7. Śnieżki i konie.

123 12 0
                                    

— Niepotrzebnie to zrobiłeś. Całe miasteczko nazywa cię wariatem...

— Niepotrzebnie? Stanley, ty nic nie rozumiesz! — Ford siedzący za stołem zacisnął ręce na swoich włosach. — Uwierz mi, wiem co widziałem. To... To coś jest potworem. Złem. Absolutnym złem. Ba, cały tamten zamek jest siedliskiem różnych poczwar. Jeżeli ta bestia skrzywdzi Dippera, nigdy sobie tego nie wybaczę. Muszę... Musimy mu jakoś pomóc! — syknął, przez co na twarzy Stanka pojawiło się wyraźne zmartwienie.

— W takim razie — Stanley energicznie rozłożył na stole jedną ze swoich map przedstawiających ich region — pokaż mi drogę. Gdzie leży ten zamek?

Ford poprawił okulary oraz nachylił się nad pergaminem. Milczał. Zmarszczył delikatnie czoło, a po chwili rozszerzył oczy w szoku.

— Nie... Nie wiem. Nie pamiętam — wymamrotał.

Bill Cipher uśmiechnął się kpiąco.

— Nie pamiętasz? Jak więc stamtąd wróciłeś?

Leniwie nachylił się nad mapą.

— Ja... Zapomniałem — wyznał zdruzgotany Ford. — Sam nie wiem jak to możliwe — dodał, kiedy jego brat podniósł się z krzesła.

W sercu mapy zaznaczona była stolica ich kraju. Demon dotknął tego miejsca.

— Idę się położyć — oświadczył oschle Stan.

— Stanley, poczekaj! — Ford szybko wstał i złapał go za ramię.

Między starymi Pinesami wybuchła kłótnia będąca muzyką dla jego uszu. Palcem nakreślił wzór. Po paru chwilach pergamin zajął się błękitnymi językami, które zaczęły wyżerać w nim idealną, trójkątną dziurę. Odsunął się.

— Czujesz ten zapach? — spytał nagle Stanek.

Z gracją wyminął braci. Za jego plecami rozległ się krzyk Stanforda. W powietrzu uniósł się słodki aromat strachu, który znacznie się spotęgował, gdy drewniane schody niespodziewanie lekko zaskrzypiały pod jego butami. Delektował się nim, wchodząc na górę.

Moc bóstwa trzymała go na uwięzi. Klątwa stała się więzieniem odcinającym go od świata materii. Bill Cipher był niczym - nieznaczącym koszmarem, o którym każdy człowiek zapominał zaraz po pobudce. Bytem, jakiego istnienie wymazano z kart historii i pamięci innych; widzianym jedynie ślepiami zwierząt bądź magicznych stworzeń, w których jego osoba wzbudzała nieokreślony lęk. Jednak wreszcie to "nic" doczekało się dnia, w którym mogło bez trudu zamanifestować swoją obecność i to poprzez magię. Wcześniej było to niemożliwe, a samo zwyczajne przesunięcie jakiegoś przedmiotu należącego do tego świata pozbawiało go sił.

Pokój Dippera mieścił się na poddaszu. Zaraz po wejściu do tego niewielkiego pomieszczenia w oczy rzucało się duże, trójkątne okno z widokiem na pole. Tuż pod nim znajdywało się biurko, na którym w chaosie pergaminowych fragmentów stał metalowy świecznik wraz z wysychającym kałamarzem. W pobliżu znajdywały się dwie małe półki z książkami, obok biurka łóżko, a na przeciwko łóżka szafa wykonana z najtańszego drewna.

Prostota tego pomieszczenia sprawiła, że demon poczuł się bardzo nieswojo. Wzdrygnął się nieznacznie, gdy aż za blisko niego po deskach zbitych starymi gwoźdźmi przebiegła mysz. Czy naprawdę tak właśnie wyglądała codzienność jego Sosenki?

Na łóżku siedziało dziewczę o ciemnych, nieco pofalowanych puklach okiełznanych trochę przez błękitną opaskę. Ubrana była w wyblakłą, różową sukienkę ozdobioną białą koronką. Twarz chowała w smukłych, zadbanych dłoniach.

Pine Tree & The DemonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz