3.

76 8 12
                                    


- Mamy mało czasu - oznajmił Voight. - Sędzia ogłosił, że kolejny atak zacznie za osiem godzin i czternaście minut. - Na ekranie za nim pojawił się licznik odmierzający czas. - Musimy wytypować miejsce, które zaatakuje, nie mamy też tylu ludzi by szukać na oślep, dlatego chcę byście przejęli jeszcze raz plany i sprawdzili, który z budynków pasuje najlepiej. Ekipa techniczna sprawdzi monitoring z tych miejsc, może jakaś kamera złapała Sędziego, gdy montował ładunki. Musimy znaleźć to miejsce! - Krzyknął na koniec by zmotywować wszystkich. Frustracja wylewała się z niego od kilku dni. Ten psychopata robił się co raz bardziej bezczelny. Wysadził już dział informacji w ratuszu, kilka firm ubezpieczeniowych i zniszczył skrzydło C szpitala Gaffney Medical Center. Całe szczęście nikomu nic wielkiego się nie stało. Nie mieli żadnego schematu, ani konkretnych punktów zaczepienia. Jakby Sędzia działał na oślep. Tyle, że nie działał. Miał plan, którego oni jeszcze nie znali. Doktor Charles starał się sporządzić profil psychologiczny terrorysty. Pomagał jak mógł oglądając wszystkie nagrania wysłane przez niego do policji. Nie wszystkie były publikowane. Jak przypuszczał, mężczyzna może mieć kilka zaburzeń, ale na pewno jakaś trauma wywołała jego stan. Ma jakiś plan, tyle że on sam modyfikuje go w trakcie, więc ciężko jest określić dokładnie o czym myśli. To wszystko było strasznie obciążające dla  funkcjonariuszy służb. Policja i straż pożarna współpracowali ściślej niż kiedykolwiek. Szpitale były postawione w stan najwyższej gotowości. To było piekło, które musieli przejść razem.

__________ * * * __________

Wchodząc do pubu miał nadzieję, że zdoła porozmawiać z Joylin. Na jego szczęście lokal był pusty, więc przeprosiny będą mniej wstydliwe. Stanął przy barze czekając aż ktoś do niego podejdzie. Rozglądał się zaciekawiony, pierwszy raz jest tu o tak wczesnej porze. Wpadające do środka południowe słońce oświetlało ciemnobrązowy drewniany bar i krzesła. Było tu przytulnie, a nawet romantycznie.

- Jay - usłyszał za sobą zaskoczony głos. Barmanka właśnie przyszła do pracy. Była ubrana podobnie jak dzień wcześniej. Jedynie spodnie zmieniła na całkowicie czarne, a zamiast marynarki miała brązowy długi do kostek sweter. Przeszła obok niego od razu wchodząc za bar. Spięła kręcone włosy w kitkę, z której uwolniło się parę kosmyków. - Co tu robisz?
- Chciałem przeprosić - wyznał szczerze. Podarowała mu swój serdeczny uśmiech czekając na dalszą część jego wypowiedzi. Serce detektywa zamarło. - Byłem w opłakanym stanie wczoraj i gadałem głupoty. Przepraszam.
- Ależ nie ma za co, - zaśmiała się jeszcze serdeczniej. - To była nawet ciekawa rozmowa. Bawiłam się dobrze, więc nie masz za co przepraszać.
- Dzięki - odparł spuszczając z niej na chwilę wzrok. Musiał się do tego zmusić. Był pod wielkim wpływem jej hipnotycznego spojrzenia. - Chciałbym jednak mimo to oczyścić swoje sumienie i zaprosić cię na drinka. Co ty na to?
- Hmmm, bardzo oryginalne zaproszenie - zadrwiła rozglądając się dookoła. Co za cliche. Halstead zacisnął wargi i oczy gdy zrozumiał jaką gafę popełnił. - Ale i tak muszę odmówić. Pracuję dziś do późna.
- Może po twojej pracy? - spytał zmotywowany jej dobrym humorem. - Co powiesz na spacer i dobrą pizzę? - zrehabilitował się, dziewczyna przytaknęła.
- Może być pizza, o ile nie zamówisz z ananasem to i na spacer dam się namówić.
- Ananas? Obrzydliwe, nigdy - odparł rozbawiony po czym dogadali godzinę i Jay zostawił Joylin w spokoju. Przynajmniej do wieczora.

Nie mógł się doczekać spotkania z barmanką. Od wyjścia sprawdzał rezerwację na lokale w centrum nad rzeką. Chciał ją zabrać w jakieś miłe miejsce. Niestety, restauracje były zapełnione, a szansa na zwolnienie stolika była jak jedna na milion. Zły na siebie zrozumiał, ze powinien najpierw zarezerwować stolik, potem umawiać się z dziewczyną. Wyrzucał to sobie, do momentu aż nie stanął przed lustrem patrząc na swoje żałosne odbicie.
- Co ty robisz Halstead? - spytał odbicia. - To było spontaniczne zaproszenie, jak miałeś to zorganizować wcześniej? Przecież nie będzie miała nic przeciwko jeśli pójdziemy gdzieś, gdzie jest mniej luksusowo. Chyba nie odwoła randki? - strach jaki poczuł sparaliżował jego mięśnie, a mózg zaczął pytać "Jaka randka? Nawet nie chciała iść z tobą. Po prostu jest jej żal takiego idioty jak ty." - No tak zwykłe spotkanie - szepnął godząc się ze swoimi myślami.

Rekrut - CHICAGO PD (FF)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz