7.

50 5 9
                                    


Trzymając kubek z gorącą herbatą usiadła przy stole. Nie spodziewała się, że dojdzie do tego w taki sposób. A przynajmniej nie tak szybko. Już dawno chciała opowiedzieć Jayowi o swojej rodzinie, jednak coś ją powstrzymywało. Może bała się, że jej optymistyczna aura będzie się gryźć z ciemną przeszłością? Albo starała się bronić przed wspomnieniami. Halstead cierpliwie czekał aż Joy nabierze odwagi, by mu to wszystko wyjaśnić. Martwił się, bo zawsze uśmiechnięta dziewczyna teraz przypominała go samego z przed miesiąca. Traumy i złe doświadczenia życiowe są najgorsze. Sprawiają, że cudowny człowiek o anielskim uśmiechu gaśnie. Nie chciał jej takiej oglądać. Joy nie było łatwo, musiała wrócić do tych bolesnych wspomnień z dawnych lat. Świadomość, iż ma wyznać to właśnie Halsteadowi, dawała jej swego rodzaju spokój i siłę.
- Mój ojciec był policjantem. - Powiedziała patrząc detektywowi w oczy. - Ojciec Klausa też. Taki był typ mojej mamy. - Uśmiech przemknął po jej twarzy na myśl, jak bardzo podobna jest do rodzicielki. - Wysoki szatyn albo blondyn, niebieskie czy zielone oczy, było jej wszystko jedno, byle na piersi mieli przypiętą odznakę. Adorowali ją, nosili na rękach. Prawie unosiła się w chmurach gdy zakładali mundur wychodząc do pracy. Była taka dumna. - Upijając łyk herbaty dawała sobie czas na ułożenie myśli. - Obaj byli tacy sami. Tyle, że ojciec Klausa, zostawił moją mamę dla innej, a mój zginął na służbie - dodała. Jay poczuł ukłucie w sercu. - Mama oszalała po jego stracie. Miotała się przez pierwszy rok, w zasadzie to my opiekowaliśmy się nią. Myśleliśmy, że będzie lepiej gdy przyjedziemy tu, ale nie było - zamilkła czując jak szczypią ją oczy od zbierających się w nich słonych łez. - Zostawiła nas - szepnęła, chcąc się uspokoić nabrała głęboko powietrza w płuca. Jay w sekundzie znalazł się przy niej by ją wesprzeć. - Gdy Klaus powiedział, że chce być policjantem, nie gadałam z nim przez kilkanaście miesięcy. Zastanawiałam się jak może mi to robić, po tym wszystkim co się stało w naszym życiu. Zawsze winiłam tą pracę zamiast człowieka. Tak było łatwiej - zamilkła ocierając policzki. - Teraz chyba on powinien przestać gadać ze mną skoro łamię swoją własną zasadę. - W końcu uśmiech pojawił się na jej twarzy.
- Jaką zasadę? - Jay usiadł obok na krześle trzymając jej dłonie w swoich. Dziewczyna wydawała się szybko przełknąć żal, ale on wiedział, że nie tak łatwo wyprzeć złe wydarzenia z głowy. To była tylko maska.
- Nie umawiać się z policjantami - wyznała z radością. - Nie chciałam być jak mama, wiec obiecałam sobie, że nigdy nie będę się umawiać z gliną. Mam do was szósty zmysł, zawsze wiem kiedy facet służy. Macie w sobie to coś, tą aurę pewności i władzy. Jakbyście to wy ustalali zasady. W dodatku większość z was wygląda podobnie - wyrzuciła mu. - Dlatego wolę rudych, oni zbyt rzucają się w oczy, by pracować w policji. - było to naiwne, ale wierzyła w to do tej pory. - Tyle, że Ty... - pokiwała przecząco głową odwracając wzrok. - W tobie tego nie wyczułam.-  Zarumieniła się, co Jay odebrał jako komplement. - Jesteś inny.
- Inny? - drążył.
- Jesteś dobry. Oddany. Czuły... Rudy. - Jay posłał jej ostrzegawcze spojrzenie. Lubiła się z nim droczyć. Uwielbiała jego irytacje. Pogłaskała go po policzku - Przy tobie czuję się dobrze.
- Ja przy tobie też - odparł wplatając palce w jej włosy. - Zmieniłaś mój świat. - To był moment kiedy Jay chciał wyznać wszystko. - Kiedy zerwała, ze mną moja dziewczyna byłem w dołku - Joy uniosła zaskoczona brew. - Tak, rzuciła mnie i uciekła do do Nowego Jorku.
- Głupia jakaś? - zażartowała. Nienawidziła tej poważnej aury. Chciała poznać jego historię, ale smutku miała dość. 
- Ja byłem głupi. Wziąłem ją za pewnik, dlatego skończyłem ze złamanym sercem. Przez to rzuciłem się w romans z siostrą żołnierza, który zszedł na drogę przestępczą, prze co o mało nie straciłem pracy, a potem zacząłem czuć coś do partnerki...
- Tej blondynki? - przytaknął na jej pytanie. - Dlatego patrzy na mnie jak na wroga publicznego nr 1?
- Co? - zaskoczyła go. Nie zauważył by Hailey miała coś przeciwko jego relacji z Joy.
- Nie ważne - zbyła temat wiedząc, że może to wywołać dziwną atmosferę między nimi i jego partnerka w pracy. - Zakochałeś się w siostrze zbira?  - przytaknął. - Czyli nie tylko ja łamię zasady.
- Nie, nie tylko ty  - wyprostował się nagle. - Dużo się działo w tamtym czasie. Musiałem odbyć terapię... - Dziewczyna nie wiedziała co powiedzieć. Sama nigdy nie miała odwagi na wyznanie obcym ludziom swoich traum, Jay potrafił się nawet do tego przyznać. Jest naprawdę wyjątkowy, uznała, że nie może go stracić. - Tyle, że terapia nie pomogła mi tak jak ty. Twój uśmiech zwala z nóg i... - zatrzymał się czując jak jego serce przyspiesza. - Nie chcę by kiedykolwiek zniknął z twojej twarzy.
- Jay - przekrzywiła głowę. - Mówiłam Ci już że jesteś niebanalny?
- Coś Ci się tam wymsknęło.
- A że cię kocham? - serce detektywa stanęło. To wyznanie było niezwykłe. Chciałby jej powiedzieć to samo, ale bał się tego. - Spokojnie - położyła mu palec na usta. - Nie mówię tego by coś wymusić na tobie. Po prostu chce byś wiedział. Jesteś bystrzejszy od większości policjantów, ale kto wie czy byś się tego domyślił sam - zaśmiała się. Nawet z tak ważnej sprawy robiła kabaret. Była cudowna. - Mam jeszcze jedno pytanie. Nie będzie Ci to przeszkadzać, że trenujesz Klausa?
- W zasadzie dziś powinien zostać wydalony z akademii - odparł, Joy zaskoczona chciała wiedzieć dlaczego, ale nim zapytała Jay powstrzymał ją - Chyba dam mu jeszcze jedną szansę. - dodał.

Rekrut - CHICAGO PD (FF)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz