*Chloe*
Siedziałam w samochodzie, jak na szpilkach. Jak obiecał tatuś, miałam spędzić z mamą dzisiejszy dzień na pokazie mody Gabriela Agresta. Była to dla mnie niepowtarzalna szansa, by pokazać jej, że jestem tak idealna, jak ona. Może dzięki temu weźmie mnie ze sobą do Nowego Yorku, albo co byłoby jeszcze lepsze, zostanie ze mną w Paryżu. Niestety, ilekroć próbowałam do niej zagadać, mama otwarcie mnie zbywała. Muszę się bardziej postarać, by ją tutaj zatrzymać. Może na pokazie mody pójdzie mi lepiej? Od razy po przyjeździe, drzwi z samochodu wynajętego dla nas specjalnie przez Gabriela Agresta, otworzył nam tata.
- Anthony, A-andre. Bądź tak dobry i zwolnij tego szofera. Nie mogę uwierzyć, że Gabriel akceptuje taki styl jazdy.
- Och, ja również. - dopowiedziałam szczerze. Tym bardziej, że wiózł nas ochroniarz Adriena. Przecież nie może on jeździć z osobnikiem, który prowadzi, jak zwierzę, prawda? Po rozejrzeniu się dookoła, od razu poczułam się, jak przysłowiowa ryba w wodzie. Czerwony dywan, światła reflektorów, telewizja, fotoreporterzy i wszystkie spojrzenia na nas. To właśnie żywioł Chloe Bourgeois... Cóż, mama nie podzielała mojego zapału, bo skrzywiła się po postawieniu zaledwie jednego kroku.
- Co to za dywan? Materiałowy? Dlaczego nie jest marmurowy, tak jak sobie życzyłam? Zwalniam cię. - mama machnęła lekceważąco ręką w kierunku stojącego obok policjanta. Poczyniłam to samo, przepełniona satysfakcją patrząc na głupią minę ojca Sabriny. Nawet jeśli to nie on rozstawił dywan, a jedynie pecha miał stać najbliżej rozdrażnionej mamy, przynajmniej teraz wie, kto tutaj rządzi. Mimo wszystko, wkroczyliśmy do środka po tym niegodnym nas dywanie. Już od progu podeszła do nas Nadja Chamag z prośbą o wywiad. Czego rzecz jasna nie okazałam, wewnętrznie podskoczyłam z radości. Pokażą mnie w telewizji razem z mamą! Cały czas tak być powinno.
- Audrey, jak głosi motto twojego magazynu; "Jeśli coś jest w dobrym guście, trafia do Królowej Stylu." Powiedz, co jest dzisiaj w dobrym guście?
- Sądząc po twoim ubiorze, nie masz o tym zielonego pojęcia. - już nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem. Wreszcie ktoś odpowiednio skomentował te łachmany. Naprawdę nie wiem, jak Nadja może się tak nosić w telewizji. Nieporozumienie, jak to mówi moja mama. Przy następnym pytaniu skupiłam się zdecydowanie bardziej, gdyż dotyczyło ono autentycznie mnie.
- Jako redaktorka magazynu, większość czasu spędzasz w Nowym Yorku. To chyba miła odmiana być z rodziną tu w Paryżu.
- Ze mną zawsze jest miło. - wtrąciłam się do wywiadu. - Proszę bardzo mamo, mam dla ciebie mały drobiazg.
- Klara, Chloe. Co to takiego? - spytała niezbyt zachwycona, mimo iż jeszcze nie raczyła go nawet otworzyć. Ze wszystkich sił starałam się jednak tym nie przejąć.
- Yy, prezencik dla ciebie. - odparłam, znacznie tracąc na pewności. Nie takiej reakcji oczekiwałam.
- Ten papier prezentowy to nieporozumienie. Totalne nieporozumienie. Zwalniam cię. - uśmiechnęłam się zakłopotana, nie bardzo wiedząc co odpowiedzieć. Mama słynęła z notorycznego zwalniania nieudaczników. Któżby przypuszczał, że zechce zwolnić także i mnie?
- Och złotko, proszę, nie możesz zwolnić Chloe. Jest twoją córką. - tata próbował stanąć w mojej obronie, lecz mama pozostawała nieugięta. Nie zdziwiło mnie to jednak. Tata nigdy nie miał na nią żadnego wpływu. Dawał sobą pomiatać, jak tani pantofel, którym zresztą był.
- Audrey, jak długo zamierzasz zostać w Paryżu? - wtrąciła reporterka, ani na chwilę nie wychodząc ze swojej roli.
- Najkrócej, jak tylko się da. - westchnęła mama, po czym odeszła w swoją stronę, niemo informując tym Nadję, że to koniec wywiadu. Wraz z tatą podążyliśmy za nią, na tyle szybko, by za nią nadążyć, zarazem na tyle cicho, by jeszcze bardziej jej nie rozjuszać. Z prezentem mi nie wyszło. Muszę wymyślić coś innego.
CZYTASZ
Miraculum : Rodowy Klejnot - pamiętnik upadłej bohaterki
FanfictionCóż za oklepany motyw... Niczym nie wyróżniający się spośród tłumu osobnik przypadkiem staje się bohaterem, zaś jego życie wywraca się o całe sto osiemdziesiąt stopni w zaledwie jednym momencie. Ale to nie o mnie. Ja nigdy nie byłam przeciętnym szar...