27. urodziny króla

259 15 119
                                    

Cole pov

Nasz pobyt w Hiszpanii był nieco dłuższy, niż każdy się spodziewał, jednak zostały nam ostatnie dni, zaraz mamy zakończenia roku, wylecieliśmy zaraz po maturach, a tu już kończymy szkołe. Czas nie ma dla nas litości.

Z końcem pobytu w tym pięknym kraju zbliżaly się urodziny Kai'a, szykowałem ogromne przyjęcie dla chłopaka jeszcze tutaj. Zawsze mówił, za właśnie tu by chciał spędzić urodziny, wśród rodziny i przyjaciół. Ściągnąłem tu nawet mojego staruszka, co było nie lada wyzwaniem. Zane i Pixal zajęli się tortem i alkoholem, Ja i Jay zajęliśmy się przygotowaniem przyjęcia dodatkowych gości a Lloyd pomagał mi i Jay'owi dekorowaniem plaży na imprezę. Prezenty każdy ogarniał indywidualnie, ale ja miałem najlepszy, ale o tym jeszcze później. Wszystko było prawie gotowe, tylko ten alkohol. Zane i Pixal zaszaleli, bo mało procentów to nie kupili. Alkoholu było pod dostatkiem, nakupiwiali go tyle, że da radę jeszcze wziąć coś do ninjago. Pomijając sam fakt tego pojechałem po rodziców kochanka na lotnisko, Kai został zabrany przez siostrę by nie widział przyjęcia niespodzianki.

Na lotnisku była już ciocia i wujek, gdy kobieta mnie zobaczyła z całych sił mnie przytuliła.

-madre de Dios! Cole! Jak ty w tej Hiszpanii się opaliłes!-Mówiła Maya przyglądając mi się niesamowicie.

-Ciebie też miło widzieć, ciociu.-Rzucam z ciepłym uśmiechem.

-A teścia to już nie przywitasz, mistrzu?-Pyta sarkastycznie wujek, parsknąłem śmiechem po czym podszedłem i również go objąłem.

Wujek i ciocia wsiedli do auta, a kobieta zalewała mnie setkami pytań, wujek strofował ją, mówiąc, by ta nie przeszkadzała mi, gdy prowadzę. Uśmiechając się odpowiadałem na każde jej pytanie z radością. Gdy rodzina dotarła był już tam większość zaproszonych gości, prezenty leżały na niewielkim stole. Goście powoli stawali w ustalonym przeze mnie porządku. Kai został wprowadzony na plażę o zachodzie słońca, miał zwiazane oczy a Nya powoli go prowadziła. Gdy rozpłatała mu oczy kazała pozostawić je w zamknięciu nim nie krzyknie mu, że może je już otworzyć, gdy brunet to zrobił wyszyscy wykrzyczeli „wszystkiego najlepszego!”. Kai zakrył usta dłonią a gdy do niego podszedłem uściskał mnie z całych sił. Gdy wysłuchałem podziękowań od niego wszyscy poszli się bawić.

-Jest tak, jak ci się marzyło?-Pytam trzymają chłopaka w talii.

-Jest jeszcze lepiej, niż sobie mogłem wymarzyć.-Rzuca zarzucając swoje ręce na moją szyję delikatnie muskając moje wargi.

-Chodz, pójdziemy do reszty-Mówie puszczając talię niższego łapiąc go za nadgarstek i zabierając do gości po czym Kai oddała się ode mnie zagadujac reszte.

Ja natomiast stoję tuz obok Walker'a, chłopaka razem ze mną przygląda się rodzinie Smith. Jay bardzo skupił wzrok na młodej szatynce, rozmarzony wpatruje się w nią  długi czas, niż z całej siły dostał w żebra z łokcia krzycząc głośne "Ał!"

-Ej! To bolało skało!-Krzyczy masując boląca część ciała.

-Uwazaj bo ci gały wylecą od patrzenia na nią.-Odparłem śmiejąc się pod nosem.

-A tobie od patrzenia na Kai'a-Odrzekł w ramach zaczepki.

-Hej, ode mnie to ty się odpiórkuj.-Oburzony kieruje slowa do Walker'a.

-A co dajesz mu na prezent?-Pyta ciekawsko.

-Tajemnica, zobaczysz później.-Rzucam z chytrym uśmiechem i puszczam mu oczko.

Podchodząc do ukochanego wszyscy się rozchodzą by dać mi ten moment. Klekam na jednym z kolan mu drugimi delikatnie klecze. Z kieszeni wyciągam małe podeleczko i wyciągam je ku jemu. Chłopak urania łzę po czym zakrywa dłońmi usta.

-Kai, latino, mój najdroższy. Znamy się tyle lat, a tak krótko jesteśmy razem. Wniosłeś do mojego życia, ogromnie wiele, a gdy weszliśmy w głębsza relacje, zmieniłeś mnie, na lepsze oczywiście. Jesteś moim całym światem. Z tobą chcę żyć, marzyć, kochać i zestarzeć się. Chcę być już zawsze z tobą, być dla ciebie wsparciem, ostoją, twoja miłością, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zechcesz wyjść za mnie?-Rzucam patrząc mu głęboko w oczy, chłopak dał upust łzą i szklanymi, orzechowymi tęczówkami patrzy na mnie.

-¡Sí! ¡Por supuesto!-Krzyczy rzucając się by mnie objąć. Gdy wstajemy zakładam na jego serdeczny palec pierścionek zaręczynowy, niższy wpija się a moje usta a wszyscy nawołują głośno „gorzko!Gorzko!”. Gdy od siebie się odkleiliśmy wszyscy gratulowali nam, cieszyli się, jednakże ja ruszyłem do mojego taty, który stał zmieszany i rozmawiał z wujkiem. Zabrałem go na bok by porozmawiać.

-Dlaczego mi o niczym nie powiedziałeś, o Kai'u i tobię, o tym, że robiłeś sobie krzywdę.-Wylicza na palcach a oczy szkła mu się powoli.

-Tato, to nie tak. Ja.-Jąkam się że stresu nie patrząc ojcu w oczy.

-To jak, Cole?-Pyta spokojnie.

-Dobrze, masz rację, nic nie powiedziałem, nikomu. Odjebałem.-Mowie wbijając wzrok w piasek.

-Slownictwo synu.-Upomina mnie.

-Tak, wybacz tato. Nie radziłem sobie, ale teraz jest lepiej, nie robię sobie nic, ja i Kai jesteśmy zaręczeni a ty, chcę byś teraz wiedział o wszystkim, nie oszukam cię więcej, obiecuje.-Mowie a ojciec że łzami w oczach przytula mnie mocno powodując, że ja również się rozpłakuje.

-Panowie, nie płakać mi tu tylko bawić się! I cześć wujku.- Krzyczy Walker witając mojego tatę i zbierając go na picie.

Wszyscy bawią się w najlepsze upijając się jak tylko można, większość jest już w pokojach, a nasz paczka sprząta po wszystkich, nasi rodzice już spia w swoich pokojach tak samo jak reszta. Gdy już nawet nasza ekipa rozeszła się do pokoi zostałem ja, ja i mój narzeczony, wpatrywaliśmy się w gwiazdy.

-Cole.-Wywołuje moje imię brunet.

-Tak?-Reaguje kierując na niego spojrzenie.

-Te amo mi querida.-Mowi opierając głowę o moje ramię.-Nadal niedowierzam, że jeszcze trochę i zostaniemy małżeństwem, będziemy mieć córkę, syna.-Dodaje rozmarzony.

-A jak ich nazwiemy?-Pytam również zaczynając marzyć.

-Emily, a chłopczyka, Hunter.- Mówi.

-Ale dlaczego właśnie Emily?-Pytam nierozumiejąc, dlaczego to właśnie imię tak proste wybrał dla swojej unikatowej córki

-Jest poprostu piękne, kojarzy mi się z lilą, a to ulubione kwiaty mojej mamy. Jeśli nie chcesz możemy zmienić imię, zrozumiem i w ogóle-Mowi chaotycznie.

- Emily i Hunter Brockstoon.-Mowie pod nosem.

-Emily i Hunter.-Dodaje chłopak uśmiechając się do mnie.






Emily i Hunter Brockstoon

feel my love (lava。⁠*゚⁠+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz