*Marinette*
Tak, wiem. Obiecałyśmy z Alyą oprowadzić Aspen po szkole. Miałyśmy także przesłać jej nasz plan lekcji, gdyż ta swój gdzieś zgubiła. Widać było jednak, że blondynka preferuje zupełnie inne towarzystwo. Nie dość, że Aspen i Chloe były, jak to określiła córka burmistrza, najlepszymi przyjaciółkami, to na domiar złego, podczas lunchu do ich stolika dosiadła się Lila. Wszystko zatem we mnie krzyczało, żeby się nie zbliżać. Tak sądziłam... Dopóki Aspen nie wstała od stołu.
- Przepraszam was, ale muszę wyjść. - oznajmiła z faktycznym zamiarem skierowania się ku drzwiom.
- Dokąd idziemy? - ożywiona Chloe poderwała się z miejsca. Ewidentnie nie miała zamiaru odstąpić swej nowej przyjaciółki na krok.
- My nigdzie. Ja idę sama. - Aspen wyglądała, jakby samym swoim spojrzeniem próbowała usadzić Chloe z powrotem na krześle, ta jednak zdawała się w ogóle nie zważać na jej słowa oraz sygnały.
- Wolę jednak iść z tobą. W końcu, to ja...
- Do łazienki idę. Zwyczajnie. Bez cienia wykrętu. - odparła krótko, po czym opuściła stołówkę. Mimo jej ostatniej wypowiedzi, ja wiedziałam, że to był wykręt. Oj, ja już znam się na wykrętach. I to, jak nikt inny.
- Chyba coś się stało. - rzuciłam, podążając spojrzeniem za blondynką. Być może zbyt pochopnie ją oceniłam? Może fakt spędzania czasu z Lilą i Chloe nie do końca wyniknął z jej decyzji? Powinnam to sprawdzić.
- Poczekajcie tu, zaraz wrócę. - zwróciłam się do Alyi i Nino, którzy gruchocząc ze sobą, nie mieli najmniejszego problemu z tym, abym w pojedynkę udała się za Aspen. Chciałam z nią porozmawiać. Przekonać się, jak ta naprawdę zapatruje się na swoją przyjaźń z Chloe. I może, kto wie? Zdołałabym nawet ostrzec ją przed skłonnościami Lily do notorycznego kłamania? Powinnam była spodziewać się, że Adrien wpadnie na ten sam pomysł. Dla kogoś o tak nieskazitelnie czystym sercu, pomoc koleżance w potrzebie była czymś naturalnym. Nie spodziewałam się tylko, że Aspen zupełnie bez wahania wykorzysta całą tę sytuację. A przede wszystkim złote serce mojego ukochanego. Wprawdzie nie mam pojęcia, o czym ci mogli rozmawiać. Stałam w oddali. Zbyt skołowana, żeby podejść choć odrobinę bliżej. Ale widać było, że rozmawiali swobodnie. Śmiali się. Czasem czerwienili. I była w tym wszystkim taka jakaś naturalność. Jakby ci dwoje byli idealnymi połówkami tego samego owocu. Ale i tak najgorsze wydarzyło się pod koniec ich rozmowy. Aspen normalnie go PRZYTULIŁA. Co gorsza, Adrien jej NIE ODEPCHNĄŁ. Czyżby na moich oczach coś między nimi zaiskrzyło? Czy to już miłość? Adrien bez pamięci zakochał się w nowej uczennicy, której to ja do pięt nie dorastam! W każdej chwili mogłam zostać przez któregoś zauważoną, a zwyczajnie nie byłam jeszcze gotowa na konfrontację. Uciekłam więc do pobliskiej łazienki. Na całe szczęście w porze lunchu nikogo tutaj nie było. Pozwoliło mi to na swobodną rozmowę z moją kwami.
- Proszę cię, powiedz, że ja wcale nie zobaczyłam tego, co właśnie widziałam. - jęknęłam cierpiętniczo.
- Nie rozumiem, o co ten cały dramat. Aspen nie zrobiła niczego złego. A Adrien najpewniej poszedł porozmawiać z nią na temat Chloe. Sama chciałaś to zrobić. - stwierdziła czerwona kwami, wyłaniając się z mojej torebki.
- Ona go przytuliła, Tikki. Po tak krótkiej znajomości! Do tego sposób, w jaki z nim rozmawiała. Wychodziło jej to z taką łatwością... Tak, jak... Tak, jak...
- Tak, jak nigdy nie wychodziło to tobie? - w odpowiedzi na sugestię kwami, wydałam z siebie kolejny cierpiętniczy jęk.
- To już jest koniec! Nigdy nie zdołam zdobyć serca Adriena! Aspen sprzątnęła mi go sprzed nosa! O ile już tego nie zrobiła.
CZYTASZ
Miraculum : Rodowy Klejnot - pamiętnik upadłej bohaterki
FanfictionCóż za oklepany motyw... Niczym nie wyróżniający się spośród tłumu osobnik przypadkiem staje się bohaterem, zaś jego życie wywraca się o całe sto osiemdziesiąt stopni w zaledwie jednym momencie. Ale to nie o mnie. Ja nigdy nie byłam przeciętnym szar...