'a.-Wydukał Zane a Montgomery dał upust łza wypłakujac je w ramie mojej siostry. Po usłyszeniu tej wiadomości natychmiast podszedłem do chłopaka i z całych sił go przytuliłem.
Dzieciak powoli moczył rękaw mojej koszulki, na tem moment nie przeszkadzało mi to, chciałem na ten moment by chłopak poczuł wsparcie. Zabrałem go do jego pokoju by wszyscy nie musieli na to patrzeć a sam Lloyd czuł się swobodnie i nie czuł się oglądany.
-Lloyd, wiem, że teraz ci trudno, ale musisz mi coś obiecać, dobrze?-mowie do chłopaka gdy ten chwilowo się uspokoił.
-co?-Pyta przecierając mokre od łez policzki.
-Ze nigdy nie będziesz robić sobie krzywdy. Nigdy.-Powiedziałem a Lloyd spojrzał na mnie wymownie.
-Kai.- Mówi po raz kolejny zalewając się fala łez.-Nigdy bym tego nie zrobił, nie zniosłabym tego, że musiałbyś oglądać coś takiego kolejny raz!-Rzucił przez łzy, bez słów objąłem go na nowo i nic już nie mówiłem. Dałem chłopakowi w spokoju dać upust wszystkim emocją.
Mimo, że chłopak mieszkał z tatą a matki nienawidził całym sercem to dalej była to jego mama, która mimo ukazywanej nienawiści kochał, gdy chłopak uspokoił się nieco wszyscy postanowiliśmy zrobić chłopakowi najlepszy dzień pod słońcem.
A ja starałem się najbardziej.
Gdyż dzieciak był dla mnie od zawsze jak młodszy brat, a widząc go w takim stanie byłem w stanie stanąć na głowie, byle LLoyd poczuł się lepiej. Cała ekipa zabraliśmy go na lody, do wesołego miasteczka, gdzie każdy zabierał blondyna na różne atrakcje, wymienialiśmy się opieką nad nim, tak, by chłopak zwykle był na każdej atrakcji. W końcu zostałem tylko ja i Nya, reszta zabawiała Garmadona.
-Wiesz Kai, szczerze podziwiam cie-Rzuca moja siostra nie kierując na mnie spojrzenia.
-Co masz na myśli?-Pytam zdezorientowany.
-Tak bardzo zależy ci by wyszyscy byli szczęśliwi, a sam nie patrzysz na to, czy ty jesteś szczęśliwy.-Tlumaczy mi młodsza Smith.
-Ależ ja jestem szczęśliwy! Nie rozumiem, za co byś miała mnie podziwiać.-Mówie patrząc na siostrę.
-Kai, tu chodzi o fakt, że robisz wszystko by polepszyć chumor innym, a sam wszystko dusisz w sobie. Boje się, że robisz sobie krzywdę.-Stwierdza szatynka wbijając we mnie spojrzenie, te, które oczekuje ode mnie najszczerszej prawdy.
-Nya, nigdy w życiu nie zrobiłbym sobie krzywdy.-Oznajmiam pewnie.
-W takim razie co? Może znowu palisz?-Pyta zestresowana, poczułem dreszcze na skórze, gdyż dziewczyna dobrze wiedziała co mi wypomniała.
Moment gdy była ona w szpitalu po wypadku, a 13-letni ja podebralem wujkowi paczkę papierosów i codziennie wypalałem po jednym dopóki siostra nie wróciła, cala i zdrowa. W tamtym momencie przechodziłem najgorszy okres w swoim życiu, w szkole jak i w domu. Nikt nie przejął się małym Kai'em palącym papierosy za plecami każdego.
No dobra, nie każdego.
W tych trudnych chwilach byli przy mnie przyjaciele, a przede wszystkim, był przy mnie Cole.
Chłopak mimo, że nienawidził samego zapachu tytoniu palił ze mną na pół, bym spalał mniej. Zrobił to tylko dwa razy, bo później kryłem się z tym jak tylko mogłem.
-Nigdy w życiu nie wrócę do tego, obiecałem to wszystkim i samemu sobie, sama pamiętasz, jak to się skończyło.-Wypominam szatynce moment, gdy poskarżyła się na mnie rodzica a ci dali mi szlaban i 2 godzinne kazanie, po którym przeprosili mnie, że nie otrzymałem od nich wsparcia.
-Wiem, pamiętam, jednak boje się o ciebie, tyle się dzieje, to wszystko musi cię przybijać.-Mowi smutnym tonem, unoszę do góry lewa brew w oznace niezrozumienia dziewczyny. Ta po chwili robi duze oczy, zdając sobie sprawę ze swoich słów.
-Co masz na myśli?-Pytam ciekawsko przyglądając się gestykulacji dziewczyny.
-Nie wiem.-Mowi, czuje w jej głosie stres, dlatego nie ciągnę dalej tematu i zmieniam go n nieco luźniejszy.
Po chwili Nya zostawia mnie, a do mnie dołącza się Zane i Jay. Cole dalej jest przy blondynie, tak samo jak Pixal.
-Pojde nam po piwo-Rzuca Zane i oddala się do budki z piwem. Jay w tym momencie posmutniał z twarzy, zaskoczony przyglądam się rudowłosemu piegusowi.
-Jay, stary co jest?-Pytam dalej zaskoczony wpatrując się w niego.
-Mam straszny natłok myśli, tyle się ostatnio dzieję.-Tłumaczy mi Walker masując prawa skroń przy czym wpatruje się w ziemię.
-Wy wyszyscy się dziwnie ostatnio zachowujcie, czuje się, jakbym o czymś nie wiedział-Mowie lustrując piegowatego wzorkiem. Jay nie odpowiada mi, a po chwili Zane wraca do nas z procentami. Piliśmy wymieniając się co jakiś czas jakimiś zdaniami.
Po upływie godziny młody Garmadon stwierdził, że chce do domu by pójść juz spać, poprosił mnie, bym został z nim w pokoju, póki nie usnie. Oczywiście zgodziłem się, gdy wróciliśmy wszyscy zostali w salonie. Ja poszedłem z Montgomery'm do jego sypialni, chłopak rzucił się na łóżko i okrył się pościelą zamykając oczy. Usiadłem obok jego łóżka i przyglądałem mu się dłuższą chwilę.
-Podobalo się dzisiaj?-Spytałem nerwowo.
-Nie będę kłamać, poczułem się lepiej będąc na tym wyjściu. Dziękuję, Kai.-Mówi blondyn uśmiechając się do mnie.
Dzieciak usnął po niedługim czasie, a gdy miałem już pewność, że napewno śpi pokierowałem się do siebie.
-O wrócił syn marnotrawny!-Rzuca rozradowany Cole rozkładając ręce ma znak, by rzucił mu się w objęcia.
-A daj spokój, do był ciężki dzień.-Oznajmiam szatynowi zamykając swobodnie oczy.
-Oj latino, teraz to masz swój zasłużony odpoczynek.-Odparł Brockstoon, jednak nie odpowiadam, bo usypiam w jego obejściach.
CZYTASZ
feel my love (lava。*゚+)
FanfictionZwykłe dni, zwykła ekipa i zwykłe życie cola brockstona, szalenie zakochanego w swoim przyjacielu, kai' u. Chodzą do tej samej klasy, mieszkają niedaleko siebie a ich rodzice dobrze się znaja. Cole ukrywa swoje uczucia do bruneta jak tylko może, a K...