6.

113 4 0
                                    

- C-co się dzieje... przecież Arcyklejnot wybrał Thorina, więc dlaczego kaszle krwią ? - zapytał Bilbo elfów, wchodząc za nimi do komnaty, podtrzymującymi Thorina. 

-  Nie wiemy, gdy przyjdzie zielarka, ona odpowie na pana pytania. - odparł elf kładąc Thorina na dużym łóżku. Elfy lekko się im ukłonili i wyszli z pomieszczenia. Komnata była utrzymana w takiej samej kolorystyce jak pozostałe komnaty krasnoludów. Ściany były w kolorze pistacjowej zieleni, drewniana podłoga oraz ramy okien. Na środku znajdowało się duże, dwuosobowe łóżko z ciemnozieloną pościelą i poduszkami. Po lewej stronie łóżka znajdowało się duże, okrągłe okno. Widok z niego rozpościerał się na mroczną puszczę. Potężny żyrandol ze złotymi, misternymi zdobieniami w kształcie liści był przymocowany na środku białego sufitu. Wszystko dopełniało lustro w złotej ramie, po prawej stronie łóżka.

Bilbo usiadł na skrawku łóżka po prawej stronie Thorina. Dokładnie studiował jego profil, gdy ten przerwał mu szturchając delikatnie  niższego w brzuch łokciem. - Podoba ci się to co widzisz ? - zapytał Thorin uśmiechając się i poruszając brwiami sugestywnie chcąc rozluźnić atmosferę. Widział jak hobbit, cały zestresowany szedł za nim. Przez całą drogę nie odezwał się ani słowem. 

- Huh..., co mówiłeś ? - zapytał Bilbo wyrwany z zamyślenia. Był właśnie w trakcie oceniania czy to dobrze, że krasnoludowi przestała cieknąć krew z rany czy wręcz przeciwnie, stracił już całą i stanie się teraz wampirem. A on nie może nic na to poradzić, bo zielarki jeszcze nie ma. 

- Pytałem czy wszystko w porządku. Przez całą drogę byłeś strasznie cicho. 

- Aa... to, tak, tak. Wszystko w porządku, martwię się tylko tym, że ty możesz mi tu drugi raz umrzeć, a tej ich zielarki jeszcze nie ma ! - Bilbo wstał zdenerwowany, chcąc rozchodzić stres połączony ze zniecierpliwieniem. 

Thorin otworzył już usta, żeby coś powiedzieć ale w tym samym momencie drzwi się otworzyły, a do komnaty weszła wyczekiwana przez hobbita zielarka. 

- Witajcie, już jestem. - Starsza kobieta ukłoniła się i podeszła do łóżka, na którym leżał krasnolud. - Będę musiała przeprowadzić rytuał czystości ciała i duszy a następnie usunąć skrzepy krwi z ciała. Czy wyraża pan zgodę, aby pana towarzysz był przy tym ? - zapytała elfka spoglądając uważnie na Thorina. 

- Tak, zgadzam się. Jest moją rodziną. - mówiąc to Thorin ponownie zakaszlał, a Bilbo nie wiedział jak miał się odnieść do jego słów. Rodziną?  Jednak nie analizował tego zbyt długo, uznał to za majaczenie spowodowane powrotem z krain zmarłych. Mózg Thorina nie działał do końca poprawnie. Bynajmniej hobbit tak sobie to tłumaczył. 

Starsza elfka na stoliku na kółkach, który przywiozła ze sobą, miała ustawione różne buteleczki i pojemniczki. Z maśćmi, wywarami, esencjami, saszetki z ziołami. Wszystko podpisane elfickim językiem, więc hobbit nic z nich nie wyczytał. Usiadł po drugiej stronie łóżka, naprzeciwko elfickiej kobiety, przyglądając się jak kreśli kciukiem, zamoczonym w jaśminowym olejku, runy na czole krasnoluda. Mamrocząc pod nosem jakieś zaklęcia. 

Thorin jednak nie zwracał na nią większej uwagi, ponieważ jego całą uwagę pochłaniał hobbit. Jego brwi co chwila marszczyły się i prostowały, podczas prób  wyczytania jakieś pojedynczych słów z szeptów starszej kobiety. Jednak na próżno, nie miał nigdy okazji nauczyć się języka elfów, więc daremne były jego próby w zrozumieniu kobiety. Jego blond loki układały się w uroczym nieładzie na głowie, oczy lśniły niczym gwiazdy, a usta, piękne, pełne malinowe usta hobbita, na których Thorin zawiesił dłużej oko. Usta, których poczuł naglącą potrzebę pocałowania. Skóra hobbita nie była już promienna, jak pierwszego dnia, gdy się spotkali. Teraz stała się bardziej ziemista i poszarzała. Bilbo schudł. Przez te, jak wydawało się Thorinowi, kilka dni Bilbo zmizerniał, jakby stracił ducha. 

Serce góryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz