8. Fortepian w sali balowej.

61 9 2
                                    

Opadł na materac i wcisnął twarz w poduszkę. Zirytowany zacisnął palce na poszewce, a z jego gardła uciekł nieokreślony, pełen frustracji odgłos. Po paru chwilach odwrócił się na plecy z bezsilnym westchnieniem.

— Jesteś idiotą — wymamrotał Dipper.

Sam nie wiedział czemu zdecydował się na tak odważny krok wobec Billa. Nie dość, że go uraził to jeszcze ten mógł mieć zwyczajnie taki styl bycia, a niekoniecznie jakkolwiek zalecać się do niego.  

~🥀~

Za wysokim, wąskim oknem na rozgwieżdżonym niebie malowała się srebrna połówka księżyca. Przysłaniały je dwie grube, czerwone zasłony, przy których na sznurku zwisał złoty frędzelek. Pomieszczenie to było nieduże. Jedną ze ścian w całości zakrywał ogromny regał zapełniony po brzegi książkami o barwnych oprawach. Obok regału pod kolejną ścianą ciągnęła się komoda z parą drzwiczek, jakie ozdabiał wyryty herb królewskiego rodu. W stojącym na niej wazonie różnej wielkości białe kwiaty zwiędły. Przy nich poukładanych było parę stosów złotych, wypolerowanych talerzy. Nad regałem natomiast górowało owalne zwierciadło, którego pozłacana rama składała się z figur niezbyt dużych węży.

W samym sercu pokoju znajdował się mały, okrągły stolik, na którego blacie spoczywała czerwona róża razem z trójkątną, czarną broszką. Obok nich stały pojedyncze, szachowe pionki wykonane z kryształu górskiego i niebieskiego kwarcu. Przy stoliku zaś umiejscowiono spory, masywny fotel obity czerwoną skórą. Zasiadał na nim Bill, którego złote oko lśniło dzięki tańczącym w kominku pomarańczowym płomieniom. Włosy demona tkwiły w artystycznym nieładzie pozbawione diademu, a kołnierzyk jego koszuli pozostawał rozpięty na tyle by odsłaniać obojczyki. W uniesionej dłoni trzymał szklany kieliszek zapełniony cieczą do złudzenia przypominającą krew. Nogi opierał o pufę, wpatrując się w trzeszczące drewno spowite ogniem.

W pobliżu krzątała się Pyronica. Wilgotną szmatką przetarła grzbiety książek. Zaniepokojona spojrzała na niego kątem oka. Zaraz jednak skupiła się na pracy. Wyjmowała każdy egzemplarz, czyściła go ostrożnie i odkładała z powrotem na półkę. Gdy skończyła, jej wzrok z powrotem utkwił w książęcej sylwetce. Bill przez cały ten czas nie wypowiedział ani słowa. Jedynie z kieliszka ubyło trochę wina.

Niepewnie podeszła do komody, aby wyjąć umierające kwiaty. Jej ręce otoczył różowy płomień. Po bukiecie nie został ani ślad. Stuknęła palcem o krawędź wazonu. W nim pojawiły się nowa wiązanka złożona ze świeżych, pięknych pąków. Wzięła głębszy wdech, przybrała na twarz słaby uśmiech i odwróciła się.

 — Wasza Wysokość — odezwała się ostrożnie, lecz nie dostała żadnej odpowiedzi. Zagryzła wargę i pospiesznie wróciła do swoich obowiązków.

Co do zasady Bill należał do osób, którym usta praktycznie nigdy się nie zamykały. Ona wiedziała o tym najlepiej. Będąc jego główną służącą, całkiem często spędzała w ten sposób wieczory u jego boku. Wówczas zdarzało się, że książę proponował jej partyjkę szachów, przy czym zawsze z nim przegrywała. Częściej jednak opowiadał jej o magii bądź snuł marzenia godne szaleńca, którego duszę topił mrok. Ponad wszystko pragnął, by świat pogrążył się w chaosie i zniszczeniu. Przyzwyczajona zawsze przytakiwała z wiedzą, że i tak były to tylko czcze życzenia.

Szybko przetarła taflę lustra, a następnie schowała cenną zastawę do szafki. Stres coraz mocniej ściskał jej gardło, ponieważ wiedziała, iż nachmurzony Bill był naprawdę nieprzewidywalny. Zatrzymała się przy drzwiach. Klamkę oblegało stado czarnych motyli, których w tym pokoju było pełno. Spłoszyła je ruchem ręki i potarła szmatką złotą gałkę.

— Książę...

Bill nie zwracał na nią uwagi. Wyprostował się, a jego ostry głos nagle przeciął powietrze, sprawiając, że ciarki przeszły przez ciało Pyronicy:

Pine Tree & The DemonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz