8. Pora posprzątać ten bałagan

30 4 1
                                    

*Chloe*

Po dotarciu do ratusza odczekałyśmy krótką chwilę, aż ojciec ogłosi mężem i żoną jakąś tam totalnie żałosną parkę, następnie wkroczyłyśmy z mamą do środka, jak dwie królowe żądające należnej nam uwagi.

- Świetnie, już po ślubie? No to wynocha. - zarządziła mama, ja w tym czasie wygoniłam za drzwi całą zgromadzoną tu hołotę. Sama nie wiem, jak udało mi się to tak z wszystkimi naraz, ale nie dbałam o to. Najważniejsze, że zostałam z rodzicami sama, dzięki czemu mogłam przedstawić ojcu wszystkie swoje żądania.

- Co tu się dzieje, moje słodkie cukiereczki?

- Masz natychmiast zamknąć szkołę! - zażądała mama, uderzając w blat biurka.

- Oraz wygnać Marinette Dupain-Cheng z Paryża. - poszłam w ślady mamy.

- Ten potwór zranił uczucia naszej córci. - mama przytuliła mój policzek, by nadać całemu zajściu należytej dramaturgii. I słusznie, bo było się tu nad czym użalać.

- Nastawiła całą klasę przeciwko mnie. Musi za to zapłacić. - podobnie, jak wcześniej mama, przyjęłam obrażoną postawę.

- Ale ja nie mogę... Znaczy mógłbym zamknąć szkołę na parę dni. Na tydzień co najwyżej... - tata próbował się wykręcać, ale nie ze mną te numery. Przecież jest burmistrzem. Paryż powinien trząść przed nim portkami, a tymczasem to on trzęsie się przed głupim zamknięciem szkoły. I jak ja mam pokazać tym przegrywom, kto tu jest górą, skoro oni wszyscy za ten totalnie żałosny tydzień będą mogli spotkać się znów w szkole, uznając między sobą, że zupełnie nic się nie wydarzyło? Oni mają dostać nauczkę, nie chwilowe wytchnienie od nauki.

- To nie wystarczy! - kłóciła się mama.

- Zamknij ją na zawsze! - dodałam, również nie mając zamiaru dać za wygraną.

- To niemożliwe. Kocham cię, Chloe, ale żądasz ode mnie zbyt wiele. Jestem tylko burmistrzem.

- No właśnie! Jaki jest pożytek z tej twojej lipnej szarfy, skoro nie daje ci żadnej władzy? To jest nieporozumienie.

- Totalne nieporozumienie. - mama zgodziła się ze mną od razu.

- Zawsze byłaś za dobra na tę klasę. Może zmienisz szkołę? 

- CO?! - tupnęłam nogą. Mam dać piekarzynie, Cesire i całej reszcie tej bandy chorą satysfakcję? To chyba jakiś żart. Mama ewidentnie uważała podobnie, gdyż zaczęła kłócić się z ojcem.

- Zmienić szkołę?! Co? Zapomnij. Musimy zmienić miasto, i to już. Lecimy do Nowego Yorku. - mama pociągnęła mnie za sobą, a ja nie chcąc jej się buntować, posłusznie ruszyłam za nią. Choć osobiście uważałam, iż opuszczenie Paryża może okazać się równie bezsensownym posunięciem, co zmiana szkoły. Przecież to wciąż nie rozwiązanie problemu, tylko ucieczka przed nim. Postanowiłam podzielić się swoimi spostrzeżeniami ze rodzicielką. Wszak cała ta przeprowadzka to ze względu na mnie, prawda? Więc to do mnie należy decyzja, czy się przeniesiemy, czy nie.

- Mamo, nie sądzę, żeby...

- Chcesz do końca życia być wyszydzana przez ludzi, którzy powinni bić ci pokłony? Proszę bardzo, zostań sobie tu z tatuśkiem, to on ci to załatwi. Sama widzisz, że on nie ma tu absolutnie żadnej władzy. Polećmy do Nowego Yorku, a zagwarantuję ci życie królowej, na które w pełni zasługujesz. - już miałam wyrazić swoją aprobatę wobec tego pomysłu, kiedy to tata przywlekł się do hotelu zaraz za nami. Chcąc wyrazić naszą ignorancję wobec niego, wyjęłyśmy z mamą nasze telefony i zaczęłyśmy w nich grzebać. Niech sobie tata nie myśli, że tak łatwo zdoła przekonać nas do zmiany zdania.

Miraculum : Rodowy Klejnot - pamiętnik upadłej bohaterkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz