Rozdział 1

786 33 1
                                    

Zaspałam, a w dodatku spaliła mi się suszarka. Zepsuło mi się mleko w ekspresie do kawy i jeszcze w drodze do pracy, natknęłam się na kompletny paraliż miasta, który był spowodowany awarią prądu. Nie byłam nigdy przesądna, ale to był właśnie ekeft piątku trzynastego i bałam się, co jeszcze dzisiejszy dzień mi przyniesie.

(…)

Dwie godziny. Spędziłam w tym korku piekielne dwie godziny. Zła wbiegłam na komendę i wpadłam od razu na Olgierda.
- Cześć.
- Cześć. Dobrze, że jesteś. Główny na ciebie czeka. Od jakieś godziny. Chyba nie jest zły, ale lepiej go nie denerwować.
- Od godziny... A ja zapomniałam telefonu. Dzięki. - Minęłam go i poszłam pośpiesznie na górę, a potem weszłam do siebie. - Hej, bardzo cię przepraszam.
- W porządku. - Podszedł do mnie i mocno mnie uściskał. - Tęskniłem.
- A jednak dni wolne na ciebie kiepsko działają. - Rozebrałam się z płaszcza i westchnęłam, siadając na krześle. - Coś konkretnego cię do mnie sprowadza?
- A i owszem. - Uśmiechnął się szeroko. Od razu wydało mi się to podejrzane. - Mam dla ciebie kogoś nowego.
- Mam nadzieję, że mówisz o służbowych sprawach.
- Noooo... - Zaczął, ale natychmiast urwał i wzruszył ramionami. - Oczywiście, że tak.
- Niech ci będzie. Kogo masz?
- Policjantkę. Bardzo doświadczoną, mądrą, odważną i...
- Boże, Staszek... Coś ty znowu wymyślił? Wiesz, że mam komplet. Bardziej poszukuje informatyka lub drugiego patologa, bo Danka czasami już nie wyrabia.
- To też ci ogarnę. Ona jest zbliżona stopniem do twojego, więc chcę, by tu była bardziej jako twoja pomoc.
- Ja sobie poradzę. - Chrząknął tylko. - Ja sobie radzę.
- To wiem. Ale powinnaś też czasami odpocząć. - Patrzyłam na niego. - Oj nie ważne. To i tak jest już zaklepane, więc zapraszam. Ona już się zapoznaje z innymi.
Westchnęłam cicho, podnosząc się z krzesła i wyszłam z nim na korytarz.
- Ty chyba sobie ze mnie żartujesz. - Powiedziałam cicho, gdy zobaczyłam, kto miał zostać nowym pracownikiem na moim wydziale. Spojrzałam na Staszka.
- Nie. Ona...
- Nie chcę tego słuchać. - Odwróciłam się na pięcie i weszłam ponownie do siebie. - Staszek, ja jej tu nie chcę widzieć.
- Łucja, ja wiem...
- No, to skoro wiesz, to po cholerę ją tu zatrudniałeś?
- Bo, na moją prośbę, wróciła z Nowego Jorku. I uprzedzając twoje pytania, to ona nie wie, u kogo będzie pracować.
- SŁUCHAM?!
- Chciała wrócić.
- I musiałeś ją ściągnąć na mój wydział?
- Ja chętnie o tym ci opowiem więcej, ale nie teraz. Bo chyba jesteś zła.
- Geniusz z ciebie.
- Łucja, ja chcę, by to została. - Spojrzałam na niego. - Ty też. Nie pozwolę ci odejść, bo ona tu jest.
- Jesteś okropny.
- Minęło już tyle lat, czas o wszystkim...
- Zapomnieć? - Przerwałam mu. - Nie po tym, co mi zrobiła.
- Łucja, poprosiłem Julię...
- Nie Łucjuj mi teraz, bardzo cię proszę, tylko zejdź mi z oczu. I ją stąd tu zabierz. Porozmawiam z nią jutro, nie jestem teraz na to gotowa.
- Ale...
- Staszek, nie pogarszaj swojej sytuacji, bardzo cię proszę.
Spojrzał na mnie i wyszedł, mamrocząc coś jeszcze pod nosem. Westchnęłam, podchodząc do okna, czując łzy spływające po moich policzkach, które szybko wytarłam.
Z jednej strony rozumiałam intencje Staszka, ale z drugiej strony wiedział jaki stosunek miałam do niej, po ostatnich wspólnych przygodach i on doskonale wiedział ile mnie to wszystko kosztowało. A on tak po prostu ją tu zatrudnił i to jeszcze bez mojej wiedzy. A ja na spotkanie z nią, nie jestem jeszcze gotowa.
- Łucja, ja... - Wszedł Kuba, bez wcześniejszego pukania. - Wszystko w porządku?
- Tak. Boli mnie tylko głowa. Potrzebujesz czegoś?
- W zasadzie, to tak. Potrzebuję nakazu przesukania domu Smolarka. Jego prawnik jest piekielnie upierdliwy...
- Zaraz się tym zajmę. - Powiedziałam, siadając na krześle. - Coś jeszcze?
- Ta nowa wydaje się być całkiem w porządku i...
- Proszę cię. Nie teraz.
Po jego wyjściu, schowałam twarz w swoich dłoniach i rozpłakałam się jak dziecko. Byłam w kropce.

Łucja Wilk - another story TOM IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz