Rozdział 4.

335 22 1
                                    

- Co to za spadek formy? - słyszę głos Daniela przed sobą, kiedy ledwo oddychając, ruszam powoli swoimi stopami, w które się wpatruję.

- Człowieku, daj żyć. Nie biegałam ponad rok czasu - dyszę przez łzy. Bolą mnie wszystkie mięśnie, nie mówiąc o kondycji, która tak mocno spadła, że ten czwarty kilometr jest dla mnie pomstą do nieba. Nie do pomyślenia, że kiedyś dawałam radę przebiec dwa razy tyle i nadal miałam energię i siłę na cały dzień.

- A inne aktywności fizyczne? - w jego głosie nie słychać ani nuty zmęczenia.

- J-jakie na przykład?

- Współżycie seksualne.

Na jego słowa unoszę głowę i chcę na niego spojrzeć, ale nawet na mnie nie patrzy. Biegnie przed siebie i widzę tylko jego plecy, a raczej koszulkę, na której nie było ani jednej kropli potu.

- Przecież dobrze wiesz, że to się nie zmieniło od naszego wspólnego razu.

- Czuję się w takim razie zaszczycony, ale zarazem zmartwiony.

- Jeśli będę czuła jakąś potrzebę, na pewno się o tym dowiesz jako pierwszy - patrząc w swoje stopy, nie zauważam, kiedy się zatrzymuje, a ja wpadam prosto na jego plecy.

- Uważam, że było nam ze sobą dobrze, ale nie wywieram presji, kochanie - kiedy unoszę głowę, jego brązowe oczy wpatrują się we mnie z delikatnym, zadziornym uśmiechem na ustach. - Chodź po kawę, bo zaraz mi tutaj padniesz.

- No i w końcu mówisz od rzeczy.

Zarzuca rękę na moje ramię i tym razem spacerując, skręcamy w pobliską ulicę, która prowadzi do jednej z dobrych kawiarni w Monako. Od razu jak zwalniamy, czuję ulgę, chociaż oddech jeszcze długo nie może się uspokoić. 

Wchodzimy do jasnego pomieszczenia i od razu zamawiamy po kawie, po czym zajmujemy stolik przy oknie. Kiedy siadam, czuję prawdziwą ulgę, a mój oddech w końcu staje się normalny. Nalewam sobie szklankę wody, którą zamówił Daniel i spoglądam na ulicę Monako, gdzie pojedyncze osoby przechodzą obok. Zastanawiam się czy pędzą do pracy, czy mają inne obowiązki, a może są tutaj turystycznie i chcą zwiedzić jak najwięcej w jak najkrótszym czasie.

Przytomnieję, kiedy kelnerka kładzie przede mną zamówione latte, więc uśmiecham się do niej serdecznie.

- Idziesz dzisiaj do Beatrice? - pyta mój przyjaciel, chwytając swoją filiżankę.

- Tak, jak tylko się ogarnę po tym horrorze.

Na moje słowa się śmieje, nie odrywając ode mnie spojrzenia.

- Zawsze do usług, kochanie - puszcza mi oczko, odkładając filiżankę. - Będę musiał lecieć jutro do Belgii, z racji tego, że mają ogłosić mój powrót na tor.

- Znów cudowne wyczucie czasu, gdzie będą grali na emocjach tego biednego chłopaka? - pytam zasmucona i piję kawę, która niesamowicie mi smakuje po wysiłku. 

- Niestety tak to działa w tym świecie.

- Jak się w ogóle o tym dowiedziałeś? Że masz go zastąpić?

- Zadzwonił Christian czy nadal chce się ścigać, więc oczywiście potwierdziłem. Patrząc na Redbulla zza kulis, czułem się dobrze, ale zarazem fatalnie, że wszystko kręci się pod moim nosem, a ja stoję z boku i sztucznie się uśmiecham jacy jesteśmy super. Wtedy przyznał, że mają kierowcę, który nie dojeżdża wyników, jakich się spodziewali i jeśli w następnych wyścigach nie zdobędzie żadnych punktów, zamienią go ze mną.

- Nic nie mówiłeś, a rozmawialiśmy niemal codziennie.

- Nie chciałem się tym chwalić, bo mimo wszystko jest mi wstyd za sposób, w jaki wracam. I nie chciałem niczego zapeszać, bo dobrze wiesz jakie to dla mnie ważne.

Now I remember | F1 | #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz