Rozdział 11.

215 19 9
                                    

Wchodzę do mieszkania, trzymając w dłoni ciężką, dużą torbę. Nie dość, że musiałam zabrać laptopa do domu, aby nadrobić trochę pracy w weekend, to czekało mnie jeszcze przejrzenie dokumentów od dziewczyn z działu. Zaplanowane publikacje, zaproszenia od firm, które musiałam przejrzeć, artykuły do poprawy na najbliższy tydzień. Pierwszą rzeczą, jaką muszę usprawnić to zdecydowanie przejście na dokumenty wirtualne. Już i tak dostajemy tego miliony na pocztę, ale trzeba wprowadzić jakąkolwiek segregację, zanim nadwyrężę jakiś mięsień w prawej dłoni od tachania wszystkich zbędnych papierów z biura.

Rzucam torbę od razu przy wejściu i wtedy zamieram, bo przy komodzie w korytarzu, stoi bukiet różowych goździków. Są długie, i w jasnym odcieniu. Unoszę wzrok, a wtedy przed swoimi oczami widzę kilkanaście takich samych bukietów. Idę ścieżką ułożoną z kwiatów w wazonach i czuję jak powoli brakuję mi tchu, aby oddychać. Zamieram z wrażenia. Dochodzę do kuchni, gdzie na blacie jest kolejny bukiet, większy i oprawiony w szary papier. Podchodzę bliżej i najpierw pochylam się, aby poczuć zapach kwiatów.

Delikatny i słodki. Szeroki uśmiech pojawia się na mojej twarzy, kiedy razem z zapachem kwiatów, łapię powietrze. Widzę w papierze liścik, więc od razu go wyciągam, chociaż wiem, czego mogę się spodziewać. Życzeń od Daniela, tym bardziej, że cały dzień milczy i napisał mi tylko krótką wiadomość, że zobaczymy się wieczorem, przed samą kolacją.

Wyciągam papier z koperty i patrzę na wiadomość.

Gałązka oliwka w postaci twoich ulubionych kwiatów.

- Ch.

I wtedy zamieram ponownie. Tym bardziej przez szok, który czuję. Uśmiech znika, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Wpatruje się jeszcze raz w kwiaty, wracam do korytarza, gdzie kilka bukietów stoi na swoim miejscu, a wtedy znów powracam do kartki.

Niemożliwe, żeby tak postąpił. Musi być w tym jakiś żart albo jakiekolwiek drugie dno. Nawet się do siebie nie odzywamy, nie mieliśmy kontaktu przez ostatni czas oprócz przekazania sobie poczty. Nie sądziłam, że nawet pamięta o tej dacie, choć tak, ja pamiętałam kiedy miał urodziny, w tamtym roku nawet napisałam mu krótkiego SMS z życzeniami, ale teraz...

To wszystko wydaje się takie nierealne i nie wiem co mam czuć. Nie ma już śladu po szczęściu. Złość oraz przygnębienie zabiera jego miejsce. Pierwsze co mam ochotę zrobić to iść do góry i rzucić te wszystkie kwiaty prosto pod jego drzwi, ale z drugiej strony, naprawdę się postarał, zapamiętał nie tylko dzień urodzin, ale również moje ulubione kwiaty i może faktycznie ma w tym wszystkim dobre intencje?

Nie do końca chcę mi się w to wierzyć, ale nie mogę zachowywać się dziecinnie. W końcu sam napisał, że mam to potraktować jako gałązkę oliwną, więc może wszystko sobie przemyślał i teraz będzie już między nami lepiej?

Co jeśli zrozumiał, że mogę naprawdę być szczęśliwa w ramionach Daniela, a on zbuduje swój związek z Alex? Jeśli faktycznie miałam rację, myśląc, że wszystko się jakoś ułoży, gdy skończymy za sobą gonić.

Zostawiam liścik na blacie i wracam po torbę. Łapię ją w obydwoje dłonie, bo z wrażenia nie mam siły, aby znów się z nią męczyć jedną ręką i zanoszę do sypialni. W przeciągu tygodnia Daniel zamontował małe biurko, które służyło mi za miejsce pracy wieczorami i przez weekendy. Namawiałam go, aby tego nie robił, ale zapierał się, że to tylko jedna deska, którą w przyszłości będzie mógł wymontować, kiedy się przeprowadzę. 

Umieszczam torbę na nowym biurku i zaczynam ją rozpakowywać. Odkładam dokumenty oraz laptopa na blat, a gdy wyciągam telefon, odwracam się do łóżka i kładę się na nim wygodnie, odblokowując urządzenie.

Now I remember | F1 | #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz