7.

159 5 1
                                    

Pierwsze promienie słońca, wpadające przez duże, okrągłe okno, obudziły krasnoluda. Słońce było już wysoko, więc wnioskował, że jest przed południem. Chwilę zajęło mu przypomnienie sobie, gdzie się znajduje i co się stało. Powrócił z martwych. 

Chciał wstać ale ciężar na jego klatce piersiowej mu na to nie pozwalał. Thorin Oakenshield spojrzał w dół a tam, zastał przeuroczy widok. Widok, w który mógłby się wpatrywać codziennie po przebudzeniu. - pomyślał. Wtulony w klatkę piersiową krasnoluda, smacznie spał Bilbo. Co jakiś czas uroczo pochrapując. Chociaż Thorinowi bardziej przypominało to mruczenie małego kotka. 

Oakenshield uśmiechną się na widok hobbita. Wolną dłonią pogłaskał go po niesfornych blond lokach, a drugą przyciągną go jeszcze bliżej siebie, tak, że między ich nie można było włożyć nawet szpilki. Hobbit wymruczał coś niezrozumiale pod nosem na poczynania krasnoluda ale nie obudził się, tylko wygodniej się ułożył. Jego prawa ręka była przyciśnięta do tej, należącej do krasnoluda. Drugą miał przerzuconą przez jego tułów. Głowę miał ułożoną idealnie na wysokości serca Thorina, a jego rytmiczne bicie, było najlepszą kołysanką dla Bagginsa. 

Thorin z rozczuleniem wpatrywał się w swojego hobbita. Nie mógł uwierzyć w to, że jest znowu obok blondyna. Może patrzeć na niego, dotykać go, może oddychać tym samym powietrzem co jego hobbit. Oakenshield nie mógł się powstrzymać i złożył soczystego, przepełnionego uczuciem całusa na czole blondyna. Zszedł niżej i składał pocałunki kolejno, na jego zamkniętych powiekach, uroczym, okrągłym nosku i rumianych policzkach, by zatrzymać się na ustach. Krasnolud zerkną na spokojną twarz hobbita, by upewnić się, że ten śpi, po czym złożył ostatniego stęsknionego całusa nad górną wargą jego ust. 

Spowodowało to natychmiastową reakcję ze strony blondyna. Szybko chwycił brzeg kołdry i nakrył nim się aż po sam czubek głowy, przez co, po całej komacie rozniósł się dźwięczny śmiech Thorina. Bilbo, chociaż już wcześniej słyszał jego cudowny śmiech, był w szoku, że groźnie wyglądający Thorin Dębowa Tarcza może mieć taki cudowny, melodyjny śmiech. 

- Dzień dobry, panie Włamywaczu. - przywitał się krasnolud z wciąż nieschodzącym mu z ust, uśmiechem. 

Bilbo zsunął kołdrę, odsłaniając oczy i nos ale wciąż zakrywając usta. Odsłonił je na chwilę, by odpowiedzieć starszemu i ponownie szybko je zakrył. - Dzień dobry. 

Wpatrywali się w siebie dobre kilka minut. Pierwszy odezwał się Thorin, wiedząc, że musi jak najszybciej poważnie porozmawiać z niższym mężczyzną. Wszystko sobie wyjaśnić, przeprosić. 

- Bilbo, ja... muszę cię przeprosić. Nie powinienem tego w tedy mówić, tego na blankach. Postąpiłeś właściwie, gdyby nie ty, podzieliłbym los mojego dziadka, pogrążony w smoczej chorobie. Bardzo cię za to przepraszam i zrozumiem jeżeli mi nie wybaczysz, ale chcę żebyś to wiedział, dziękuję ci za to. Postąpiłeś jak przyjaciel. 

- Thorinie ja... - zaczął Bilbo, podnosząc się do siadu. Jednak ciemnowłosy mu nie pozwolił dokończyć. Chciał wszystko powiedzieć teraz, ponieważ nie był pewny czy miałby kiedykolwiek później, tyle odwagi, aby wyznać, to wszystko, co chciał niższemu. 

- Bilbo, chcę żebyś wiedział, że jesteś naprawdę ważny dla mnie. Jesteś kimś, kto wnosi kolory do mojego, szarego życia. Jesteś moim światłem. Od chwili kiedy cię ujrzałem, wiedziałem, że nie pozwolę ci odejść. Można powiedzieć, że poczułem coś do ciebie od pierwszego wejrzenia. Na początku nie wiedziałem co to za uczucie. Cały czas miałem ciebie w głowie. Cokolwiek bym nie robił, nie mogłem ciebie z niej wyrzucić. Było to naprawdę dezorientujące, w końcu byłeś tylko hobbitem. Pan Włamywacz, który miał odwagę, by mi się sprzeciwić. I właśnie, to w jakiś sposób spowodowało, że zacząłem się tobie przyglądać. Nikt z kompani poza tobą nie miał tyle odwagi, by zrobić to, co ty. Czy to bohaterskie stanięcie z mieczem na przeciwko Azoga Plugawego, czy nazwanie mnie idiotą, czy to co powiedziałeś na blankach. Byłem naprawdę zdezorientowany tym wszystkim. Między innymi dlatego byłem dla ciebie opryskliwy i źle cię traktowałem. Za to też chcę cię szczerze przeprosić. Naprawdę nie rozumiem jak mogłem. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko tyle, że bałem się tego uczucia. Ono cały czas rosło, a ja wciąż nie potrafiłem go nazwać. Jednak przez całą wyprawę miałem na ciebie oko, żebyś nic sobie nie zrobił. Starałem się ciebie chronić. I nie wiem kiedy dokładnie ale chyba u Beorna, zdałem sobie sprawę z tego, co czuję. Na początku, kiedy już potrafiłem nazwać to uczucie, które rosło z każdym dniem, postanowiłem je zdusić w zarodku. W końcu to irracjonalne mrzonki, aby ktoś taki jak ty, był w stanie pokochać kogoś takiego jak ja. Jednak uwierz, że nie dawałem rady tego ukrywać. A twoja bliskość wcale mi tego nie ułatwiała. Kiedy udało nam się wejść do Samotnej Góry, chciałem z tobą porozmawiać o tym wszystkim... - przerwał na chwilę Thorin odkaszlując śliną z resztkami krwi. Bilbo szybko sięgną do szafki nocnej, by podać mu materiałową chusteczkę. Hobbit patrzył zmartwionym wzrokiem na krasnoluda uważnie słuchając. 

Serce góryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz