- Dzień dobry, Billy. Coś się stało?
Nie wypowiedział słowa, przeklinając siebie w myślach. Bill Cipher nie posiadał sumienia. Jeżeli czegoś chciał, bezwzględnie to zabierał. Na różne sposoby wykorzystywał innych. Do czasu. Młody Pines był jedyną osobą, z którą jakkolwiek się liczył i o którą dbał. Nade wszystko nie chciał mu zaszkodzić. Jak mógł tak po prostu go skalać?
Chłopak wsunął palce między poskręcane, blond pasma włosów. Przyłożył policzek do głowy demona, który, mimo że wreszcie udało mu się złapać głębszy oddech, pozostawał okropnie spięty. Dipper dłuższy moment zbierał się w sobie, aż z jego ust wyrwało się niepewne, łagodne:
— Kochanie...
Bill zamarł. Zdecydowanie nie lubił tej formy bólu.
— Nic mi nie jest.
~🥀~
— Macie może pomysł o co mu chodzi? — W głosie Dippera wybrzmiał cień irytacji.
Pyronica, która rozlewała wino, zatrzymała się z karafką przy nim, aby zapełnić jego opustoszały kieliszek. W kominku trzaskało palące się drewno. Na stole rozłożona była gra planszowa. Hectorgon właśnie rzucał kostką.
— Sądzę, że on sam tego nie wie — zachichotała różowa.
Salwa zduszonego śmiechu pałacowej śmietanki przetoczyła się po pomieszczeniu. Najwyższa służba - czyli ta, która najczęściej wchodziła w bezpośrednie interakcje z księciem Cipherem - niekiedy lubiła organizować sobie w wolnym czasie wieczory towarzyskie. Był to pierwszy raz, gdy na takowy zaprosili również Dippera.
— Daje mi sprzeczne sygnały... — powiedział markotnie Pines z policzkiem opartym o dłoń.
Bill po ostatniej wizycie Dippera wrócił do zdrowotnej formy. Jednak od tamtej pory zachowywał się bardzo dziwnie. Z jednej strony ograniczał kontakty z młodzieńcem do absolutnego minimum. Dochodziło do nich jedynie w obecności osób trzecich, a sam demon zachowywał się wówczas aż nazbyt formalnie. Z innej strony Cipher ustalił sobie nowe zasady. Dipper dokładnie trzy razy na dobę musiał dostawać świeże kwiaty do pokoju. Chłopak codziennie rano pod swoimi poduszkami znajdował jakiś drobiazg - choćby w postaci cennego klejnotu czy pojedynczej czekoladki. Co więcej każdego wieczoru przychodziła do niego Pyronica z podarunkiem od księcia. Po tygodniu już nawet nic nie mówiła, a jedynie uśmiechała się przepraszająco na wejściu. Z początku Dipper był uszczęśliwiony tak romantycznymi gestami. Do czasu, gdy nie zauważył znaczącej zmiany w kontaktach z ukochanym. Tęsknił.
Tak samo i teraz, gdy przebywał w tym przyjaznym gronie - tęsknota usilniej rozrywała mu serce za sprawą wypitego wina. Nie potrafił już skupić się na grze.
— Nie zmienia to faktu, że mu zależy — wtrącił się Zanthar. Razem z Kryptosem siedzieli kawałek dalej, pałaszując stopniowo przysmaki rozłożone na stoliku i popijając je aromatyczną herbatą.
Pyronica z powrotem zajęła miejsce przy stoliku, by rzucić kostką i przesunąć swój pionek. Czwartym graczem był Pacifier, który mocno się niecierpliwił, chcąc wygrać tę rundę.
— Dawno temu — odchrząknęła cicho, posyłając mu wyzywające spojrzenie. Pan-muszę-wygrać wreszcie mógł się poczuć zagrożony. — Pewien szlachcic imieniem Aster usilnie zabiegał o względy księcia. Był w nim zadurzony po uszy. Przysyłał listy, podarunki... Z czasem ich relacja wykroczyła poza formalny kształt.
— Mieli romans. Rzekłbym... całkiem intensywny — sprostował Hectorgon, na co oberwał w ramię od Pyronicy.
Dipper poczuł, że coś się w nim delikatnie skręciło. Szybko wykonał swój ruch, a następnie upił trochę wina.

CZYTASZ
Pine Tree & The Demon
FanfictionOto i Billdip osadzony w świecie "Pięknej i Bestii". Tutaj to Dipper Pines odgrywa rolę tego "pięknego", a Bill Cipher rolę "bestii" - demona zamieszkującego niszczejące zamczysko, o którego istnieniu wszyscy nagle od tak zapomnieli. W tym miejscu...