5. Dajmy kobietom pokrzyczeć

28 3 2
                                    

*Narracja Trzecioosobowa*

Audrey Bourgeois mimo iż postanowiła zostać w Paryżu ze swoją córką, nie zrezygnowała z posady redaktor naczelnej magazynu "Królowa Stylu." Właśnie z tego względu do późnych godzin wieczornych siedziała nad analizowaniem artykułów oraz zamieszczonych do nich fotografii, chcąc mieć absolutną pewność, że wszystko będzie idealne, zanim materiały zostaną wysłane do drukarni.

- To jakieś nieporozumienie... - westchnęła, odrzucając kolejną wirtualną stronę tekstu. Ze skupienia wyrwał ją dopiero cień niewiadomego pochodzenia rzucony wprost na jej laptopa. Cóż, gdyby został on rzucony od drzwi, można byłoby podejrzewać, że ktoś wszedł do środka, ale od strony okna?

- Kto ośmiela się... - blondynka wstała, odwracając się gwałtownie, by sekundę później zastygnąć bez ruchu. Zaiste dziwne było to, iż ktoś dostał się do jej gabinetu bezpośrednio przez okno, ale nawet gdyby ta faktycznie wzięła to pod uwagę, nigdy nie spodziewałaby się ujrzeć tu akurat TĘ dwójkę.

- Cześć Audrey. Kopę lat. - Biały Wilk przywitał się, jakby nigdy nic, po cichu licząc na to, że mimo wszystko, zdoła jakoś załagodzić napiętą atmosferę między bliźniaczkami, nim ta jeszcze zdoła się zrodzić. Chociażby w minimalnym stopniu. Blondynka w pierwszym momencie nic nie odpowiedziała, spoglądając na przybyłe małżeństwo, jakby duchy zobaczyła. Cała jej przeszłość związana z nimi. Jak to siostra perfidnie zmanipulowała ją pajęczą magią, by sprzed nosa skraść chłopaka, który to przecież powinien być z NIĄ. Szok na jej twarzy momentalnie dał ustępstwo bezgranicznej złości, gdy ta wbiła spojrzenie w swoją bliźniaczkę.

- Tyy... Jak śmiesz się tu pokazywać, po tym wszystkim, co mi zrobiłaś?!

- JA, TOBIE?! - Czarna Wdowa sama nie była do końca pewna, czy jest bardziej zdenerwowana, czy zaskoczona słowami siostry. - To jakiś żart?!

- Spokojnie, nie przyszliśmy się tutaj kłócić. - Randall położył dłoń na ramieniu swojej małżonki, chcąc jakoś zapanować nad sytuacją. Z marnym skutkiem. Te dwie oddziaływały na siebie, jak płachta na byka. Jak zawsze zresztą. Silvia bez trudu wyrwała się swojemu mężowi. Nietrudno było także domyślić się, iż gdyby Audrey wciąż dysponowała swoim miraculum, nie obyłoby się tu bez zaciekłej walki.

- To TY zamieniałaś moje życie w piekło! Jeszcze za czasów naszego dzieciństwa! Za punkt honoru postawiłaś sobie pokazywanie mi na każdym kroku, że jesteś ode mnie lepsza!

- Jestem od ciebie lepsza, nędzna kreaturo! JA tytuł królowej zawdzięczam samej sobie, TOBIE trafił się on jedynie dzięki niemu! - blondynka wskazała otwartą ręką na Randalla. Była to w jej mniemaniu kolejna niesprawiedliwość ślepego losu. To przecież JEJ należał się tytuł królowej miraculum wraz z ich królem. Tymczasem, sądząc po obecności Białego Wilka, Audrey mogła zgadywać, że ci wciąż są razem, podczas gdy jej trafiła się klasyczna ciepła klucha. Nieporozumienie...

- No, oczywiście. - głos Silvii aż ociekał sarkazmem.

- Bo to wcale nie tak, że to nasz ojciec otworzył ci drogę do kariery! Dał ci perspektywy do osiągnięcia sukcesu, więc mi tu nie wmawiaj, że wszystko od zera osiągnęłaś sama! - słowa brunetki także zostały podszyte żalem. Wszak ojciec bliźniaczek, dostrzegając ogromny talent u młodszej z nich, dołożył wszelkich starań, by wręcz za rączkę doprowadzić ją do ukończenia studiów w stolicy mody. Na starszą rodzice jedynie machnęli ręką jeszcze w okresie licealnym, gdy tylko dowiedzieli się, iż ta dostała się do szkoły w Australii. Wprawdzie Silvia pocieszała się myślą, że w ten sposób prościej było jej ukryć przed nimi, czym w rzeczywistości była owa szkoła. Nie zmieniało to jednak faktu, iż brunetka momentami czuła się porzucona przez rodzinę. Przyjaciołom z kolei zawdzięczała coś zdecydowanie więcej, niż miraculum i pozycję w protestanckim świecie. Dom i zupełnie nową rodzinę.

Miraculum : Rodowy Klejnot - pamiętnik upadłej bohaterkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz