19

1.2K 55 9
                                    

Kiedy mój budzik zadzwonił o 7 rano, spodziewałam się wstać wypoczęta, ale niestety przeliczyłam się. Obudziłam się praktycznie jak zombie, co pewnie zauważył Fermín, widząc mnie jak jadłam płatki na śniadanie z widelcem. Nie pamiętam już, kiedy ostatnio byłam w szkole, więc trochę mnie ominęło. Jednakże wiedziałam, że i tak sobie poradzę, bo zawsze brałam naukę na poważnie. Nie mam też tyle czasu wolnego, żeby powtarzać klasę, to byłaby kompletna strata czasu.

Gdy Fermín zauważył, w jakim stanie się znajduję, zaproponował mi podwózkę, bo i tak miał trening na 9 rano. W naszym samochodzie włączyłam energetyzujące hiszpańskie piosenki, które trochę mnie rozbudziły. Pożegnałam się z bratem, wysiadłam z samochodu i zamknęłam drzwi za sobą. Pomimo trudności z porannym wstawaniem, czułam się gotowa na nowy dzień po tym krótkim pobudzeniu.

Weszłam do szkoły lekko zaspana, ale czułam się zdecydowanie lepiej niż godzinę temu. Kierowałam się w stronę sali od fizyki. Ten przedmiot o 8 rano powinien być zakazany. Kto by pomyślał, że o tej godzinie będę w stanie skupić się na tym, o czym mówi nauczyciel?

Pan Rodríguez jest naprawdę miłym i fajnym nauczycielem, ale kompletnie nie potrafię się skupić na jego lekcjach. Samo myślenie o polu elektromagnetycznym doprowadza mnie do stanów depresyjnych. Więc głównie całą lekcję przesiedziałam na telefonie, starając się jakoś przetrwać tę katorgę.

Po upragnionych 45 minutach spakowałam się i wyszłam z klasy. Poszłam do sklepiku, żeby sobie coś kupić do jedzenia. Idąc korytarzem, zauważyłam, że wszyscy patrzą na mnie jakbym była jakąś gwiazdą. Z drugiej strony, wybór szkoły publicznej dla siostry i prawie dziewczyny znanych piłkarzy nie mógł skończyć się dobrze.

Zjadłam kanapkę, którą kupiłam w sklepiku, i poszłam na wf, który dziwnie wystarczająco lubiłam. Była to lekcja łączona z innymi klasami, więc mogłam trochę poplotkować z moją przyjaciółką, która uczęszczała do równoległej klasy. Zaczęłyśmy się rozgrzewać do gry w siatkówkę, bo taki był wybór naszej nauczycielki.

- Jak tam z Laminem? Wyszło w końcu? - zapytała mnie Paula, wzbudzając we mnie mieszane uczucia.

- Chyba wszystko dobrze. Dzisiaj wychodzę z nim po szkole, bo miał przygotować coś specjalnego - odpowiedziałam, z lekkim podnieceniem w głosie, ciekawa, co wymyślił mój przyjaciel.

- No to chyba szykuje się jakaś randka - zaśmiała się moja przyjaciółka, a ja razem z nią.

Reszta lekcji minęła mi dosyć nużąco, ale szkoła to obowiązek, więc niestety muszę tam chodzić, choć ostatnimi czasy coraz rzadziej się pojawiam. Przynajmniej miałam okazję zwiedzić kilka miejsc, jeżdżąc z Fermínem na mecze wyjazdowe. Gdy zadzwonił ostatni dzwonek dzisiejszego dnia, od razu opuściłam klasę i zajrzałam jeszcze do mojej szafki, żeby zabrać rzeczy, które zostawiłam tu rano.

Wyszłam ze szkoły i zauważyłam Yamala stojącego na uboczu. Miał nałożoną czapkę, kaptur oraz okulary, chowając za sobą torbę treningową FC Barcelony. Po co on się tak narażał dla mnie? Podeszłam do niego, złapałam go za rękę i pociągnęłam za sobą.

- Gdzie idziesz? To ja miałem cię zabrać - powiedział, patrząc się na mnie z lekkim zaniepokojeniem, które przebijało się przez jego głos.

- Na pewno daleko od tej szkoły. Wiesz ile ludzi cię tu rozpozna? - zapytałam, lekko zaniepokojona myślą o możliwych konsekwencjach, ale on jak zawsze się tym nie przejmował.

- Ważne, że jestem z tobą, a nie ile osób mnie zobaczy - uśmiechnął się, a jego gest sprawił, że serce mi mocniej zabiło. Pocałował mnie delikatnie w usta, wywołując ciepłe uczucie w moim brzuchu.

- Teraz tak, musimy pojechać w pewne miejsce taksówką, bo wiesz, że nie mam prawka - powiedział, prowadząc mnie w stronę parkingu.

Poczekaliśmy chwilę, aż auto podjechało przed nami. Schyliłam się tak, aby być na wysokości bocznej szyby, a za kierownicą ujrzałam Guiu. Jego widok wywołał we mnie mieszankę zdziwienia i ciekawości.

- Zatrudniłeś kolegę z drużyny, żeby nas zawiózł? - popatrzyłam się na niego zdziwiona, próbując zrozumieć ten niespodziewany wybór.

- Po co jeździć uberami, skoro można mieć swojego? - zapytał zadowolony.

Pokręciłam tylko głową i oboje usiedliśmy na tylną kanapę. Lamine podał Marcowi adres. Oczywiście, zgodnie z jego poleceniem, zatkałam uszy, więc nic nie słyszałam, gdyż miało to być niespodzianką. Po piętnastu minutach dojechaliśmy na miejsce. Byliśmy gdzieś na obrzeżach Barcelony. Mieszkam tu już sporo lat, ale do dzisiaj średnio ogarniam wszystkie dzielnice i miejsca.

- Wysiadaj i idziemy - powiedział Lamine, zwracając się w moją stronę.

- Dzięki Marc za podwózkę - powiedziałam do jego kolegi i uśmiechnęłam się, wdzięczna za pomoc.

- Nie ma za co, jakbyście czegoś potrzebowali, to dzwońcie - odpowiedział uprzejmie, po czym odjechał, pozostawiając nas samych.

Yamal złapał mnie za rękę i poprowadził w stronę wzgórza, skąd ukazywał się przepiękny widok na całą panoramę Barcelony. Oczarowana, wpatrywałam się w to niezwykłe miejsce, które przerosło moje oczekiwania. Słońce delikatnie oświetlało budynki, a z góry widoczne były równo ułożone ulice miasta. Widok przypominał mi słynne barcelońskie bunkry, choć te są zazwyczaj zamykane są o zachodzie słońca, a ja miałam wrażenie, że siedzimy po drugiej stronie tego wzgórza.

- Znalazłem to miejsce przypadkowo, jak wracałem z przegranego meczu - powiedział, uśmiechając się sam do siebie z lekkim uczuciem nostalgii. - Dlatego nie ma tu nikogo oprócz nas.

- Przepięknie tu jest - odezwałam się w końcu zachwycona, nadal wpatrując się w zapierający dech w piersiach widok.

- Wiedziałem, że ci się spodoba - powiedział z uśmiechem, wyciągając ze swojej torby treningowej koc oraz moje ulubione przekąski. Jego gest sprawił, że poczułam się ciepło w sercu, doceniając jego troskę i starania, by ten moment był jeszcze bardziej wyjątkowy.

Usiedliśmy na kocu, przytuleni do siebie, i zaczęliśmy opowiadać sobie różne historie z naszego życia. Zagubieni w rozmowie, straciliśmy poczucie czasu, a kiedy spojrzałam na telefon, zauważyłam, że zbliża się godzina 21, co oznaczało nadchodzący zachód słońca. Lamine złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie tak, abym mogła patrzeć prosto w jego czekoladowe oczy. Jego bliskość sprawiała, że czułam się bezpiecznie i szczęśliwie, otulona chwilą spędzoną razem.

- To najważniejsza część, chcesz zostać moją dziewczyną? - zapytał, a w jego oczach błyszczały iskry szczęścia.

- Oczywiście - odpowiedziałam, całując go czule. - Strasznie się postarałeś, jestem z ciebie dumna - dodałam, czując jak serce bije mi mocniej ze szczęścia.

- Nawet nie wiesz, jak było ciężko. Fermín sam nie wiedział połowy rzeczy, które chciałem ci kupić - zaśmiał się, jednocześnie przewracając oczami z lekkim uśmiechem na twarzy.

Ten moment był idealny, a ja pragnęłabym, aby trwał wiecznie. Z moim ukochanym chłopakiem, przy zachodzie słońca i całej panoramie Barcelony. Lepszego wieczoru nie mogłam sobie wyobrazić.

✿✿

zbliżamy się powoli do końca🥲

late night talks ~ Lamine YamalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz