10. Prezent.

393 23 114
                                    

Cole pov

Wstałem rano, nie zauważając nigdzie czekoladowo okiego bruneta. Dziś piątek, a w sobotę urodziny Jay'a. Niechętnie wstając pokierowałem się do szafy, jednak ku mojemu zaskoczeniu ciuchy miałem gotowe na biurku z karteczka położona na wierzchu.

"rusz dupę bo nie będę czekał aż się królewna obudzi i z łaski swojej zje śniadanie

Król i jego najwyższa ekscelencja Pan Kai".

Uśmiechnąłem się szeroko przychajac przy tym lekkim śmiechem, założyłem cichy wybrane przez "jego najwyższa ekscelencje" i ruszyłem na śniadanie. Kai stał już przy kuchence a na stole miałem moja ulubiona herbatę o smaku malin i granatu, oraz gofry z ciasta mamy Kai'a. Kocham je calym swoim sercem i mogłbym jeść je kilogramami.

-Witam jego najwyższą ekscelencje-powiedziałem kłaniając się teatralnie.

-Witam, i zapraszam do śniadania.-rzekł odwracając się do mnie z uśmiechem.

-Ależ dziękuję, spalony garze.-dodałem chytrze.

-Znaj moja łaskę chłopcze.-fuknął oburzony pijąc swoją herbatę mango.

Obaj zajadaliśmy się pysznymi goferkami, była już 7:23, więc nawet nie sprzątając wyszliśmy z domu w kierunku szkoły. Kai i ja omawialiśmy co takiego kupić tej rudej cipie na jego 17 urodziny. Jay lubi gry, Nye i Avengers. Rozsądne by było kupić mu figurkę Spidermana lub grę, ale na ten moment to były tylko przypuszczenia a teraz idziemy do szkoły, a dopiero po niej wybieram się po prezent dla kumpla.

Sam, bo Kai musi jechać na jakieś badania kontrolne a Nya idzie z Pixal. A samemu przecież też będzie mi dobrze.

Razem z przyjacielem przekroczyłem próg drzwi szkolnych widząc wszystkie zmęczone twarze wpatrzone w komórki. Ja i brunet poszliśmy odłożyć rzeczy do szatni po czym ruszyliśmy pod sale lekcyjną, pod którą stała już nasza paczka. Razem z jutrzejszym solenizantem.

-Siema głazie-Rzucil rozweselony Jay podchodząc i przytulając mnie uderzając mocno w mojej plecy otwartą dłonią.

-No siema ruda gnido -odparłem uderzając dwa razy mocniej w plecy przyjaciela.

-Ała! Masz zero wyczucia!-oburzył się rudowłosy odwracając się z założonymi rękoma po chwili jak gdyby nigdy nic rozmawiając ze wszystkimi, łącznie ze mną.

Gdy wszyscy ochoczo rozmawialiśmy obok nas przeszła Skylor, niewzruszona trzymała za rękę Karlofa i szczerzyła się do niego jak głupi do sera. Na szczęście Kai nie zwrócil na nią uwagi, jednak ja zmierzyłem dziewczynę wzorkiem od góry do dołu na końcu parskając pogardliwie. W końcu wybrzmiał dzwonek zmuszający nas do wejścia do klasy na lekcje.

time skip (18:17)

Chodzę właśnie po galerii szukając idealnego prezentu dla rudzielca, wybrałem na razie figurkę Spidermana, grę oraz ulubione słodycze Walker'a. A teraz szukam najbardziej ikonicznych skarpetek by dołożyć tym samym wisienkę całego prezentu. Po 20 minutach zawziętego szukania znalazłem perfekcyjne skarpetki. Różowe z nadrukiem jednorożców z napisem "pink Queen". Bez wahania kupiłem je i dołożyłem do prezentu. Wstąpiłem jeszcze do kawiarnii po swoją ukochaną kawę, potrójne espresso. Wyszedłem z galerii po jakiejś 19 i powoli kierowałem się w stronę domu.

Moja uwagę przykuła niecodzienna sytuacja, mężczyzna stał na dwiema dziewczynami groząc im nożem. Przyglądałem się chwilę jednej z nich, wyszczerzyłem oczy, gdy rozpoznałem w jednej z nich młoda Smith, a tuż obok niej Pixal. Rzuciłem się na męzczyne z łapami prezent rzucając w stronę szatynki. Szybko obezwładniłem mężczyznę z całych sił trzymając jego ręce a kolanem przygniatałem go do ziemi tak, by niczego mu nie uszkodzić. Spojrzałem po chwili na przerażone dziewczyny myśląc, co mógłbym teraz zrobić, w popłochu wyrzuciłem wszystkie rzeczy do prezentu, klucze, telefon i portfel.

-Nya! Uciekajcie do mnie do domu, w prezencie dla Jay'a jest klucz, telefon i portfel, zostańcie u mnie a prezent połóż u mnie na biurku!-krzyknąłem a szatynka kiwnęła głową, zabrała blondynkę i uciekła najszybciej jak mogła w wcześniej wskazane miejsce.

Poprosiłem miejscowych o zadzwonienie po służby, które zjawiły się po upływie 10 minut, policjanci podziękowali mi za powstrzymanie mężczyzny i odjechali z nim w radiowozie.

Ja za to wróciłem do domu, otworzyłem drzwi a moim oczom ukazała się Nya i Pixal, obie podbiegły do mnie z całych sił przytulając i dziękując chyba ze sto razy. Zaparzyłem dziewczyna herbaty, dałem koce a po pół godziny zjawił się Kai i Zane również dziękując mi setki razy. Wszyscy siedzieliśmy swobodnie na kanapie rozmawiając na różne tematy.

-A wy co dajecie Jay'owi?-spytał Julien spoglądając na wszystkich.

-Gre, bluzę z Avengers i słodycze.-Odparl Smith.

-Perfum i łańcuszek-dodała Nya uśmiechając się.

-Ja figurkę Halka, pluszaka Spidermana i też słodycze.

-Ja daje mu figurkę Spidermana, gta, słodycze i skarpetki w jednorożce-oznajmilem dumnie na co wszyscy wybuchli głośnym śmiechem.

-Wyobraźcie sobie Jay'a w tych skarpetkach! Nie wytrzymam!-śmiał się Kai a wszyscy po jego słowach wybuchli jeszcze to głośniejszym śmiechem.

-A ty Zane, co mu dajesz?-spytałem łapiąc oddech.

-Pizame z Marvela, nowego pada i słodycze -odpowiedzial mi również łapiąc powietrze.

Śmialiśmy się jeszcze długo nim wszyscy poszli do siebie.

Wszyscy, z wyjątkiem Kai'a.

Został on u mnie, gdyż "nie chciało mu się siedzieć w domu". Nie zbyt chętnie zgodziłem się na to, by został, gdyż bałem się, że zauważy nowe rany na moich rękach. Gdy ten poszedł się myć założyłem bluzę, otworzyłem okno by modz powiedzieć w ewentualności, że jest mi najzwyklej w świecie zimno, po czym wyciągnąłem z szuflady ostrze, powdwinąlem bluzę i powoli przyłożyłem do skóry.

-Cole, co ty robisz?-usłyszałem głos Kai'a za sobą zastygając tym samym i pusto gapiąc się w poranione ręce.

feel my love (lava。⁠*゚⁠+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz