Kai pov
Obudził mnie wydzwaniający telefon Cole'a, niechętnie i bardzo ostrożnie wysunąłem się z objęć szatyna i oddzwonilem do numeru, który dzwonił.
-Halo?-rzuciłem zaspany przecierając jeszcze oczy.
-Cole? Kto mówi?-dopytywał wysoki męski głos po drugiej stronie, od razu rozpoznałem w nim głos wujka.
-Cześć wujku, to ja, Kai. Cole jeszcze śpi, coś poważnego się stało?-spytałem ciekawsko.
-Cześć Kai, poprostu chciałem z nim pogadać, martwię się o niego.-westchnął ciężko, oznajmiając mi smutnym tonem swoje odczucia.
-Spokojnie wujku, jest pod dobrą opieką, nie masz się o co zamartwiać.-uspokoiłem mężczyznę, jednak wiedziałem, że to i tak nie pomoże.
-Dobrze, dziękuję Kai, przekaz mu żeby do mnie zadzwonił jak znajdzie chwilę, i pozdrów rodziców.-dodal na zakończenie.
-Dobrze, pozdrowie.-odparłem rozłączając połączenie.
Odłożyłem telefon po czym odwróciłem się by módz spojrzeć na szatyna, który dalej spokojnie spał. Uśmiechając się do samego siebie podszedłem i ucałowałem czoło chłopaka, dość ciepłe jak na normalne czoło, sprawdziłem mu gorączke, która wynosiła 38.9. Podgłaskałem jego włosy i zszedłem na dół zrobic mu jedzenie i zanieść leki, by zbić wysoką temperature. Ucieszony robiłem jego ulubione gofry z przepisu mojej mamy, a podczas smażenia poczułem otulające mnie ciepłe ciało.
-Cole, wracaj do łóżka, zaraz przyjdę do ciebie.-rozkazałem nie przerywając przygotowania jedzenia.
-Nie nie, zostanę tu z tobą.-powiedział pociągając nosem. Wówczas wyłączyłem kuchenkę i odwróciłem się do szatyna ujmując w dłonie jego policzki.
-To nie był dobry pomysł, by iść wczoraj w takim mrozie.-rzuciłem gładząc delikatnie kciukiem jego policzek.
-Nie jestem chory, czuje się świetnie.-fuknął zaprzeczając wszystkiemu.
-Oh cariño, jesteś chory, wracaj na górę, zaraz wszystko ci przyniosę.-oznajmiłem zostawiając krótki pocałunek.
-Ale, to ja powinienem opiekować się tobą, nie ty mną.-wydukał speszony unikając mojego wzroku.
-Oh Cole, nie tylko ja muszę być pod ciągłą opieką, ale też i ty, zmykaj na górę, zaraz będę.-oznajmiłem a Cole wzdechnął cicho i wrócił na górę. Dokończyłem robienie wszystkiego, zaparzyłem herbaty dla chłopaka, wziąłem leki i ruszyłem ze wszystkim na górę.
Cole spokojnie leżał na łóżku przykryty po brodę kołdra, podszedłem do niego z tabletkami, szatyn niechętnie je przyjął, po czym radośnie zajadał się goframi. Gorączka zdawała się spadać, a ów chlopak wyglądał na bardziej żywego niż z rana. Gdy przyglądałem mu się przypomniałem sobie o telefonie wujka.
-Cole, tata do ciebie dzwonił i prosił byś do niego oddzwonić, chciał pogadać.-rzuciłem spokojnie podając mu jego telefon.
-Odebrałeś?-spytał zaciekawiony.
-Tak, mówił mi, że się bardzo o ciebie martwi.-odparłem smutno.-Z reszta nie tylko on się martwi.-dodałem po chwili.
-Kai.-zwrócił się do mnie.
-Cole, nie wiem co siedzi ci w głowie i o czym mi nie mówisz, jak mam się nie martwić po tym, co ostatnio widziałem?-mówiłem a głos łamał mi się na myśl o wydarzeniu.
-Wiem, ale przecież już tego nie robię, nie masz się wtedy o co martwić.-oznajmił nerwowo, co wyczułem w jego głosie.
-Cole, pokaż mi proszę ręce.-rozkazałem twardo wiedząc już, na co mogę się szykować.
-Kai, proszę cię, przecież ci powiedziałem.-tlumaczył próbując uniknąć konsekwencji.
-Skoro nie masz nic do ukrywać to pokaż ręce.-mówiłem dalej.
-Nie.-odmówił krzyżując ręce na klatce piersiowej.
-Jesli mi nie pokażesz, zadzwonię do mamy i taty, i do twojego taty, bo już nie wiem jak cię powstrzymać, byś przestał się krzywdzić!-nawrzeszczałem na Brockstoon'a, a z oczu chłopaka poleciały pojedyncze łezki. Chłopak niechętnie podwinął rękaw bluzy, jednak było tam pusto, co mi kompletnie nie pasowało.
-Zdejmij ją, proszę.-poprosiłem a Cole zrobił to, o co go prosiłem ukazując szereg ran na ramieniu, świeżych, jakby zrobił to zanim zszedł do mnie na dół.
-Przepraszam Kai.-wydusił przez łzy. Nie mówiąc nic objąłem szatyna, chłopak otulajac mnie rozpłakał się jeszcze mocniej, a ja spokojnie głaskałem go po plecach siedząc mu na kolanach.
Chłopak spokojnie wypłakiwał się w moich ramionach, jak mogło się wydawać Cole stopniowo się uspokajał, co zwiastowało tylko tyle, że czuł się źle z tym co robił.
-Musisz powiedzieć tacie, by zapisał cię na jakąś terapię.-oznajmiłem smutno wycierając jego policzki.
-Nie, chcę to zrobić sam, wolę sam, chcę sam.-mowił nalegając na samodzielne wyjście z nałogu.
-Dobrze, ale będziesz mi mówił gdy tylko poczujesz się gorzej, i dzowonil gdy bedziesz mnie potrzebować, obiecujesz?-spytałem patrząc na dalsze postępowanie szatyna.
-Obiecuje.-odparł pewnie, że aż sam tą pewność poczułem.
Gdy tylko Cole obiecał mi mówić o wszystkim spokojnie przybliżyliśmy się do siebie zamykając nasze usta w szczelnym pocałunku.
-Kai, Cole, chodźcie na-przerwala kobieta wchodząc do pokoju zauważając nas, całujących się.
-MAMO..-rzuciłem odklejając się od szatyna
-KAI..-odrzucila mi, puszczając na ziemię kosz z praniem.
-mamo to nie tak.-staralem się wytłumaczyć, jednak ta nie chciała mnie słuchać i wybiegła z pokoju kierując się do schodów.
-Ray!Ray!-wykrzykiwala imię męża.-Mamy dwóch zięciów! Cole i Kai są razem, chodź zobacz!-krzyczała przywołując mężczyznę na górę, i mama i tata wbiegli do pokoju, ja stałem obok łóżka a Cole na nim siedział.
-O co tu chodzi?-dopytywał tata nie rozumiejąc o co chodzi.
-o nic, mama źle coś zrozumiała.-mówiłem zestresowany a szatyn siedział spokojnie przyglądając się całej sytuacji.
-Kai, z kogo ty robisz głupka, już się możesz przyznać skoro matka się wydziera z góry.-oznajmił mężczyzna nie dając mi wyboru.
-Ja i Kai jesteśmy razem.-rzucił Cole pochodząc do mnie a gdy był już obok stanął i objął mnie jedna z rąk.
-W takim razie, gratulacje panowie, ja zabiorę tylko maye na dół ja uspokoić, trzymajcie się.-dodal zabierając mame na dół, która skakała z radości i piszczała przeszczęśliwa. Mówiła jeszcze do taty na schodach "ale mamy zajebistego zięcia".
Śmiałem się pod nosem słysząc słowa kobiety, Cole i ja dalej staliśmy w tej samej pozycji nieco oszołomieni reakcją moich rodziców, która bardziej wyobrażałem sobię jako zwyzywanie mnie i różne inne okropne rzeczy.
-Czyli nie mają z tym problemu?-spytał Cole wpatrując się we mnie.
-Jak widać.-odparłem.
Gdy otrząsnęliśmy się wróciliśmy na łóżko i po krótkim czasie zasnęliśmy wtuleni w siebie, no może nie ja a Cole, a ja udawałem, że śpię, słysząc kroki zza drzwi, a po chwili same drzwi, które otworzyły się w telefon wydał dźwięk robionego zdjęcia.
-Mamo, możesz nie robić nam zdjęć jak śpimy?-spytałem nie patrząc na nią.
-No na pamiątkę będę mieć, już, śpijcie sobie, rano będziecie mieć zrobione naleśniki, kocham, dobranoc.-dodala wychodząc.
-Tez cię kocham mamo.-rzuciłem nim zamknęła drzwi i wtulając się bardziej w szatyna usnąłem.
CZYTASZ
feel my love (lava。*゚+)
FanficZwykłe dni, zwykła ekipa i zwykłe życie cola brockstona, szalenie zakochanego w swoim przyjacielu, kai' u. Chodzą do tej samej klasy, mieszkają niedaleko siebie a ich rodzice dobrze się znaja. Cole ukrywa swoje uczucia do bruneta jak tylko może, a K...