1

2.8K 85 2
                                    

- Tina, pospiesz się, bo nie zdążymy odebrać rodziców z lotniska! - krzyknął Fermín z dołu naszego dwupoziomowego mieszkania.

Nasz dzień rozpoczął się dosyć nerwowo.

- Już możemy jechać. - powiedziałam, szybko łapiąc klucze od samochodu.

Fermín czekał na mnie w drzwiach, nie pomagając mi w zabraniu wspólnych rzeczy. Zeszliśmy razem na parking, gdzie czekało nasze niebieskie BMW. Wsiadłam na miejsce pasażera, a mój brat połączył telefon z samochodem, włączając naszą ulubioną playlistę. Niestety miałam dopiero 16 lat, więc nie miałam prawa jazdy, żeby sama przywieźć rodziców. Śpiewaliśmy razem, ciesząc się wspólnym czasem, podczas gdy piękne ulice Barcelony przemykały obok nas.

Mieszkamy w Barcelonie od siedmiu lat. Kiedy Fermín dostał propozycję transferu do swojego wymarzonego klubu, postanowiliśmy opuścić nasz rodzinny dom w El Campillo. Ja i rodzice zdecydowaliśmy się na życie w wielkim mieście. Dla mojego brata była to ogromna szansa, z której z pełnym zaangażowaniem skorzystał. Pracował bardzo ciężko na ten sukces, ale jestem z niego strasznie dumna. Chociaż rodzice często odwiedzali dziadków, zostawiając nas samych, nigdy się nie nudziliśmy. Jesteśmy idealnym rodzeństwem, które rozumie się doskonale.

Po dwudziestu minutach dotarliśmy na lotnisko i szybko ruszyliśmy w kierunku terminala, gdzie rodzice mieli wylądować. Z ogromną ulgą udało nam się ich odnaleźć w tłumie.

- Hej słoneczka, cieszę się, że dojechaliście cali. - powiedziała mama z wielkim uśmiechem na twarzy.

Cała nasza rodzina była bardzo zgrana za co jestem niezmiernie wdzięczna.

- To my się cieszymy, że wy dolecieliście. - Fermín dosłownie wyjął mi z ust to, co chciałam powiedzieć. - Jak tam babcia?

Pomogliśmy im z bagażami i ruszyliśmy w stronę samochodu.

W drodze do domu rodzice opowiadali nam co się działo w El Campillo w ciągu ostatnich pół roku. Fermín ściszając mi ciągle muzykę w radiu, czego nie mogłam znieść, słuchał z zainteresowaniem rodziców. Ale nie mam mu tego za złe, bo wiem, że na pewno się za nimi stęsknił.

Gdy dotarliśmy do mieszkania, pomogliśmy rodzicom wnieść ich bagaże i zaprowadziliśmy do ich tymczasowego pokoju. Służył on jako pokój gościnny, ale nie pamiętam kiedy ostatni raz był używany. Może kiedy Fermín stwiedził, że idealnym pomysłem będzie impreza w naszym niedużym mieszkaniu i połowa składu Barcelony spała na tym dwuosobowym łóżku. Modliłam się, aby rodzice nie zauważyli plamy na materacu po wylanym piwie. Obstawiam, że musielibyśmy go odkupić, ale ustaliliśmy, że dopóki tego nie zauważą, to wszyscy z nas siedzą cicho.

Pokój nie wyróżniał się niczym specjalnym. Ściany były w odcieniach szarego. Do tego białe meble i dodające uroku rośliny. Był on przytulny, więc myślę, że rodzicom na pewno on wystarczy. Poza tym zostają tylko na 2 tygodnie, więc nie mają na co narzekać.

Poszłam do łazienki trochę się odświeżyć. Moje ciemne brązowe włosy były proste, więc zawsze dobrze się układały. Do tego opalona cera i czarne oczy to coś, co kocham. Największym plusem w Katalonii jest pogoda, dzięki której przez 3/4 roku mam lekką opaleniznę.

Po chwili dla siebie, dołączyłam do reszty rodziny w salonie, gdzie wszyscy oglądali telewizję. Spędziliśmy wieczór na rozmowach. Wieczór minął nam przyjemnie, a ja cieszyłam się, że znów mogłam być z bliskimi mi osobami. Wspólne chwile z nimi były dla mnie czymś najważniejszym w życiu.

✿✿

następny rozdział na 4 gwiazdki!

dajcie znać czy wam się podoba, bo to moja pierwsza książka tego typu<3

late night talks ~ Lamine YamalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz