Rozdział 7.

251 22 0
                                    

Wykonuję poranną toaletę, biorę jeszcze raz prysznic, aby się dobudzić, chociaż za wiele nie pomaga. Nadal w szlafroku, wracam do kuchni i robię sobie kawę. W międzyczasie wyjmuję telefon z kieszeni i spoglądam jeszcze raz na ekran.

Wiadomość nadal tam jest. Nie przyśniła mi się, nie mam omamów. Napisał do mnie, nawiązując do naszej rozmowy sprzed roku, kiedy przyszłam do jego mieszkania. Wtedy wspomniał o łapówce w pracy dla żartów, a kilka minut później otworzył się przede mną, opowiadając o mnie.

Jeszcze wtedy nie wiedziałam, ale teraz wszystko mogłam wytłumaczyć i skleić w całość. Nie było innej dziewczyny, mówił wprost do mnie, a ja mu doradzałam, niczego nieświadoma.

Chowam ponownie telefon, kiedy ekspres wydaje charakterystyczny dźwięk, że skończył z kawą, więc biorę filiżankę i wracam z nią do łazienki.

Najpierw ogarniam twarz, nakładając na nią kilka kremów i serum, aby pomóc opuchliźnie. Następnie maluję się mocniej korektorem, nakładam róż na policzki, a resztę pozostawiam bez zmian. I tak lepiej być nie może.

Pijąc w międzyczasie kawę, wracam do sypialni i narzucam na siebie białe, garniturowe spodnie oraz kamizelkę do kompletu. Zakładam jeszcze czarną ramoneskę, bo noce mimo wszystko są chłodniejsze i pakuję resztę rzeczy do walizki, a następnie zamykam wszystkie zamki.

Biorę głęboki oddech i wynoszę rzeczy do przedpokoju. Wracam jeszcze po pustą filiżankę i małą torebkę, a gdy wracam do korytarza, słyszę dźwięk otwieranych drzwi.

Od razu unioszę głowę do góry, w momencie, kiedy Daniel przechodzi przez drzwi, ale gdy tylko je zamyka, opiera się z hukiem o ścianę, ledwo trzymając się na nogach. 

Ilustruję jego sylwetkę i wygląda tak samo jak kilka godzin temu, ciuchy ma na swoim miejscu, nawet fryzura nieźle się trzyma, ale to na jego twarzy zatrzymuję się dłużej. Jest roześmiany, a oczy są małe, opuchnięte od alkoholu.

- Hejka - mówię, podchodząc bliżej. Unosi głowę, choć zajmuje mu to więcej czasu niż normalnie i gdy na mnie patrzy, na twarzy pojawia się jeszcze większy uśmiech.

- Oh, moje kochanie! - odpowiada głośno i wyciąga w moim kierunku ręce do uścisku, ale gdy tylko to robi, traci równowagę i jego ciało przechyla się w lewą stronę. Widząc jego ruchy, podbiegam bliżej i łapię go za bok, zarzucając jego rękę na mój kark i go podtrzymując. - Tak bardzo chciałem cię jeszcze złapać i proszę, udało się, i to dosłownie - na własne słowa się śmieje, kiedy walczę z życiem, próbując go utrzymać o własnych siłach. Jego ciało się poddało, totalnie spoczywając na mnie, więc małymi krokami próbuję go przenieść do sypialni.

- Widzisz, marzenia się spełniają - mówię bardzo cicho, męcząc się z jego ciałem, ale jesteśmy już obok aneksu kuchennego, a to już jakiś sukces. Jeszcze tylko jedno pomieszczenie i położę go do łóżka.

- Jestem tak bardzo pijany, Sophie. Nie pamiętam, kiedy ostatnio się tak upiłem. Chyba rok temu z tobą, w twoim dawnym mieszkaniu.

- I dobrze, że zaszalałeś. Miałeś co opijać.

- Nie tylko ja, ale jestem taki głupi, bo wymieszałem wino z wódką...

- Nie sądziłam, że lubisz wódkę.

- Nie lubię, ale gdy tylko wyszłaś to Charles mnie namówił i tak jakoś wyszło - przechodzimy przez próg sypialni i gdy tylko zauważam łóżko, popycham delikatnie swojego przyjaciela w tamtym kierunku, dzięki czemu od razu spada na miękki materac i przekręca się na lewy bok, patrząc w moim kierunku i śmiejąc się głośno.

- Odpoczywaj teraz. O kaca będziesz się martwił rano - mówię i chcę wyjść, ale zatrzymuje mnie jego głos.

- Mimo wszystko, on ma o wiele lepszą głowę i nawet nic nie poczuł, przez to że tyle pije ostatnio, a ja poległem...

Now I remember | F1 | #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz